JOSHLER
Dziś wielki dzień... Nie spieprz tego Josh.
Powiedziałem sam do siebie. Dzisiaj mam się oświadczyć Tylerowi. Od roku się do tego zbieram... Tym razem musi się udać. Zaprosiłem go do restauracji. Najlepszej restauracji w mieście. Mam dwie godziny zanim wyjdę po Tylera. Posprzątam w domu. Pewnie po kolacji pojedziemy do mnie. Posprzątałem w godzinę. Pójdę wziąć prysznic i się przygotuję. Ubrałem koszulę i spodnie od garnituru. Przeczesałem włosy i założyłem kurtkę i wsiadłem do samochodu.
Muszę w końcu zafarbować te włosy.
Droga minęła mi szybko. Przez cztery lata nigdy nie byłem tak zestresowany jak teraz. Nawet przy naszym pierwszym razie.
- cześć kochanie - powiedział Tyler wchodząc do auta po czym złożył na moim policzku pocałunek.
- Heej - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się ciepło.
Rozmawialiśmy przez droga o rożnych głupotach, przez co mogłem na chwilę się rozluźnić. Dotarliśmy do restauracji. Szybko poszło. Zamówiliśmy jedzenie i siedzielismy w ciszy. Ale nie w tej niezręcznej. W restauracji było może sześć osób? To lepiej. Skończyliśmy jeść.
- to co idziemy? - spytał i chciał wstawać.
- usiądź jeszcze na chwilę... Chcę Ci coś powiedzieć...
- więc... Tyler te cztery lata które z tobą spędziłem były najlepszymi w moim życiu... Dałeś mi pełno niezapomnianych chwil... Sądzę że to dobry moment aby to zrobić - klęknąłem przed nim i wyjąłem pierścionek - Tylerze Joseph'ie czy... Czy ty chcesz zostać moim mężem?
Siedział zapłakany i patrzył na mnie uśmiechnięty.
- T-tak, będę twoim mężem - popłakał się i mnie przytulił. Ludzie parzyli na nas ale nic nie mówili. Wróciliśmy do mnie i zasnęliśmy razem przytuleni.Nie wiem czemu pisze takie cukierkowate rzeczy. Chyba po prostu potrzebuje żeby mi ktoś tak słodził czy cos XDD
Skomentujcie i zagłosujcie czy cos