Rozdział 4

389 31 6
                                    


- Jesteście z siebie zadowoleni? – warknął Harry, kiedy wyszliśmy z budynku.

Stanęliśmy całą grupą na chodniku, nieco blokując przejście, przez co ponownie ludzie patrzyli się na nas z mordem w oczach. Najbliżej mnie stał Luke oraz Louis, a przed sobą miałam rozjuszonego Harry'ego i Ashtona, który co jakiś czas rzucał mi spojrzenie. Miałam go już serdecznie dość.

- Bardzo – parsknęłam zakładając ręce na piersiach.

- Aż tak nudziło się wam przez ostatni rok? – prychnął. - Dlaczego nic nie powiedzieliście do cholery? Jeśli coś pójdzie nie tak, to pójdziecie siedzieć.

- Ty weź się puknij w łeb człowieku – roześmiałam się. – Na powitanie miałam ci może powiedzieć, że kilkakrotnie z Savannah wdałyśmy się w pijackie bójki?

- Lepsze to niż zamykanie drzwi przed nosem – burknął.

Nasi przyjaciele zaczęli się śmiać, a ja pokazałam im środkowy palec. Tak to jest, jak przez tyle czasu zadajesz się wyłącznie z facetami. Pieprzona solidarność plemników. Wzniosłam ręce w geście poddania. Nie miałam ochoty na dalsze dyskusje. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę samochodu. Gliniarze przydzielili nam trzypokojowe mieszkanie na obrzeżach miasta na czas akcji. Byłam zmęczona i miałam ochotę odpocząć.

- Mogę jechać z tobą? – spytał Luke.

Spojrzałam na niego przez ramię, jednocześnie orientując się, że Ashton i w ogóle reszta chłopaków patrzy to na mnie to na niego. Wzruszyłam tylko ramionami, a kiedy odwróciłam się od nich, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Po chwili obok mnie pojawił się Luke.

- Ty prowadzisz – mruknęłam i rzuciłam mu kluczyki.

Kiedy znaleźliśmy się w samochodzie sam na sam poczułam się bardziej zrelaksowana niż w ciągu ostatniej godziny. Ciągły wzrok Ashtona spoczywający na mojej osobie był irytujący i krępujący. Kompletnie nie rozumiem tego gościa. To on mnie zostawił, więc teraz niech się za przeproszeniem wypcha.

- To będzie jakaś masakra – wymamrotałam rozsiadając się wygodnie w fotelu.

- Zależy, o czym mówisz – odparł chłopak, patrząc na mnie kątem oka.

Pokręciłam lekko głową, śmiejąc się pod nosem. Byliśmy już na takim etapie znajomości, że potrafiłam się domyślić, o czym mówi czy nawet myśli.

- Mówię o tej akcji dla policji debilu – parsknęłam. – Ich plan działania jest kompletnie do dupy i albo Ward nas zabije albo trafimy do pierdla.

- Damy radę – blondyn wzruszył ramionami. – Nie z takich opresji wychodziliśmy.

- Jesteś beznadziejny – zaśmiałam się.

Chłopak wygiął usta w podkówkę, a ja zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej. Jak można go nie lubić? Może czasami zachowuje się jakby był totalnym bezmózgiem tak jak Calum, ale pomimo to, jest świetnym człowiekiem i czuję się naprawdę dobrze w jego towarzystwie.

- Co jest z tobą i Ashtonem? – spytał nagle. – Wydarzyło się coś między wami po tym jak wrócili?

- Jesteś zazdrosny? – spytałam z uśmiechem, kładąc dłoń na jego udzie. Luke spojrzał na mnie kątem oka, ale nic nie powiedział. – Między mną i nim nic już nie ma. Miał swoją szansę, ale wyjechał. Zresztą, mam sprawo spotykać się, z kim chce – burknęłam, przesuwając rękę nieco wyżej, na krocze.

Bad Blood » Ashton Irwin (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz