-Carter! Dobrze, że jesteś! Pomóż Berenice rozsiodłać Smerfa i przygotować Rocket do jazdy. Dwa konie wystarczą, to nie będzie duża grupa.
Mi?! Pomóc?! - zdziwiła sie dziewczyna, spiorunowała tylko Amber, ale nie odezwała sie ani słowem. Obróciła się w stronę chłopaka, który trzymał Smerfa za wodze, po czym odwrócił sie i ruszył w stronę boksu wierzchowca. Szatynka ruszyła posłusznie za nim. Kiedy znalezli sie za zakrętem stodoły niszcząc piękną ciszę, Carter zaczął coś mruczeć pod nosem.
-Co tam gadasz? - podeszła do niego bliżej.
-Hymm... jestem troszkę zdziwiony, że nie umiesz rozsiodłać konia, skoro masz swojego.
-Słucham? Ja nie umiem rozsiodłać konia?
-Albo nie robisz tego tak perfekcynknie jak ja. No bo niby dlaczego Amber kazałaby Ci iść ze mną?
-Nie wiem co myśli sobie Amber, ale ja umiem rozsiodłać konia!
-Dobrze - Carter jakby odporny na zdenerwowany ton dziewczyny mówił spokojnie - to ty idź rozsiodłaj Smerfa, a ja przygotuję Rocket.
-Dobrze. - Zgodziła sie twardo Berenika. Przechwyciła wierzchowca i dokonała tego, czego zarzucono jej nie potrafić. Zrobiła to najszybciej jak tylko mogła, żeby Carter nie czekał na nią długo, a nie wykluczone, że zaimponowałaby mu szybkością pracy, jednak, kiedy ona dumym krokiem ruszyła w strone boksu klaczy, chłopak czekał na nią już przy wyjściu ze stodoły.
-Co tak długo? - Zapytał spoglądając na niewidzialny zegarek na swojej ręce. Berenika otworzyła buzię ze zdziwienia i nieobecnym krokiem ruszyła za blondynem, który zniknął już za ścianą. Czy to możliwe, że rozsiodłanie konia zajęło jej tak dlugo, że Carter zdążył już osiodłać Rocket? Niemożliwe...
-Nika! - zdyszany głos Amber wybił szatynkę z transu. - Czy mogłabyś pójść osiodłać Damę? Przyjechało dwa razy wiecej dzieci, niż mi powiedziano i nie mam pomysłu, kto moglby być tak potulny jak ona...
-Rozumiem, już idę.
Przy boksie Białej Damy stała Cassidy i przyglądała się klaczy.
-Cygaro już na wybiegu?
-Tak... Wiesz co, idziemy wieczorem z Careterem na kawę, dołączysz się?
-Cass... proszę Cię... nie bądź śmieszna. Ja wszystko rozumiem, że zachowałam się źle i tak dalej, ale nie zmuszaj mnie do spędzania z nim czasu. - Berenika otworzyła boks.
-Ale bedziemy z nim pracować, nie uważasz, że powinnyśmy go poznać? - Cassidy podała siodło przyjaciółce.
-Nie, Cass. Nie będziemy z nim pracować. On przyjechał przygotowywać się do zawodów, pamiętasz? Poza tym... on mnie nie lubi. Jeżeli umówił sie z tobą, to nie widzę najmniejszego powodu, żebym miała się do was przyłączyć.
-Ale on umówił się z nami obiema. Zapytał, czy nie miałybyśMY ochoty pójść z nim do kafejki za rogiem.
-A ja nie mam ochoty. Poza tym... wieczorem na kawę?
-Nie daj sie prosić! Wyobraź sobie, że idziesz tam ze mną, a on jest tylko miłym dodatkiem. - Nalegała blondynka i nie dawała za wygraną.
-Miłym? Chyba tylko dla Ciebie.
-Ber, proszę... - Kiedy blondyna zrobiła minę numer 76 Berenika już nie miała serca jej omawiać.
-Ale idę tam, wypijam herbatę truskawkową i wychodzę.
-Zobaczysz, sama nie bedziesz chciała wychodzić.
Dziewczyny zabrały Białą Damę na wybieg gdzie juz czekała gromadka dzieciaków. Niektóre płakały, wycierając swoje smarki w długą spódnice opiekunki, inne nieposłusznie biegały pomiędzy końmi i piszczały, a jeszcze inne stały i po prostu sie wszystkiemu przyglądały. Po niezwykle męczącej zabawie z sześciolatkami przyjechali po nich rodzice, a Cassidy i Berenika poszły sie przebrać.
-Już wiem, czemu nie bede miała dzieci. - Poskarżyła się blondynka.
-Czemu? Doskonale sobie z nimi radziłaś! Słuchały się tylko ciebie.
-Ale to za dużo... zaraz bede musiala wracać do mojego domowego przedszkola... od kiedy mama sie źle czuje, wszystko spadło na moją głowę.
-A jak ona sie trzyma?
-O nie nie nie nie nie nie nie nie... 37 nieodebranych połączeń od taty... musze iść zadzwonić, oby nic sie nie stało... - Cass zabrała rzeczy i wystrzeliła jak z procy. Berenika całkiem oszołomiona nie wiedziała co sie stało. Kiedy już sie przebrała i zabrała wszytskie swoje rzeczy w drzwiach wpadla na nią przyjaciółka.
-Ber, strasznie cie przepraszam, musze lecieć, odezwę sie później. Moge zabrać rower?
-T-tak, weź...
-Dzięki, jesteś wielka. - Skończywszy szybką wymianę zdań,blondynka najszybciej jak tylko mogła wskoczyła na dwukolowiec i odjechała. Osłupiała Berenika zapatrzyła się za nią i nawet jak Cassidy zniknęła w oddali, Ber nie spuszczała zwroku.
-Idziemy?
Szatynka nagle podskoczyła, jak na wystrzał armaty.
-Carter...-wysyczała - nie skradaj sie tak!
-Gdzie Cass? - zapytał, zupełnie ignorując blondynkę.
-ehhh... uciekła. Nie wiem. Chyba cos sie stało.
-Szkoda, że nic nie powiedziała. To nasza kawa nadal aktualna?
Co? jaka kawa?- Berenika zupelnie zapomniała o "wieczornej kawie". Zbliżała sie dwudziesta, a ona miała jeszcze kilka rzeczy ze szkoły do zrobienia, ale obiecała Cass, że sie tam pojawi.
-Jeżeli masz ochotę iść na kawe z taką marudą jak ja, to nadal aktualna.
-To chodź marudo, bo już sie zrobiło późno. - Carter jak zwykł mianować sie zawsze przydowdcą, ruszył w stronę wydeptanej drogi.
-HEJ! - Krzyknęła za nim dziewczyna. - Hej! Carter! Zatrzymaj się. - Chlopak sie zatrzymał, a Berenika stanęła przed nim i dźgnęła go palcem w klatkę piersiową. Nie spodziewała sie tak umięśnionego ciała chłopaka i bardzo mocno pożałowała swojego palca wskazującego. - Gościu. Nie jesteś pępkiem świata. Nie zachowuj sie jak rozpieszczony książę, bo nasza Wieś rządzi sie zupelnie innymi prawami i...
-tak? - przerwał jej i uniósł jedną brew. - A jakimi prawami sie rządzi?
-Na pewno nie olewa sie osoby z którą sie rozmawia, a juz na pewno sie nie wywyższa, tak chamsko jak ty to robisz caly czas.
Carter najwyrazniej oslupiał, ale niczego innego nie mogl sie spodziewać po tak wybuchowych reakcjach jakie reprezentuje Berenika.
-Dobrze, masz rację, przepraszam. Czyli co na waszej Wsi muszę zrobić żeby uchodzić za dżentelmena?
-Narazie wystarczy jak będziesz szedł obok mnie i ze mną gadał.
-W porzadku. W takim razie... proszę. - wyciągnął rękę w geście, aby Berenika mogła ruszyć.
CZYTASZ
Przy Białej Damie
Romance"Przecież w większości romansów tak jest, ze chłopak i dziewczyna najpierw się nie lubią, a potem jest big love. On ją gdzieś zabiera w ustronne miejsce, albo pokazuje coś niezwykłego i jest wiesz, co? -Co? - Spytała lekko zirytowana Berenika. -Jest...