Jest rok 2044. Sierociniec Wool's, który został zburzony w 1997 roku, a następnie odbudowany cztery lata po fakcie, nie różni się wiele od poprzedniej placówki. Wciąż jest to wielki, czerwony, prostokątny budynek, z trójkątnym dachem i wieżą, który otacza wielki, ceglany mur. Jednak nie jest on, aż tak zaniedbały i nie przypomina starej rudery, która w każdej chwili może się zawalić.
Minęły czterdzieści trzy lata od jego ponownego otwarcia. Budynek nie jest ta samo piękny, jak na początku. Co po niektóre cegły wyblakły, a okna są różne - jedne nowe, drugie stare.
Mimo iż parcela nie prezentuje się doskonale, to dzieci mieszkające tam są zadbane.
Wśród wielu bawiących się sierot jest jedna dziewczynka, która od wielu lat nie śmieje się, nie bawi. Wszyscy się jej boją. Wszyscy jej unikają. Wszyscy się z niej śmieją i plotkują o niej. Nikt z nią nie rozmawia. Kiedyś miała przyjaciółki - Anne i Zoey. Niestety obie zostały adoptowane. Wpierw wszystkie trzy zostały przedstawione rodzinie, lecz wybrali Zoey. Dwa lata później, kiedy miały po osiem lat, Anne została adoptowana. Tylko czemu wszyscy się jej bali i nikt nie chciał jej adoptować? Dla innych dzieci była dziwna, a jej umiejętności straszne, zaś dorosłych przerażała jej mroczna aura, która była prawie że namacalna.
Dziewczyna potrafiła sprawiać, że przedmioty lewitują, zwierzęta robią co chcę oraz mówiła w dziwnym języku, brzmiało to jakby syczała. Jej imię to Alice. Nazwisko zaś dali jej pracownicy ośrodka. W aktach sierocińca Wool's było, iż ponad wiek temu w poprzedniej placówce urodził się chłopak. Także miał nadprzyrodzone zdolności, był to Tom Marvolo Riddle. Po nim Alice otrzymała nazwisko.
18 grudnia, w dniu jej urodzin odwiedził ją mężczyzna. Wyglądał na około 40 lat.
- Witaj Alice.
- Kim pan jest?
- Nazywam się Neville Longbottom. - przedstawił się.
- Jest pan lekarzem?
- Nie, jestem nauczycielem.
- Przysłali tu pana, aby mnie pan zbadał. Ja naprawdę nie wiem skąd to umiem. - tłumaczyła się.
- Posłuchaj Alice, to co potrafisz, to magia.
- Co? - zdziwiła się.
- Magia. Uczę w szkolę, gdzie dzieci takie jak ty się jej uczą.
- Naprawdę?
- Tak. Jestem tu, aby Cię do niej zabrać. - oświadczył uśmiechając się.
- To cud... - przerwała - nie, to nie prawda.
- Jestem taki jak ty Alice.
- Udowodnij! - rozkazała. Nagle książka, która leżała na biurku uniosła się, a na niej pojawiły się rośliny. Dziewczyna oniemiała z wrażenia. Spojrzałam na mężczyznę. - Wierzę panu.
Ten uśmiechnął się i dodał:
- A i mam dla ciebie coś. To od Twoich rodziców, dokładniej od matki - wyjął z kieszeni małe pudełeczko, które nagle powiększyło się. Podał go dziewczynce. W środku były niebieskie kolczyki, łańcuszek na głowę z również niebieskim diamencikiem na środku (to samo co na okładce) oraz...
- Patyk? Moja matka zostawiła mi patyk? - zdziwiła się.
- To różdżka. - zaśmiał się Neville.
Alice spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyła z nauczycielem do nowej szkoły. Kupiła do szkoły wymagane rzeczy, prócz różdżki. Wraz z mężczyzną poszła do sklepu Olivandera, aby powiedział jej co to za różdżka. Okazało się, że należała do Salazara Slytherina.
- Jedenaście i pół cala, wykonana z acacia xiphophylla, rdzeń róg Bazyliszka. - oznajmił, po czym Neville zaprowadził ją na peron 9 i ¾.
YOU ARE READING
False Accusations/Niewinna [Zakończone]
FanfictionMinęło 35 lat od Ery Lorda Voldemorta tym samym od jego śmierci. Hogwart został oczywiście odbudowany, a uczniowie ponownie przyjmowani do szkoły. Do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie trafia nowa uczennica. Jej dzieciństwo do 11 roku życia...