Szłam za Thorinem. Od godziny szalała burza. Skalne zbocza były teraz bardzo śliskie i niebezpieczne. Zasłoniłam głowę czarnym kapturem, ale i tak cała moja twarz i włosy były mokre. Czułam jak z moich długich rzęs kapią maleńkie kropelki wody. Nagle jakiś kamień przesunął się pod moją stopą i straciłam równowagę. Na szczęście z tyłu złapał mnie Kili i nie spadłam w przepaść. Odetchnęłam z ulgą i szłam dalej. Nagle poczułam mocne drżenie podłoża i tylko zdążyłam przytulić się do ściany, kiedy przede mną spadł ogromny, czarny głaz.
-Trzymać się mocno!
Krzyk Thorina był ledwo słyszalny w tym huku. Po chwili ujrzałam ogromnego olbrzyma ze skał. A więc to prawda. Legendy nie kłamią!
-To nie jest zwykła burza! To walka olbrzymów!
Słowa Balina zaraz się potwierdziły. Za nami wyłonił się następny i od razu dostał głazem w skalistą pierś. Nagle poczułam jak podłoże się rusza. Za Kilim góra się rozstąpiła i zostaliśmy rozdzieleni. Okazało się, że stoimy na nogach trzeciego olbrzyma. Kiedy ten przestawił nogi i dotknęły one stałego podłoża, moja grupa szybko na nie zeszła.
-Szybko, skaczcie!
Wszyscy posłuchali się Thorina i przyspieszyli tempo. W oddali widziałam resztę kompanii utrzymującą z trudem równowagę. Kiedy zbliżyli się do nas, próbowali skoczyć, ale to spotkanie było na tyle krótkie, że nikomu by to się nie udało. Po chwili zauważyłam z przerażeniem, że nasi towarzysze niebezpiecznie zbliżali się do ściany. Kiedy zderzyli się z nią, równocześnie krzyknęłam z Thorinem.
-Fili!
Podbiegliśmy tam i odetchnęłam z ulgą. Na szczęście nie zostali zgnieceni, jak to na początku wyglądało. Pomogłam im wstać i ruszyłam za Thorinem. W końcu dotarliśmy do jakiejś jaskini.
-Dwalinie, sprawdź czy jest bezpieczna. Górskie jaskinie rzadko są niezamieszkane.
Dwalin poszedł z pochodnią na sam koniec pomieszczenia.
-Nic. Jest pusta.
-No to rozpalmy ognisko!
-Nie, nie tutaj - powstrzymał go Thorin. - Wyśpijcie się dobrze. Bifur! Pełnisz straż!
Ten kiwnął głową i stanął przy wejściu. Ja zdjęłam mokry płaszcz i przykryłam się nim. Niestety nie miałam niczego innego. Drżałam z zimna, mimo, że wołałabym tego nie okazywać. Na nieszczęście zobaczył to Fili. Poczułam przyjemne ciepło. Blondyn okrył mnie swoim płaszczem, który był suchy i ciepły od środka. Wtuliłam się w niego.
-Dziękuję, ale teraz będzie Ci zimno-powiedziałam drżącym głosem.
-Ci bardziej się przyda.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Blondyn tylko uśmiechnął się szeroko. Usiadł obok mnie, a ja położyłam swoją głowę na jego kolanach. Był lekko zdziwiony, ale też zadowolony. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam...Obudził mnie krzyk Thorina. Zaledwie zdążyłam otworzyć oczy, pode mną nie było już podłoża. Wrzasnęłam zaskoczona i poleciałam w dół za innymi. Lecieliśmy ogromnym korytarzem, a na końcu wylądowaliśmy w jakiejś pułapce. Niespodziewanie zaatakowały nas gobliny. Miały przewagę liczebną i wkrótce udało im się nas obezwładnić. Wyrywałam się im, ale Thorin spojrzał na mnie uspokajającym wzrokiem. Był dla mnie jak drugi ojciec. Pomagał mi, przygotowywał do podróży, wychowywał. Razem ze mną trenował walkę, a ja po kilku lekcjach już go pokonywałam w każdym pojedynku. Nie wiem skąd to miałam, dopóki mama nie powiedziała mi że mam to po moim prawdziwym tacie. Miałam wtedy lat 11. Tak, jedenastolatka pokonywała mężczyznę starszego od niej o ponad 60 lat. Nie wiem jak to możliwe. Zresztą, teraz mało mnie to obchodziło. Gobliny nas prowadziły przez drewniane mosty wgłąb góry. Po jakimś czasie dotarliśmy do króla goblinów. Siedział na ogromnym tronie, gruby, z wieloma pryszczami na brudnej skórze. Fałdy tłuszczu rozlewały mu się po całym ciele. Wzięło mnie takie obrzydzenie, iż myślałam, że zwrócę ostatni posiłek. Kiedy się przed nim zatrzymaliśmy, zszedł ze swojego siedziska i plując, zapytał.
-Któż to śmie wkraczać nieproszony do mojego królestwa?
Nikt się nie odezwał. Po kilku minutach wystąpił Thorin.
-Och, witaj Thorinie, synu Thraina, syna Throra. Król, król pod Górą - powiedział kłaniając się ironicznie. - A no tak, zapomniałem. Żadnej góry już nie masz! Więc nie jesteś królem. Jesteś nikim właściwie. - zatrzymał swoje przemówienie na falę kpiącego śmiechu. - Znam kogoś, kto wiele da za twoją głowę. Raczej wiesz o kim mówię. O twoim dawnym wrogu.
-Azog. To niemożliwe. Ten gad został pokonany wiele lat temu!
- Jesteś tego pewny? Przestań kłamać i mów, po co tu przyszliście!
Nie odezwał się do niego ani słowem.
-Skoro nie chcą mówić, będą śpiewać! - teraz skierował się do poddanych. - Przynieść łamacz kości. I przeszukać ich!
Gobliny rzuciły się na nas powtórnie. Ze złością oddałam im swój łuk, kołczan, dwa sztylety i miecz. Na szczęście toporku nie znaleźli. Kiedy jeden goblin wyjął miecz Thorina z pochwy, wrzasnął i odrzucił go jak najmocniej.
-To Pogromca Goblinów! Zabić ich, odciąć mu głowę! - król goblinów wydzierał się na cały głos. Dziesiątki stworów rzuciło się na nas ponownie, ale teraz musieliśmy już walczyć. Niestety cały czas mieli przewagę liczebną, a nam brakowało sił. Nagle poczułam jakąś siłę, która przygniotła mnie do ziemi. W tej ogromnej jaskini rozległa się niespotykana cisza. W tumanie pyłu zauważyłam wysoką sylwetkę Gandalfa. Po chwili usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.
-Wstańcie i walczcie - powiedział cicho. Kiedy powoli wstawaliśmy, rzekł ponownie. - Walczcie!
Chwyciłam szybko moją całą broń i skoczyłam w kierunku czarodzieja. Zaczęliśmy uciekać przed goblinami. Zbiegały się ze wszystkich stron i raz po raz wymachiwałam zręcznie mieczem. Mimo swojego starszego wyglądu, Gandalf radził sobie najlepiej z nas wszystkich. Pomagała mu też laska, którą blokował uderzenia, a ostrzem zadawał ciosy. Z łatwością pokonywało się gobliny, ponieważ były głupie i nawet nie potrafiły walczyć. Jednym zamachnięciem zabiłam trzy stwory i pobiegłam dalej za czarodziejem. Wykorzystywaliśmy wszystko co mieliśmy pod ręką. Drabiny, kładki, długie kije, budowę mostów. Najprostsze siły fizyki nam pomagały. Byliśmy zgraną grupą, więc nie sprawiało nam to problemów. Chociaż przyznaję, że mam kompletnie inny sposób walki. Nie wiem, chyba bardziej zręczny, wdzięczny, szybszy i celniejszy. Nie używałam dużej siły, wystarczyła moja wrodzona precyzja i skoczność. Każdy mój następny krok był pewny i przemyślony. W końcu udało nam się wydostać z tej góry. Słońce nas uratowało. Zatrzymaliśmy się w lesie. Padnięta usiadłam na kamieniach. Gandalf rozglądnął się nerwowo.
-Gdzie jest Bilbo?
Cisza.
-Gdzie jest mój włamywacz?!
-Chyba wymknął mi się, kiedy złapały nas gobliny - powiedział niepewnie Noin.
-Chcesz wiedzieć, gdzie jest niziołek? - spytał wściekle Thorin. - Pan Bilbo Baggins wykorzystał pierwszą lepszą okazję i wrócił do domu. Od dawna myślał o swoim fotelu w Bag End. Nie ma co go szukać. Jest już daleko stąd.
-Nieprawda.
Wszyscy odwrócili głowę w stronę hobbita.
-Bilbo!
Rozległy się radosne okrzyki.
-Jak ci się udało przejść obok goblinów?
Niziołek już otworzył usta, ale Gandalf go uprzedził.
-A czy to teraz ważne?
-Ważne. - powiedział Thorin. - Chcę wiedzieć. Dlaczego wróciłeś?
Bilbo zastanowił się krótko.
-Wiem, że mi nie ufasz Thorinie i nigdy nie ufałeś. Tak, przyznaję, często wspominam Bag End. Tęsknię za moimi książkami, fotelem. I dlatego wróciłem. Bo wy tego nie macie. Domu. Ktoś wam go zabrał. A ja wam pomogę go odzyskać.
Każdemu krasnoludowi zaszkliły się oczy. Mi także. Po chwili
wszyscy pogrążyli się w swoich myślach. To prawda, ciągle jesteśmy w drodze. Nie mamy stałego domu. Nie mamy własnego miejsca. Nasz dom jest w Erebor. Samotna Góra jest naszą ojczyzną. I nie możemy pozwolić jej sobie na zawsze odebrać! Z takich wspomnień wyrwało nas wycie warga.
-Z deszczu pod rynnę. Uciekajmy!
Siemaneczko! Jak tam życie? Bo ja tracę czas na pisanie tej opowieści. Przepraszam za mylenie krasnoludów (bo pewnie mi się to zdarzyło nie raz), ale kto zapamiętałby, które imię należy do którego krasnoluda. To naprawdę nie jest wcale łatwe! Sorka za jakieś drobne błędy w kolejności dialogów, bo to też nie jest proste do zapamiętania. Film nie jest taki krótki, jak książka. I trzeba mieć to na uwadze! Dobra tam, kończę, bo zrobiło się drętwo. Do zobaczenia!
CZYTASZ
My "The Hobbit"
FanfictionA jeśli zamiast 13 krasnoludów byłoby 14? Jeszcze jeden dołączyłby do nich, a dokładniej jedna? Alir to krasnoludzka dziewczyna z elficką krwią, która razem z Thorinem Dębową Tarczą wyruszyła, aby odzyskać Erebor. Nie wiedziała, że może to być walka...