Rozdział 7.

155 13 0
                                    

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale...jak wiecie nad weną się nie panuje. Ponadto mam pomysł na inną ksiazkę i zastanawiam się nad usunięciem tego opowiadania. Nic nie jest postanowione, ale wszystko jest możliwe, naraxie rzycze wam miłego czytania 😊.
George
Nie wierzę. Myślałem, że już wszystko w porządku. Że wszystko jest w najlepszym porządku. A ona mi wyskakuje z czymś takim! Mam cholerne 14 lat! One mają 12...
- Georggie..- usłyszałem za plecami jej głos. Brzmiał niepewnie. Obejrzałem się za siebie. Spojrzałem na nią. Mimo cieniutkiego łańcuszka od siostry, miała na sobie prezent odemnie. Zawsze go nosiła. Kocham ją. Kocham.  Co z tego że mam tylko 14 lat, nie ma ograniczenia wieku. Podszedłem do niej i pocałowałem. Nie wiem ile to trwało. Parę minut czy godzin. Przelałem w to wszystko ci czułem. Zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła bliżej. Po chwili się odsunęła.
- Lor...
- Tak?
- Kocham Cię - otworzyła szeroko oczy. Wiedziałem że tego nie mogę cofnąć. To było zdanie które można powiedzieć, ale nie można cofnąć. Ja jednak kontynuowałem - Kocham Cię i nie pozwolę żeby coś ci się stało. Oddam za ciebie życie. Chcę żebyś to wiedziała. Żebyś wiedziała, że nigdy cię nie zostawię. Nigdy. - spojrzała na mnie. Jej oczy nagle wypełniły się łzami. Byłem zaskoczony. Nie takiej reakcji się spodziewałem.   
- Lor, Lor, powiedz, zrobiłem coś złego? Przepraszam...o Merlinie..Lor..
Loren
- Georggie, przestań - spojrzał na mnie. Już otwierał usta żeby coś dodać. Podeszłam do niego i go pocałowałem. Po chwili wyplutł palce w moje włosy. Odsunęłam się od niego. Spojrzałam mu w oczy. Co z tego że jestem taka młoda. Kocham go.

                   * 2 lata później  *
Loren
Usłyszałam nieznośny pisk.
Co za debil stworzył budzik? Mam nadzieję że umierał w cierpieniu. Zwlekłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Wraz z siostrą mieszkamy w domu wynajętym przez Syriusza. Dzisiaj jedziemy do Wesleyów, z którymi jedziemy na mecz Quiddicha. Spotkam się Georgem. Jesteśmy najlepszą parą w Hogwarcie, konkurują z nami tylko Fred i Miona. Na nieszczęście Ron się chyba buja w Hermionie, i prubuje zrobić wszystko żeby zerwała z jego brat. Jest na straconej pozycji...
Spojrzałam w lustro. Włosy związałam w warkocz, który sięga mi za tyłek. Srebrne pasemnko wkłada w nim wspaniałe. Pomalowałam rzęsy tuszem, zrobiłam kreskę na oku, do tego błyszczyk i perfekcyjnie. Moja cera niczego nie potrzebowała. Figurę teraz mam bardziej zaokrągloną, oczywiście tam gdzie trzeba. Nie jestem straszliwie chuda, ale szczupła. Mam 166.7 cm wzrostu. W porównaniu do George który ma 190 cm jestem niziutka, ale jak na dziewczynę to przyzwoity wzrost. Jestem proporcjonalnie zbudowana. Wyglądam całkiem nieźle. Hermiona i Lai mówią że chłopcy się za mną oglądają, ale ja widzę tylko George. Kiedy skończyłam  poranną toaletę poszłam się ubrać. Wybrałam cieniutki jasnoniebieski sweterek, czarne rurki i moje ukochane martensy w kwiaty do kolan ( lato w Anglii jest dość zimne ). Do tego kremowa torebka, i jest idealnie. Różdżkę wsunęłam do buta, wzięłam walizkę, i poszłam zjeść śniadanie z Laily. Umyłam zęby, kiedy skończyłam usłyszałam pukanie do drzwi. Kiedy otworzyłam zobaczyłam mojego chłopaka. Rzuciłam mu się na szyję i namiętnie pocałowałam.
- Ehm..Lor powiesz mi gdzie jest twoja walizka? - usłyszałam głos Freda, który starał się powstrzymać przed śmiechem.
- W przedpokoju - powiedziałam i wróciłam do całowania George. Po chwili usłyszałam głos pani Molly.
- Dobra skarbeńki, musimy ruszać - szybko odskoczyłam od mojego ukochanego i spłonęłam rumieńcem. Usłyszałam śmiech bliźniaków i Laily. Rzuciłam im mordercze spojrzenie i z głową dumnie podniesioną złapałam Pana Arthura za rękę gotowa do teleportacji, czym ich tylko jeszcze bardziej rozśmieszyłam.  Po chwili stałam już w kuchni w Norze. Odrazu rzuciłam się Ronowi na szyję, potem Hermionie a na koniec mocno przytuliłam się do Harrego. Po chwili pojawili się bliźniacy i Laily z Panią Wesley, a potem Pań Wesley z walizkami. George chciał do mnie podejść, ale ja mu dalej nie wybaczyłam. Widząc to Rudy zaczął mnie łaskotać. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. 
- Dobra,dobra, już się nie gniewam tylko przestań - wydusiłam między napadami śmiechu.
- Ok - Fred uśmiechnął się szelmowsko. Dopiero teraz zauważyłam dwuch chłopaków stojących i przypatrujących nam się z głupkowatymi uśmiechami na twarzach.
- Ach, prawie zapomniałem, to jest Billy -pokazał na wyższego - a to jest Charlie - pokazał na chłopaka szerszego w barach - moi bracia.
- Miło mi was...- zaczęłam ale poczułam że się duszę w uścisku Charliego, a po chwili mogłam oddechnąć w delikatnym uścisku Billego.
- George, powiesz nam jakim cudem udało ci się poderwać taką dziewczynę? - Charlie puścił mi oczko.
- Ja sobie to pytanie zadaje od 4 lat, i dalej nie znam odpowiedzi - powiedział Fred i za chwilę jęknął z bólu, bo mimo wszystko George jest pałkarzem.
- Auuu, dzięki - spojrzał wilkiem na brata.
- Nie ma sprawy - mój chłopak wyszczerzył sie w głupim uśmieszku.
- Chodź mały, bo ci zaraz ta sztuczna szczęka wypadnie - powiedziałam, co spotkało się z śmiechem innych, i urażoną miną mojego misia.
- Oj kochanie, nie obrażaj się - zaczęłam go drapać za uchem. Automatycznie się uśmiechnął - Dobry piesek - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Ja ci dam pieska - George popatrzył się na mnie z przerażającym uśmiechem. Lekko się przestraszyłam.
- Georggie...spokojnie..opanuj się - zaczęłam cofać się w kierunku schodów, co sprawiło że George uśmiechnął się jeszcze szerzej. Zaczęłam uciekać po schodach wbiegłam do pokoju, zamykając drzwi. Odwróciłam się i wrzasnęłam tak że mnie chyba w Hogwarcie usłyszeli.
- Jakim cudem? - George uśmiechnął się leżąc na łóżku.
- Serio myślisz że z Fredem nie zrobiliśmy skrótów we własnym domu? Obrażasz mnie złotko - uśmiechnął się szelmowsko. Uderzyłam się w czoło, jak mogłam nie pomyśleć o tak przewidywalne rzeczy.
- A wracając do tego pieska...- uśmiechnął się cwaniacko - chyba powinnaś zostać ukarana. - George podszedł do mnie i podniósł mnie, nie zważając na moje protesty położył mnie na łóżku. Pocałował mnie. Muszę przyznać że był mistrzem w tej dziedzinie. Całowaliśmy się póki nie usłyszeliśmy huku za oknem. Spojrzeliśmy i zobaczyliśmy że Billy i Charlie robią bitwę na stoły. Zaczęliśmy się śmiać. Reszta dnia minęła spokojnie, nie licząc tego że George patrząc się na mnie włożył se lody do oka. To był jeden z najlepszych wieczorów mojego życia.

Harry Potter - Inna HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz