Miłość ważna, ale rodzina najważniejsza... Część 5

570 28 6
                                    

   Obudziło mnie głośne stukanie obcasów. Podniosłam głowę ziewając. Spojrzałam na Lily i uśmiechnęłam się do niej radośnie. Wstałam z kanapy, zostawiając tym samym śpiącego James'a samego na kanapie. Pobiegłam do pokoju szybko się ubrać i umyć. Gotowa zeszłam na duł gdzie czekała na mnie Lily z Remusem. Poszliśmy razem na na śniadanie. Rozmawialiśmy razem i śmialiśmy się. Po czasie doszedł do nas Syriusz wraz z Peterem. Dziwne było to, że nie ma z nami jeszcze James'a. O ile kojarzę gdy schodziłam na śniadanie nie było go już na kanapie. Zrezygnowana poszłam do pokoju.

   Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam poszukać James'a. Jednak Potter to Potter nie wiadomo co mu strzeli do głowy. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku jego pokoju.

     Gdy stałam już pod jego drzwiami delikatnie zapukałam.

-Proszę - usłyszałam ciche pozwolenie na wejście.

    Gdy weszłam do pokoju przeraził mnie widok jaki tam zastałam. W łóżku leżał, zakryty po sam nos, James. Był strasznie blady.

-Hej kochanie. - uśmiechnęłam się do niego - dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś chory? - zapytałam zamykając w tym samym czasie otwarte na całą szerokość okno. Mądre prawda?

-Hej - uśmiechnął się do mnie smutno - nie chciałem cię martwić. nic mi praktycznie nie jest.

     Przyjrzałam mu się uważnie. Biedak nawet nie mógł głowy podnieść z bólu, ale będzie zaprzeczał, że nic mu nie jest. No trzymajcie mnie. Coś czuje, że ktoś tu pobawi się w pielęgniarkę.

   Tak jak mówiłam, tak robiłam. Codziennie przychodziłam na rano do James'a przynosząc mu gorącą herbatę i śniadanie. Po zajęciach przychodziłam z notatkami dla niego i obiadem. Tak samo było z kolacją. Co jakiś czas zostawałam nawet na noc.

   Z każdym dniem Potter czuł się coraz lepiej, aż w końcu był jak nowo narodzony.

-Dziękuję ci kochanie - posłał mi szczery uśmiech.

-Ależ nie ma za co - uśmiechnęłam się do niego.

-Jest- powiedział i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej.

   Po chwili dołączyli do nas chłopacy. Przez całe popołudnie śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Nasze śmiech słychać było w całym Hogwarcie. 

    Gdy szczęśliwa szłam przez korytarz szkoły wpadłam na swojego brata.

-Heej uważaj trochę - zaśmiałam się uśmiechając się do niego promieniście.

-Tsaa.. Cześć - burknął - będę uważać - powiedział i chciał odejść. Gdy próbował mnie wyminąć chwyciłam go za nadgarstek powodując tym by się zatrzymał.

-Ej zaczekaj. Coś się stało, że jesteś taki przygnębiony? - zapytałam się patrząc na niego ze smutkiem?

-Ohh Juli bo ty nie wiesz jak ja się cały czas czuje - odpowiedział patrząc na mnie smutnym wzrokiem.

-To powiedz mi wszystko. Obiecuje ci pomóc jak tylko będę mogła. - powiedziałam siadając na pobliskiej ławce. Severus popatrzył na mnie niepewnym wzrokiem - no chodź - ponagliłam go. - O co chodzi - powiedziałam, gdy już usiadł koło mnie.

-Bo ty jesteś tu taka szczęśliwa. Masz wszystko i chłopaka i przyjaciół. Ja nie mam tu nic. Jestem kompletnie sam. Nikt nie chce ze mną nawet rozmawiać - przyznał. W tym momencie poczułam się okropnie. Jest moim bratem, a ja z nim nawet nie rozmawiam w wolnym czasie.

-Od teraz się to zmieni - przyznałam uśmiechając się do niego.

-Ale jak to? - zapytał zmieszany. Chwyciłam go za rękę.

-Jesteś moim bratem, więc nie mogę pozwolić abyś był smutny. Od teraz będziesz rozmawiał i przebywał z nami - powiedziałam z jeszcze większym uśmiechem.

-Nie wiem czy twoi znajomi się na to zgodzą - odparł

-Oni nie mają nic do gadania....


  

Zakochani Huncwoci  | J. PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz