Po obiedzie postanowiłam posprzątać w domu. To prawda, dużo imprezuję, ale bez przesady nie mam zamiaru mieć w domu wysypiska śmieci. Wzięłam się za odkurzanie i ścieranie kurzy. W głowie cały czas przypominałam sobie sytuację jaka zaszła z chłopakiem, jego wzrok, dotyk.
STOP.
Wyłączyłam odkurzacz i rzuciłam się na kanapę, po prostu na niej leżąc i patrząc w sufit, dopóki nie usłyszałam dźwięku wiadomości z mojego telefonu. Wzięłam go ze stolika i spojrzałam na wyświetlacz.
LIV: Anne! Nie uwierzysz, kto przyjeżdża ! Poza tym ty mała suko mogłabyś, chociaż do mnie oddzwonić lub odpisać.
JA: Nie mam pojęcia kto może przyjeżdżać. Naprawdę Cię przepraszam, ale mam strasznego kaca i źle się czuję. ;c
Skłamałam, ale co miałam jej powiedzieć ? „Nie bądź zła, po prostu schlałam się jak świnia i Tom musiał mnie zanieść do domu. Dodam, że spał ze mną, ale tylko spał, a potem się całowaliśmy. A ty jak się czujesz ?„ Jeszcze mi życie miłe.
LIV: Ojejku moje biedactwo ! A więc przyjeżdża Emil ! Potrzebujesz czegoś ? Może do ciebie przyjadę.
Już miałam odpisać, gdy przerwał mi dźwięk dzwonka, rozchodzącego się po mieszkaniu. Nie przypominam sobie, żebym kogoś zapraszała, chcąc nie chcąc, podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi.
- Kogo znowu niesie — mamrotałam pod nosem w międzyczasie, otwierając drewnianą powłokę.
- Nic się nie zmieniłaś. Marudna jak zawsze.
Otworzyłam szeroko oczy, słysząc dobrze znany mi głos. Na werandzie stał uśmiechnięty od ucha do ucha Emil. Spodziewałabym się każdego, ale nie jego. Emil to mój przyjaciel, a właściwie nasz wspólny razem z Liv. Przyjaźniliśmy się od małego. Odkąd pamiętam, zawsze spędzał z nami mnóstwo czasu, zamiast z chłopakami. Niestety cztery lata temu przeprowadził się na stałe do Kanady, mimo że nasz kontakt nie był już tak stały, jak przed jego wyjazdem, momentami cholernie mi go brakowało. Na mojej twarz w jednej chwili pojawił się uśmiech, a zaraz po tym rzuciłam się na chłopaka, obejmując go w stęsknionym uścisku.
- Szczerze mówiąc, myślałem, że już tego nie zrobisz — zaśmiał się, a ja czułam, jak jego silne dłonie oplatają moją talię.
Zmienił się. Już nie był wychudzonym nastolatkiem, jakiego go zapamiętałam. Teraz obejmowały mnie umięśnione, silne ramiona. Wyrósł, co skutkowało tym, że stałam teraz na palcach, by swobodnie objąć jego szyję. Jest przystojniejszy, mogłabym powiedzieć, że nawet seksowny. Jego blond włosy są teraz czarne, a grzywka swoją drogą jak zwykle, żyjąca swoim życiem wyróżniała się niebieskim refleksami, które doskonale komponowały się z kolorem jego oczu.
- Emil, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że cię widzę. Nie zdajesz sobie sprawy, jak za tobą tęskniłam — odsunęłam się od niego, nadal ze szczerym uśmiechem. - Liv pisała, że przyjeżdżasz, ale nie sądziłam, że to będzie takie szybkie.
- NIESPODZIANKA ?! - zaśmiał się.
Przytulił mnie mocno jeszcze raz, tym razem podnosząc i wchodząc do domu. Pachniał nadal tak samo, jak go zapamiętałam i rzeczywiście przypakował. Pamiętam jak za dzieciaka, zawsze ze mną przegrywał, gdy się „biliśmy", a teraz swobodnie niósł mnie do salonu. Usiadł na kanapie, sadzając mnie na swoich kolanach.
- Najlepsza niespodzianka, jaką do tej pory miałam. Czekaj zrobię nam coś do picia i porozmawiamy — już chciałam wstać, gdy chłopak ponownie mnie do siebie przyciągnął.
- Spokojnie Słońce, przyjechałem na miesiąc. Będziemy mieli jeszcze czas na kawkę i herbatkę, teraz opowiadaj co u ciebie — zaśmiał się.
- W zasadzie nic ciekawego się nie dzieje. Tata jak zwykle ciągle zajęty pracą, więc siedzę sama.
- Ach, powinnaś znaleźć sobie w końcu jakiegoś chłopaka, nie siedziałabyś sama, już nie mówię o dodatkowych korzyściach — poruszył znacząco brwiami, na skutek czego na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Przestań, po co mi chłopak, dobrze jest tak, jak jest. A co u Ciebie ?
- Tak jak mówiłem, przyjechałem na miesiąc, ale możliwe, że zostanę na stałe. Skończyłem szkołę, a Kanada niczym ciekawym mnie nie przyciąga. Rodzice i tak stwierdzili, że to mój wybór, a tu mam więcej wspomnień i miejsc, do których chcę wracać — mruknął, przeczesując palcami swoją grzywkę. - Poza tym może w końcu uda mi się Ciebie poderwać — zaśmiał się.
- EMIL — przeciągnęłam jego imię, pstrykając go lekko w nos. - Dałbyś już spokój. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie chcę tego zmieniać.
- Tak, wiem. Doskonale pamiętam twoje słowa przed moim wyjazdem, ale naprawdę szczerze cię kochałem — uśmiechnął się smutno. - Masz racje, nie chciałbym nigdy cię stracić, po tylu latach nadal cię kocham, ale to już nie to samo. Myślę, że i tak nie jesteśmy sobie pisani, więc po co narażać naszą przyjaźń.
- Cieszę się, że tak to rozumiesz.
- Tylko nie możesz mnie ponownie w sobie rozkochać — zaśmiał się, ukazując równy rząd śnieżnobiałych zębów.
- Dobra, dobra postaram się tego nie zrobić. Jesteś może głodny ?
Na moje pytanie oczy chłopaka zabłysły, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech, którym był moim ulubionym ze wszystkich jego uśmiechów.
- Jeśli pytając, czy jestem głodny. Masz na myśli zrobienie razem naleśników, to jak najbardziej. - zaśmiał się.
- Dokładnie o tym pomyślałam mój drogi Emilu. - zaczęłam się śmiać i wstając, pociągnęłam go za sobą do kuchni.
- Panie i Panowie ! Drodzy widzowie i słuchacze już dziś finał finałów ! Dwóch naszych zawodników stanie dziś w rywalizacji o najlepszy deser — zaczęłam komentować do drewnianej łyżki, tak jak robiliśmy to kiedyś.
Obserwowałam chłopaka, który śmiejąc się głośno, szukał czegoś w szufladzie, po chwili odwrócił się w moją stronę z metalową chochlą i ledwie powstrzymując śmiech, dołączył się do mnie.
- Drodzy państwo w lewym narożniku kuchni niesamowita Anne Hilton. Mistrzyni płonących kuchni to dzięki niej poznają państwo tajemnice hell's kitchen. Łyżką kuchenną operuję lepiej niż sama Magda Gessler. Jest pewna siebie i na pewno łatwo nie da za wygraną. Jej rywalem natomiast będzie sam Emil Knowles i chyba tu nie trzeba nic więcej dodawać, mistrz zawsze pozostaje mistrzem.
Przyglądałam się chłopakowi, praktycznie leżąc na kafelkach ze śmiechu. Dobrze wiedział, że jestem kompletną łamagą, jeżeli chodzi o gotowanie, tym bardziej pieczenie. Potrafię przyrządzić najprostsze potrawy, jakie istnieją, chociaż nie wiem, czy jajecznicę mogłabym nazwać potrawą. Natomiast Emil zawsze był mistrzem gotowania, zanim się przeprowadził bardzo często u mnie spał, a wtedy mogę naprawdę przyznać, że nie głodowałam, a wręcz czułam się, jakbym mieszkała w co najmniej pięciogwiazdkowej restauracji.
Śmiejąc się do siebie nawzajem, zaczęliśmy wyciągać wszystkie potrzebne składniki i sprzęty, które na pewno się nam przydadzą. Ułożyliśmy wszystko na kuchennej wyspie i zaczęliśmy działać. Oczywiście od czasu do czasu zerkałam na przyjaciela, chcąc podpatrzeć co do czego i ile dodaje. Zwycięstwo miał w kieszeni i to było pewne, tak jak już mówiłam on w przeciwieństwie do mnie, potrafił gotować. Ja natomiast mogłabym się nazwać mistrzem podgrzewania pizzy w mikrofali.
Z pełnym skupieniem na twarzy, próbowałam rozdzielić białko od żółtka, gdy po mieszkaniu ponownie rozległ się dźwięk dzwonka. Podskoczyłam przestraszona, czego efektem było upuszczenie żółtka do miski z białkami. Mruknęłam wkurzona pod nosem, zerkając na przyjaciela, który powstrzymywał śmiech, bez problemu rozdzielając jajka jedną ręką, natomiast drugą odmierzał mąkę.
AHA ?
- Nawet nie waż się zaśmiać — burknęłam. - Pójdę otworzyć.
Poinformowałam przyjaciela i ruszyłam ponownie tego dnia w stronę drzwi. Jak to Liv to chyba ją uduszę. Zawsze wchodzi jak do siebie, a nagle zachciało się jej dzwonić. Odblokowałam zamek w drzwiach, otwierając je.
- Cześć — po drugiej stronie stał nie kto inny jak Tom. Ubrany w krótkie sportowe spodenki i bluzę z logo nieznanego mi zespołu. Przyglądał mi się z tym swoim uśmieszkiem na twarzy — chciałem zapytać, czy masz na dzisiaj jakieś plany. Organizujemy ognisko na plaży, wszyscy pewnie wpadną.
- Tom.. - zaczęłam, ale chłopak kontynuował.
- Będzie też jakieś jedzenie i standardowo jakiś alkohol do picia. Pomyślałem, że fajnie jakbyś wpadła. Mike mówił, że ma przyjść z Liv..
- Anne słońce ! Naleśnik Ci się spalił — z kuchni dobiegł nas głos Emila, a po krótkiej chwili był już za mną. Spojrzałam na jego rozbawioną twarz ubrudzoną od mąki — Z przykrością stwierdzam, że prze.. - przerwał, zwracając wzrok w stronę drzwi.
Tom i Emil nigdy za sobą nie przepadali. Emil zastąpił Toma, gdy ten zaczął mi w późniejszym dzieciństwie dokuczać, a temu drugiemu w zasadzie nie wiem, o co chodziło. Chłopak spojrzał na mnie, a następnie skierował wzrok na Emila, uśmiechnął się pod nosem, do czego dołączyło ironiczne zaśmianie się.
- Albo wiesz co — spojrzał ponownie na mnie, robiąc krok do tyłu — nie ważne, taka impreza to i tak nie na twój poziom. Zapomnij — jego spojrzenie stało się chłodne, a on sam odwrócił się na pięcie i skierował w stronę auta, po drodze odpalając papierosa.
Co ?! O co mu chodzi do jasnej cholery ? Nie mój poziom ? Chyba nikt nie działa mi tak na nerwy, jak ten człowiek. Raz jest milusi, a następnym razem robi coś takiego. Mówiłam coś, że może się zmienił ? Żartowałam.
- KRETYN ! - krzyknęłam za nim w odpowiedzi, widząc tylko środkowy palec jego dłoni.
Zamknęłam z hukiem drzwi, czując, jak wszystko we mnie buzuje. Jak można być takim idiotą ? Moi drodzy, na to pytanie zna odpowiedź jedynie Szanowny Pan Thomas.
Wróciłam do rzeczywistości, spoglądając na przyjaciela, który przyglądał mi się jednocześnie, marszcząc brwi.
- Za kogo on się uważa, żeby się tak do ciebie odzywać — warknął, najwyraźniej też wkurzony całą sytuacją — następnym razem, jak jeszcze raz się tak odezwie, to zobaczysz, że pożałuje.
- Daj spokój Emil. Gówna się nie dotyka — machnęłam ręką, marszcząc nos na dziwny zapach, jaki dotarł do moich nozdrzy — ej ? Czujesz ?
- Jakby się coś paliło — mruknął, wąchając powietrze. Zmarszczył brwi, chwilę później otwierając szeroko oczy — matko jedyna ! Mój naleśnik — pobiegł do kuchni, a ja wybuchłam głośnym śmiechem.
Koniec końców, z naleśników nie pozostało nic, a my straciliśmy chęci, by piec kolejne. Po długim debatowaniu na temat tego, co zjemy, zdecydowaliśmy się na pizze, oczywiście nie obyło się bez kłótni. Od zawsze mieliśmy z tym problem, jaką kto chce i z czym, a gdy dochodziliśmy już do porozumienia, to nagle komuś coś jednak nie pasowało. Wyszło, że zamówiliśmy więc zwykłą. Największą, jaka była, na podwójnym cieście z serem.
Szczerze mówiąc, dobrze było mieć go znowu przy sobie. Przynajmniej nie myślałam o Tomie.
CZYTASZ
It is what it is ( w trakcie poprawek )
Roman pour AdolescentsKolejnego wieczoru nalej w kieliszki bananowo-marchewkowego kubusia, usiądźcie na podłodze i po prostu rozmawiajcie o pierdołach. Nie obrażaj się, gdy ona chce wyjść z przyjaciółmi i zamiast rzucać dupą nalej jej wannę pełną gorącej wody, by po cały...