To był wypadek

291 44 51
                                    

W końcu, krzywiąc się i narzekając, Vash pomógł Arthurowi doczołgać się na salę. Detektyw skutecznie spławiał każdego, kto wyrażał choćby chęć pomocy. Kazał siąść wszystkim przy jednym stoliku i z ulgą sam zajął miejsce na szczycie. Pomimo tępo bolącej głowy myśli miał zaskakująco czyste.

- Dobrze - powiedział, wodząc wzrokiem po zgromadzonych wokół ludziach. Toris, Natalia, Matthiew, Gilbert, Ludwig. - Myślę, że sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż mi się z początku wydawało.

Ciężka, przytłaczająca cisza nie została przerwana nawet westchnięciem.

- Po pierwsze - Arthur przymknął oczy i oparł głowę na rękach. - Jestem pewien, że nikt z was nie zamordował Feliciano.

Wyczuł, że lekko odetchnęli z ulgą. Nic dziwnego, pomyślał. Ja też bym się tak zachował.

- Za to jest coś innego, o czym chcę z wami porozmawiać - detektyw zauważył, że Matthiew opadł na oparcie, jakby uszło z niego całe napięcie. To tylko upewniało go w przekonaniu, że się nie mylił. - Toris - zwrócił się do brązowowłosego chłopaka. - Czy ktoś z tej grupy cię prześladuje albo szantażuje?

Chłopak otwarł usta... A potem odwrócił twarz. 

- Nie - odparł nieswoim głosem. - Oczywiście, że nie.

- A ja mam dowód, że jednak jest inaczej. 

- O czym ty mówisz? - spytała Natalia ostro. - Dlaczego ktoś miałby robić coś takiego?

- Ty mi odpowiedz, Natalia. Dlaczego go szantażujesz? O czym nie chcieliście mi powiedzieć?

Blondynka chyba uznała, że nie ma już co udawać, bo odgięła się na krześle. Jej oczy ciskały gromy.

- Skąd wiesz?

- Toris - detektyw odwrócił się do chłopaka - czy mógłbyś, z łaski swojej, oddać mi mikrofon, który masz na rękawie?

Laurinatis zamrugał, a później podniósł rękę. Dopiero po chwili Arthur przypomniał sobie, że Toris ściągnął sweter i przyłożył go do rany Gilberta. Pokręcił głową.

- Na rękawie swetra - poprawił się. - Ale dobrze, możemy poczekać do końca.

Toris pokiwał głową. 

- Szpiegowałeś nas! - Natalia wydawała się oburzona.

- Oczywiście. A czego się spodziewałaś?

- Toris, ty jesteś jednak ofiarą losu - Gilbert pokręcił głową i nagle położył nogi na stół. - Nie dość, że dajesz się terroryzować przez tego świra, to jeszcze wylądowałeś pod pantoflem...

- Moment! - detektyw obrócił się w stronę albinosa. - Toris był prześladowany przez właściciela? Bo to jego nazywasz świrem, nie?

- Nawet parokrotnie, z tego co wiemy - Ludwig pokiwał głową. - I bity.

- Czy możecie przestać o mnie mówić, jakby mnie tu nie było?! - wrzasnął Toris, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Zerwał się z krzesła, zaciśnięte ręce oparł o blat. Włosy zasłaniały jego twarz, na drewno kapały łzy. - Nie możecie spytać mnie?! Tak, Ivan mnie prześladuje! Tak, kłamałem! Tak, Natalia mnie szantażowała! Możecie już wreszcie dać mi spokój?! J-ja... Musiałem... Nikt nie dał mi wyboru...

Wszyscy wyglądali na wstrząśniętych. Jedynie po Vashu i Arthurze nie było widać szoku. Detektyw miał ogromną wprawę w udawaniu beznamiętnego, a Zwingli po prostu był, jaki był.

- Podejrzewałeś, że to Ivan dokonał tego morderstwa, prawda? - odezwał się po chwili. - A Natalia nie chciała, żebyś o tym mówił, bo bała się, że to prawda. Ponieważ widziała już jednego trupa, który zginął z jego rąk. Raivis Galante. Sześć lat temu. Racja?

[APH] Sprawa kawiarni "Słonecznik"Where stories live. Discover now