9

10.2K 490 6
                                    

Leżałam na łóżku, przyglądając się sufitowi, który w tej chwili wydawał mi się ciekawszy niż wszystko dookoła. Nie mam pojęcia, po co pani Blackwood dzwoniła do Liv, teraz tylko słucham, jaka to jestem bezmyślna i nieodpowiedzialna. Podpierając się rękoma, podniosłam się do pozycji siedzącej i tym razem moją szczególną uwagę przykuła ściana naprzeciwko łóżka.

Może powinnam powiedzieć Liv, co się w zasadzie stało, ale nie widzi mi się, by przyjęła jakoś łagodnie wiadomość o tym, że ponownie zdarza mi się nie jeść, bądź wymiotować po zjedzeniu. Kilka lat temu było, ze mną naprawdę źle, a jakiekolwiek wsparcie miałam w zasadzie tylko u niej. Ojciec o tym wiedział, niby się martwił, ale do tej pory zdarzają mu się dziwne i niemiłe komentarze. Dokładnie tak było rok temu, gdy pojechaliśmy na święta do cioci. Minęło sporo czasu, zanim zaczęłam normalnie jeść, a tamtego wieczoru zwrócił mi uwagę odnośnie do widocznej fałdki, bardzo mnie to wtedy dotknęło i pamiętam, że od razu po kolacji poszłam wszystko zwymiotować.

Moje przemyślenia przerwała Liv, która jak huragan weszła do pokoju, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.

- Co się stało ? - spojrzałam na przyjaciółkę.
- Daj spokój, nieproszony gość — usiadła na brzegu łóżka, kierując delikatny uśmiech w moją stronę.
- To znaczy kto ?
- Nikt ważny. Porozmawiajmy lepiej na poważnie widzę, że coś się dzieje. Nie jestem głupia. Znowu zaczynasz mało jeść, nie chcesz mi chyba powiedzieć, że wróciłaś do tego — spojrzała na mnie zmartwiona.
- Daj spokój. Powiedz mi, kto to był — wstałam, przyglądając się dziewczynie.
- Nie. Odpowiedz mi lepiej, nie wróciłaś do tego, prawda ? - podniosła się z miejsca, patrząc na mnie wyczekująco.
- Liv nie chce się z tobą kłócić.
- Wiesz, że cię kocham i jesteś dla mnie jak siostra. Proszę, porozmawiaj ze mną.

Westchnęłam zrezygnowana i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, słysząc za sobą kroki przyjaciółki.

- Anne ! Poczekaj, porozmawiajmy.
- Liv, proszę cię. Chce zostać sama — spojrzałam na nią stanowczo, stojąc na środku korytarza.
- Poważnie ? - stała tak chwilę, świdrując mnie wzrokiem. Nie uzyskując jednak żadnej reakcji z mojej strony, zaczęła się ubierać. - Dobra rób, co chcesz, ale jutro tu wrócę i będziesz musiała mi wszystko powiedzieć, albo zadzwonię do twojego ojca, bądź lekarza.

Chwyciła za klamkę, otwierając drzwi i ku mojemu zdziwieniu na podłogę upadł Tom, przyglądając mi się z dołu z lekkim szokiem na twarzy. Spojrzałam na niego, a potem na przyjaciółkę, która tylko na jego widok przewróciła oczami.

- Nawet nie chce mi się słuchać jego idiotycznych tłumaczeń — prychnęła pod nosem, po czym odwróciła głowę w moją stronę. - Pamiętaj co ci powiedziałam, jutro sobie porozmawiamy bez żadnych wymówek, żegnam.

I robiąc duży krok, przeszła przez chłopaka i skierowała w stronę domu. Miałam lekkie wyrzuty sumienia przez to, że pozwalam jej wracać samej o tak późnej porze, ale gdyby tu została tylko byśmy się pokłóciły, nic więcej. Spojrzałam na chłopaka, który podnosząc się, stanął teraz naprzeciwko mnie.

- Co ty tu właściwie robisz ? - odezwałam się pierwsza, przerywając dziwną, a zarazem krępującą ciszę między nami.
- Przyszedłem zapytać co się stało, ale Liv nie chciała mnie wpuścić — mruknął, błądząc wzrokiem praktycznie wszędzie.
- Może miała swoje powody. Dlaczego nie możesz na mnie spojrzeć ? - spytałam zirytowana jego zachowaniem.
- Nie wiem, - mruknął może na minutę zawieszając na mnie swój wzrok - więc powiesz mi co się stało ? Wszystko w porządku ?
- Nie rozumiem, dlaczego miałabym ci mówić takie rzeczy — zaśmiałam się pod nosem w momencie, gdy dostrzegłam jego malinki na szyi. Ma chłopak tupet, by tu przychodzić.
- Dlatego, że się martwię.
- Mam rozumieć, że gdy najprościej mówiąc, pieprzyłeś się z jakąś dziewczyną to też się o mnie martwiłeś ?

Spojrzał na mnie zdezorientowany i chyba przypomniał sobie o wspomnianych przeze mnie malinkach, bo od razu poprawił kaptur swojej bluzy.

- No słucham — skrzyżowałam dłonie na piersi, przyglądając się mu uważnie.
- Anne, ja — westchnął — posłuchaj mnie uważnie, dobrze ?
- Tylko jeśli twoja historia jakoś mnie urzeknie — mruknęłam, odsuwając się od niego o kilka kroków.

Spojrzał na mnie, uważnie mi się przyglądając. Wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał, kilka razy wydawało mi się, że chce coś powiedzieć, gdy otwierał usta, ale zaraz potem je zamykał. Nerwowo zaciskał dłonie co wywnioskowałam po zmieniających się kolorach na knykciach jego rąk.

- Sam nie wiem, od czego zacząć — odezwał się nagle, tym samym wyrywając mnie z myśli. - Nie wiem, dlaczego się tak dzieje, ale działasz na mnie w dosyć irytujący dla mnie sposób. Wiem, że brzmi to teraz śmiesznie, bo połowę dzieciństwa ci dokuczałem, ale masz coś w sobie co sprawia, że jestem inny. Chce być inny. Nie potrafię tego do końca zrozumieć, ale jestem pewny tego, że gdy jesteś przy mnie to nie mam ochoty oglądać się za innymi dziewczynami. Robisz coś, czego nie robił nikt inny i jest mi przy tobie dobrze — spojrzał na mnie, a w jego oczach było widać lekką skruchę, szczerość ?

Nie rozumiem. Dlaczego mówi mi o tym wszystkim, a robi zupełnie co innego. Myśli, że jak zamydli mi oczy, tym uroczym gadaniem to zapomnę o tamtej dziewczynie. Co prawda nie byliśmy parą myślę, że nawet nie byliśmy niczym co ma jakąś nazwę. Spojrzałam na niego, orientując się, że teraz to on nie spuszczał ze mnie wzroku, wyczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.

- I dlatego pieprzyłeś inną dziewczynę jakąś godzinę temu ? - dosyć cicho zaśmiałam się pod nosem wpatrując się w niego zupełnie bez emocji.

W jego oczach pojawiło się coś na kształt bólu, spuścił głowę i zrezygnowany klęknął przede mną na kolana czym totalnie zbił mnie z tropu. Wyglądał tak bezbronnie, a jednocześnie, jak mały smutny chłopczyk, któremu coś zabrano.

- Co ty robisz ? - zapytałam spanikowana. - Wstawaj i nie wygłupiaj się.
- Przepraszam. Zdaję sobie sprawę, że moje przepraszam powoli staję się dla ciebie nic nie znaczące. Nic nie jest w stanie mnie usprawiedliwić, ale naprawdę cholernie cię przepraszam.
- Wstań — mruknęłam, przyglądając się mu.
- Zrozum, ja naprawdę się martwię o ciebie tak jak o nikogo w całym moim życiu. Nie umiem tego wyjaśnić ani tego, dlaczego tak się zmieniam, gdy przy tobie jestem. Tamta dziewczyna to był błąd, ale byłem zły i — przerwał na moment. - Nie ważne, nic mnie nie usprawiedliwia.
- Tom, powiedziałam żebyś wstał - zbliżałam się do niego.

Podniósł głowę i on, on naprawdę tego żałował. Uśmiechnęłam się do niego lekko i wyciągnęłam pomocną dłoń, by pomóc mu wstać. Podniósł się nie odrywając ode mnie oczu.

- Przepraszam — szepnął, ledwo się uśmiechając.

Ach Anne, jesteś głupia. Nie raz będziesz tego żałowała, gwarantuje ci to. Moja wewnętrzna bogini podsumowała całą sytuację.

- Już dobrze — mruknęłam, podchodząc jeszcze bliżej do chłopaka, stanęłam na palcach i delikatnie go przytuliłam.

Przez chwilę stał chyba lekko zdezorientowany moim zachowaniem, ale po chwili mogłam poczuć silne ramiona, które otuliły moją talię. Umocnił objęcie, jakby bał się, że za chwilę się od niego odsunę.

Ładnie pachnie, przymknęłam oczy, wciągając zapach jego perfum, który był idealnie wyczuwalny na bluzie. Czasem go zupełnie nie rozumiem i nie potrafię rozszyfrować, ale widzę, że on sam ma z tym problem. Wbrew pozorom jest troskliwy, opiekuńczy i naprawdę kochany, a mogłabym to stwierdzić nawet po tym, jak opiekuje się swoim młodszym bratem.

- Wszystko w porządku ? - mruknął.
- Tak, jestem tylko trochę zmęczona.
- Nic dziwnego, miałaś dzisiaj chyba wystarczająco dużo wrażeń, nie będę cię już męczył — złapał mnie mocniej i podniósł, oplatając sobie moje w nogi w pasie.
- Co ty robisz — oderwałam głowę od jego ramienia i spojrzałam na chłopaka pytającym wzrokiem.
- Niosę cię do łóżka.

Skierował się powoli do pokoju, ostrożnie wchodząc na górę po schodach i podtrzymując mnie jedną ręką, otworzył drzwi prowadzące do pomieszczenia. Czułam jego przyśpieszone bicie serca, szybciej unoszącą się klatkę piersiową i widoczną skruchę w oczach. Chłopak zbliżył się do łóżka i powoli do niego położył, przykrywając mnie kocem. Usiadł na brzegu materaca i spojrzał na jego bluzę, która swobodnie wisiała na krześle przy biurku, na ten widok jego kąciki ust uniosły się lekko w górę. Spojrzał na mnie ponownie i delikatnie nachylił się do mojego czoła, składając na nim krótkiego całusa.

- Śpij dobrze — szepnął, a po moim ciele przeszły dreszcze.

Czy ja na pewno chcę zostać teraz sama ? Spojrzałam na chłopaka, który z troską w oczach wpatrywał się we mnie.

Może i jestem głupia i będę tego żałowała, ale zawsze uważałam, że coś dzieje się po coś. Może moje życie ma właśnie tak wyglądać lub dopiero zmienić diametralnie przez chłopaka, siedzącego teraz na moim łóżku. Byłam wdzięczna, że w pokoju było ciemno i nie było widać rumieńców, które wpłynęły na moje policzki.

Raz się żyję !

Podniosłam się, łapiąc chłopaka za bluzę. Przyciągnęłam go do siebie i złączyłam nasze usta.

TOM POV:

Otworzyłem szeroko oczy, na początku nie odwzajemniając pocałunku, ze względu na szok, jaki panował nie tylko w moim umyśle, ale i na twarzy. Poczułem dwie drobne dłonie na swoich policzkach i nie pragnąłem niczego więcej jak tego by ta chwila się nie skończyła. Objąłem ją delikatnie, sadzając na swoich kolanach i odwzajemniłem pocałunek.

Był to delikatny pocałunek, taki jakiego nigdy wcześniej nie doznałem. Smakowała lodami czekoladowymi w dodatku siedząc na moich kolanach, była taka drobna.

Oderwaliśmy się od siebie dopiero, wtedy gdy zabrakło nam powietrza. Spojrzałem na nią, co dziewczyna odwzajemniła delikatnym, zawstydzonym uśmiechem. Przytuliłem mocno jej ciało, wtulając twarz w jej rozpuszczone, puszyste włosy.

- Tom ? Nie chciałbyś dzisiaj ze mną zostać ? - mruknęła, bawiąc się sznurkiem od kaptura przy mojej bluzie.
- Pod warunkiem, że jutro na poważnie porozmawiamy. Liv też była zmartwiona całą sytuacją, patrząc na ciebie, więc nie mów mi, że to nic poważnego — spojrzałem na brunetkę.

Chciałem czy nie, stała się dla mnie ważna i może nie potrafię nazwać naszej relacji, a wiele osób jej nawet nie zrozumie, ale chcę ją poznać na nowo. Zmarnowałem już wystarczająco dużo czasu.

- Ech, niech będzie.

Uśmiechnąłem się, kładąc dziewczynę ponownie do łóżka i sam ułożyłem się obok, przykrywając nas kocem.

It is what it is ( w trakcie poprawek )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz