-Alir, Thorin cię wzywa!
-Już idę!
Wzięłam łuk i pobiegłam w stronę namiotu Dębowej Tarczy. Nie miałam się czego obawiać, ponieważ zwykle wołał mnie po to, aby poradzić mu w czymś lub pomóc. Teraz także myślałam, że o to chodzi. Jednak kiedy weszłam do środka, moim oczom ukazał się inny widok. Wokół podłużnego stołu siedziało 13 krasnoludów z Thorinem na czele. Jedno krzesło obok niego było wolne.
-Siadaj, Alir. Cieszę się, że cię widzę.
-Ja też, Thorinie - powiedziałam siadając. Spojrzałam na wszystkich tu zebranych ze zdziwieniem. Nagle napotkałam ciekawski wzrok jednego krasnoluda. Miał ciemne blond włosy, brodę i wąsy, przy których miał związane warkoczyki. Jego niebieskie oczy błyszczały energicznie, a ja zmarszczyłam brwi. Po tym geście uśmiechnął się przyjaźnie i odwrócił wzrok. Ja też obróciłam głowę w kierunku Thorina. Ten pokazał dłonią na mnie i powiedział do wszystkich.
-Oto moja najmądrzejsza wojowniczka, która ma wielki talent do walki. To ona pomagała mi w najtrudniejszych decyzjach, mimo, iż jest w tym samym wieku co mój najstarszy siostrzeniec - tu wskazał na blondyna. - Moi przyjaciele, poznajcie Alir!
Wstałam wdzięcznie i ukłoniłam się reszcie. Byłam od nich inna. Nie miałam typowej urody krasnoluda. Tak naprawdę więcej było we mnie elfa, ponieważ odziedziczyłam to po moim ojcu, Tarkantuilu. Nie żył od bardzo dawna, a moja matka umarła, kiedy miałam trzynaście lat. Wychowywała mnie inna kobieta, która nie miała dzieci. Nie nazywałam ją mamą, mimo iż tego chciała. Nie potrafiłam. Za to miałam wrodzony talent do łucznictwa i walki dwoma sztyletami. Szczerze mówiąc to wyglądałam trochę jak niski elf z posturą lekko krasnoludzką. Nawet nie wiem jak to nazwać. Ale mniej więcej dlatego nikt się teraz nie odezwał. Spokojnie usiadłam na swoje miejsce i uśmiechnęłam się lekko do Kiliego. Bawiłam się z nim odkąd byłam dzieckiem. Zaprzyjaźniliśmy się podczas jego ciągłych ucieczek do lasów, gdzie często przebywałam. Byłam od niego starsza o trzy lata, a kiedy skończyłam lat 17, uratowałam go przed niedźwiedziem. Nigdy nie przedstawiał mi swojego brata, którym okazał się ten blondyn. Ciekawe czemu? Z rozmyślań wyrwał mnie niski głos Thorina.
-Gandalf miał znaleźć nam włamywacza, aby odnalazł Arcyklejnot podczas zdobywania Samotnej Góry. Wiem tylko, że znajdować się on będzie w Shire, a dokładniej w Hobbitonie w Bag End. Na drzwiach od jego domu ma zostawić ten znak.
Narysował węglem runę "G" na stole. Wyglądała jak krzywe "F", ale dla mnie to była oczywista runa. Nie bez powodu uczyłam się tego wszystkiego.
-Każdy rusza jutro o świcie, rozumiemy się? Dam dla was po mapie, a wy przygotujcie się dobrze do tej wyprawy. Mam nadzieję, że wszystko jest ustalone. Ktoś ma jakieś pytania?
Nikt nie podniósł ręki.
-W takim razie spotkanie uznaję za zakończone.
Powoli każdy wstawał od stołu. Podeszłam szybko do wyjścia i stanęłam obok. Na szczęście Kili wychodził ostatni. Kiedy go zobaczyłam, szybko chwyciłam za rękę i zaprowadziłam w ciemny zakątek.
-Spokojnie, Alir! Gdzie się tak spieszysz? - zaśmiał się.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz starszego brata? Chyba powinnam wiedzieć?
-Jakoś się nie składało. Jeśli chcesz, to możecie się teraz poznać.
-Kili, pocze...
Nie dał mi dokończyć. Zaciągnął mnie przed wielką sosnę i kazał zaczekać. Zestresowana stałam tam i patrzyłam się w ziemię. W końcu usłyszałam cichą kłótnię dwóch męskich głosów.
-Kili, czyś ty oszalał? Myślałem, że jej nie znasz! A teraz mi mówisz, że to twoja przyjaciółka?!
-Och, uspokój się bracie! To tylko dziewczyna i to jeszcze niezwykła! Nie bez powodu jest moją przyjaciółką!
-No dobra, ale mogłeś mnie wcześniej uprzedzić!
Kili tylko cicho zaśmiał się i popchnął go w moją stronę. Stanął obok mnie i uśmiechnął się przyjacielsko.
-Alir, przedstawiam Ci mojego brata, Filiego. Fili, oto moja najlepsza przyjaciółka, Alir.
-Fili, zawsze do usług - ukłonił się nisko.
-Alir. I nawzajem - dygnęłam. Kiedy się podniósł, miał czarujący uśmiech na twarzy. Ja także się uśmiechnęłam. Patrzyliśmy sobie w oczy chyba z minutę, dopóki Kili nie zainterweniował.
-Halo, moje gołąbeczki! Ja rozumiem, że przypadliście sobie do gustu, ale ja też tu jestem!
Potrząsnęłam głową.
-Dobra, Kili. Spokojnie, jeszcze o tobie nie zapomniałam.
-Właśnie, jeszcze.
-Oj nie przesadzaj! Przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak brat!
Przytuliłam go mocno, a ten zaskoczony wstrzymał oddech.
-No dobrze, musimy się przygotować na sporą wycieczkę! Nie wiem jak wy, ale ja chyba tej nocy nie zamierzam zmarnować. Do zobaczenia!
-Do zobaczenia, Alir!
Pobiegłam do swojego namiotu. Spakowałam cały możliwy zapas jedzenia i picia, zapasowe ubrania, kilkanaście ziół leczniczych, miski, moździerze, a następnie zabrałam się za broń. Wzięłam dwa kołczany strzał, swój niezawodny łuk, dwa sztylety, jeden miecz i mały topór. Potem ubrałam się w specjalny strój na takie podróże, walki, a potem schowałam po kolei broń. Dwa sztylety na plecy ułożone w krzyż, kołczan przez ramię, miecz do pochwy przy pasie, mały topór za pomocą pazuchą płaszcza, a łuk na lewe ramię. Następnie szybko pobiegłam przygotować kuca. Był cały biały z czarną plamką na prawym uchu. Usiodłałam go i zapakowałam na niego cały bagaż. Kiedy skończyłam, był już środek nocy. Nie chciało mi się spać, więc pobiegłam do pobliskiego lasu. Była piękna, gwieździsta noc, a ja siedziałam na czubku sosny wpatrując się w niebo. Kiedy odchyliłam się do tyłu, usłyszałam trzask gałęzi. Odwróciłam głowę i walnęłam się w czyjeś czoło.
-Aua!
-Przepraszam cię! Nie chciałem!
-No dobrze, dobrze. Nic się nie stało.
Pocierając swoje obolałe czoło, po raz pierwszy spojrzałam na sprawcę całego zajścia. Zamarłam. To był Fili.
-Nie... to znaczy... co... yyy - plątałam się we własnych słowach.
-Nic już nie mów - krasnolud złapał mnie za rękę. Spojrzałam mu w niebieskie patrzałki i zamilkłam. Nic już więcej nie mogłam wykrztusić...
Siemka! To mój pierwszy rozdział, więc proszę o wyrozumiałość. Jeśli masz jakieś uwagi to napisz je w komentarzu. Przyjmę każdą krytykę, ale tylko w kulturalny sposób. Jeśli spodobał ci się ten prolog, daj gwiazdkę! Nie zmuszam, ale to daje motywację. Chociaż i tak tego nikt nie przeczyta, więc po co ja to piszę? Nara!
CZYTASZ
My "The Hobbit"
FanfictionA jeśli zamiast 13 krasnoludów byłoby 14? Jeszcze jeden dołączyłby do nich, a dokładniej jedna? Alir to krasnoludzka dziewczyna z elficką krwią, która razem z Thorinem Dębową Tarczą wyruszyła, aby odzyskać Erebor. Nie wiedziała, że może to być walka...