ONE

339 20 16
                                    

Ręce trzęsą mi się ze strachu. Nienawidzę tutaj przychodzić. To przypomina mi tylko o bólu, który nadal czuję. To tak, jakby wielka czarna dziura wyssała z ciebie wszystkie emocje, pozostawiając jedynie ból i smutek.

Pociągam za klamkę, a wielkie drzwi otwierają się, ukazując środek kościoła. Zdobienia ciągną się przez cały budynek, okalając także jego ściany.

Idę po wytartych płytach w stronę dwóch grobów[1], znajdujących się po drugiej stronie kościoła, na które patrzą namalowane na ścianie dwa aniołki. Jeden z lewej, drugi z prawej strony. Uśmiechają się, jakby nie były świadome, na co patrzą.

Niewzruszone.

Odkąd tu przychodzę (niedługo minie pięć miesięcy), nie przyglądałam im się zbytnio.

Teraz patrzę na nie i dostrzegam coś, na co wcześniej nie zwracałam uwagi. Ich oczy są smutne. Mimo, że na ich twarzach malują się szerokie uśmiechy w ich oczach widzę... współczucie.

Zupełnie jaby razem ze mną przeżywały tę tragedię, jakby tak jak ja, straciły kogoś im bliskiego i cicho szeptały do mojego ucha: "Nie martw się Audrey. Z czasem wszystko się ułoży".

Zabieram z grobów kwiaty, które przyniosłam tydzień temu. Zwiędłe i suche. Umarły, tak, jak moi rodzice. Na ich miejsce, obok kwiatów, które przyniosłam wczoraj, kładę te nowe, które przynoszę dzisiaj ze sobą.

Robię tak dzień w dzień od około pięciu miesięcy. Rodzice lubili być otoczeni przez kwiaty. W domu było ich mnóstwo.

Mama była kwiaciarką, stąd zamiłowanie do kwiatów, zaraziła tą pasją także tatę.

Łza kręci mi się w oku na wspomnienie rodziców. Mrugam szybko, aby przegonić słony płyn.

Wyczuwam czyjąś obecność. Kiedy wchodziłam do kościoła, ten był pusty.

Jak bardzo się zamyśliłam, że nie usłyszałam, jak ktoś wchodzi?

Odwracam się i widzę chłopaka siedzącego w ostatniej ławce. Patrzy na ołtarz zamyślony.

Jego oczy są niebieskie. Jak niebo przed burzą, albo wzburzony ocean. Smutek w jego oczach mnie zaskakuje. Jest mi go trochę żal. Może mi się jednak zdaje?

Czy on nie mruga?

Ma na sobie czarną bluzę zapiętą pod samą szyję i czerwoną czapkę na głowie. Mam ochotę podejść do niego i powiedzieć mu, żeby ją zdjął, bo takie są zasady w kościele, jednak tego nie robię. Z jego nakrycia wystają ciemnobrązowe włosy. Prawie czarne.

Wpatruję się dłuższą chwilę w chłopaka. Ten jednak dalej patrzy przed siebie, nadal nie mrugając.

Postanawiam nie patrzeć dłużej na chłopaka, więc zabieram ze sobą zwiędłe kwiaty i wychodzę.

Lecz przed oczami nadal mam obraz jego smutnych, niebieskich oczu.

[1] idk czy w kościele mogą być groby, ale na potrzeby tego opowiadania je tam umieściłam

※※※※

Wiem, że miał być jak wrócę z wakacji, ale u mnie pada i nie miałam co robić.

Mysterious BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz