Co przeoczył

224 37 16
                                    

- Matthiew, to było bardzo dawno temu...

Chłopak znowu pokręcił głową.

- A ja ci zaufałem!

- Zaraz wracam do śledztwa - Arthur uśmiechnął się. - Dowiem się, kto to, i twój brat wyjdzie, zobaczysz. Jak nie jest winny, na pewno mu pomogę!

- Hej, Matt - Toris wstał, wytarł ręce o swój i tak już brudny od krwi sweter i podszedł do chłopaka. - No, młody, przecież na razie nie ma się czym martwić! Rozumiem, że się boisz o brata. To naturalne. Ale jesteś już dorosły, nie?

Matthiew spojrzał na miłą twarz Laurinatisa i nagle mocno go objął. Arthur westchnął i sięgnął do kieszeni, wyciągając notatnik.

Co tu się właściwie dzieje, pomyślał.

- No to wracam do pracy - mruknął w końcu pod nosem, a później wolno podszedł do Ludwiga. - Hej?

Blondyn nawet nie drgnął, tylko mruknął coś, co brzmiało jak "was". Gapił się na podłogę i znowu wyglądał na solidnie zdołowanego.

- Możesz mi powiedzieć, kto dostarcza tu dostawy?

Blondyn zmarszczył brwi.

- Niejaki Franacis Bonnefoy.

- Jak często?

- Zapasy przywozi co dwa dni. Śmieci codziennie wieczorem odbiera Antonio Carriedo. A co?

- Nie, nic. Tak tylko pytam. A powiedz mi, dlaczego Gilbert poszedł do kuchni? Wiesz, wtedy, kiedy znalazł ciało? Ciekawi mnie to.

Ludwig wzruszył ramionami.

- Mieliśmy klienta, obsługiwał go. Poszedł przekazać Feliciano zamówienie.

Arthur podziękował skinieniem głowy, a później odszedł i usiadł daleko od wszystkich innych, poważnie zamyślony. Zamknął oczy.

Alfred mówi Feliciano, że wychodzi. Chłopak nie ma nic przeciwko. Następnie Jones wymyka się, zostawiając go samego. Tymczasem na sali pojawia się klient, a w kuchni morderca zabija kucharza i zabiera jego buty.

Matthiew myje okna, co chwilę nosi wodę do łazienki, gdzie spotyka Natalię. Toris przeciera stoliki, Ludwig znudzony siedzi na barze. Gilbert podchodzi do klienta i zbiera zamówienie. Otwiera drzwi do kuchni - znajduje ciało. Rozgląda się, sprawdza puls, wychodzi, karząc Torisowi dzwonić na policję. Matthiew i Natalia słyszą zamieszanie, wracają na salę. Klient zostaje wyproszony; przyjeżdża policja, on i wraca Alfred...

Arthur zacisnął zęby. Nie widział dziur w całej tej sytuacji. To ktoś obcy musiał wejść i zabić. Bo kto inny?

Oczywistym typem jest Alferd. Innym podejrzanym z pewnością mógł być też Lovino, a Arthur myślał, że najprawdopodobniej mógł to być każdy, kto tylko znał zaplecze i jego pracowników. Dostawcy, lub...

Lub...

Właściciel!

Czy Ivan miał coś wspólnego z całą sytuacją?...

Wyciągnął telefon z kieszeni. Wybrał numer i przyłożył aparat do ucha.

- Halo? Vash? - odezwał się. - Wpadnij tu z kolegami. Mamy awanturnika. Co?... - na jego wargach zatańczył uśmiech. - Jasne, że już mi się znudziło... Nie śmiej się, myślę, że jestem już blisko. Brakuje mi jednego szczegółu, który połączyłby wszystko w całość. A! Mógłbyś mi jeszcze przysłać akta niejakiego Ivana Braginskyego? Nie pytaj, po prostu prześlij... Ja wiem, że to tajne! No... Ta, sms-em! Może jeszcze pocztą, co? Maila masz mojego... No... Czekam.

[APH] Sprawa kawiarni "Słonecznik"Where stories live. Discover now