Specyficzne poczucie humoru

218 43 11
                                    

Wspólnie wyszli z łazienki. Matthiew minął lustro i stanął przed środkowym oknem, tuż koło plamy na podłodze.

- Myłem to okno - powiedział, pokazując palcem szybę. - Natalia może zaświadczyć. Ona sprzątała łazienkę, a ja wylewałem wodę z wiadra i widzieliśmy się dwa razy. Poza tym, jak przechodziłem widział mnie Ludwig. I może Toris, kto wie...

- Natalia to blondynka?

- Tak. A Ludwig to ten przy barze.

Arthur pokiwał głową i rozejrzał się dookoła.

- Ta plama - pokazał na ziemię - to twoja sprawka?

- Yhym - Williams pokiwał głową. - Wiaderka tutaj są przedpotopowe. Co jakiś czas odpada rączka i wtedy zdarza mi się rozlać wodę. Poza tym rzuciłem wszystko, gdy usłyszałem o zabójstwie.

Detektyw pokiwał głową i kucnął koło plamy. Przez chwilę się rozglądał, a w końcu wstał i symbolicznie otrzepał ręce.

- Dobra, chyba nie mam więcej pytań - stwierdził.

Byli już prawie w sali jadalnej, gdy Arthur przypomniał sobie, że było jeszcze coś, co chciał wiedzieć.

- A! - wyrwało mu się. Obrócił się, długi płaszcz zawinął mu się wokół kostek. Palcem pokazał lustro. - Możesz mi powiedzieć, co to?

- Lustro - odparł Matthiew. - Stoi tam tylko tymczasowo. Miało gdzieś wisieć, ale nie wiemy, gdzie. Jest lekko wklęsłe, myśleliśmy, że może na ścianie koło okien...

- Jak to nie wiecie, gdzie je powiesić? - Kikrkland wyraził szczere zdziwienie. - Od czego jest właściciel?

- Bardzo rzadko tu zagląda - wyjaśnił Matthiew. - Praktycznie sami dbamy o to miejsce. Musimy. Dla każdego z nas to jedyne źródło utrzymania. Jedni mają kredyty, inni problemy ze zdrowiem, inni rodzinę, którą muszą utrzymywać... Rozumiesz. Staramy się, jak tylko potrafimy. Jesteśmy jak jedna wielka, strasznie patologiczna rodzina.

- Obrazowo przedstawione - Arthur uśmiechnął się krzywo. - Telefonu do szefa nie macie? Kontaktu?

- Oczywiście, że mamy. Tylko... Szef bywa... Nerwowy.

- Nerwowy? - Kirkland uniósł brwi. - Boicie się go?

- Coś w tym guście - Matthiew nieśmiało skinął głową. - Potrafi być straszny, gdy się wścieka. I pije - dodał po chwili namysłu. - Nawet jeśli to nie jest zły człowiek, to...

- Rozumiem - przerwał mu detektyw i poklepał go po ramieniu. - Usiądź sobie. Odpocznij. Napij się czegoś, jeśli to pomoże. Trochę dziś przeszedłeś, teraz pomęczę innych.

Na wargach Matthiew zatańczył lekko ironiczny uśmiech, ale nie powiedział ani słowa.

Arthur patrzył jak chłopak siada i zamyślony spogląda przez szybę na chodnik przed kawiarnią. W końcu ruszył do baru, omijając Torisa i Natalię. Chyba się pokłócili, uznał w myślach. Teraz siedzą przy osobnych stolikach.

- Przepraszam - rzucił, niedbałym ruchem opierając się o blat. - Mogę zamienić z panem słówko? - spytał, patrząc w kierunku albinosa w skórzanej kurtce.

- Możesz, jeśli odpowiesz mi na pytanie - odparł tamten, przekręcając głowę, jakby zobaczył ciekawy okaz przyrodniczy. Później wyciągnął przed siebie rękę. - I żaden "pan", jestem Gilbert Beilschmidt. Ten tu załamany - machnął ręką w kierunku blondyna, który siedział w bezruchu, z twarzą między ramionami. - To mój młodszy braciszek Ludwig.

- Arthur Kirkland - detektyw uścisnął dłoń Gilberta, dyplomatycznie ignorując fakt, że nazwiska pracownicy wypisane mieli na plakietkach, przyczepionych do ubrań. - Jesteś tu zatrudniony?

[APH] Sprawa kawiarni "Słonecznik"Where stories live. Discover now