Epilog

210 14 4
                                    

Heather's POV

Otworzyłam oczy czując dziwne otępienie. Prawie natychmiast zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Każdy wygląda tak samo czy to w Sydney czy Melbourne. Biel i czystość, przez którą wręcz cierpi wzrok.

Nie do końca pamiętałam, czemu tu się znalazłam. Bardzo szybko zostałam jednak sprowadzona na ziemię przez mojego brata, który ani na minutę nie odstępował mojego łóżka. To on opowiedział mi, co się właściwie wydarzyło.

Gdy tylko przypomniałam sobie, że Ward zastrzelił Luka, że chłopak nie żyje, zaczęłam płakać jak mała dziewczynka. Wprawdzie rozstałam się z nim, ale był naprawdę bliską mi osobą. Był przy mnie, kiedy inni mnie zostawili. Ciężko będzie mi pogodzić się z tym, że nie ma go już pośród nas.

Ze szpitala wypisałam się na żądanie dzień przed pogrzebem chłopaka. Nie mogło mnie tam nie być. Musiałam pożegnać przyjaciela. Michael, który również był w szpitalu zrobił dokładnie to samo i o kulach pojawił się na cmentarzu w Sydney. Tak jak my wszyscy mocno przeżył śmierć przyjaciela.

Chłopcy odnaleźli rodziców Lukai powiadomili ich o śmierci chłopaka, jednak nie pojawili się oni na jego pogrzebie. Wiem, że ich relacje niebyły najlepsze, ale wolę myśleć, że byli zbyt zdruzgotani tą wiadomością, by się pojawić, niż że po prostu nie chcieli tu być, by pożegnać się, ze swoim synem.

Na pogrzebie pojawił się również detektyw Devine. Źle się czuł z tym, że zginął jeden z nas. Na pewno nie oczekiwał takiego obrotu sytuacji. Żadne z nas nie oczekiwało, że to wszystko skończy się tak tragicznie. To miała być prosta misja, która niestety odebrała życie cudownego chłopaka.

- Przykro mi, że do tego doszło.

Mężczyzna dopiero po zakończeniu pogrzebu, kiedy ciało naszego przyjaciela zniknęło w ziemi, odważył się do nas podejść. Spojrzeliśmy na niego, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.

- Ward i jego ludzie trafią do więzienia na resztę życia – powiedział. – Sprawa oficjalnie została zakończona.

- Przynajmniej ten śmieć nikogo już nie skrzywdzi – odparł mój brat.

- Chociaż Lukowi nie zwróci to życia – mruknął Calum.

Wszyscy zamilkli na chwilę, ponownie spoglądając na nagrobek. Wtedy przypomniałam sobie o czymś, a właściwie o kimś.

- A co z Margo? – spytałam cicho.

- Odnaleźliśmy rodzinę dziewczynki i pomogliśmy jej wrócić do domu – powiedział mężczyzna. – Z pomocą psychiatrów dochodzi do siebie.

- Dobrze, że chociaż z nią się udało – szepnęłam.

- Zostawię was – mruknął w końcu. – Wystarczająco namieszałem w waszym życiu.

Devine skinął głową i ruszył w kierunku samochodu. Na cmentarzu została już tylko nasza grupa. Chłopcy raz jeszcze pożegnali się w ciszy z przyjacielem i powoli odeszli od grobu. Zostałam tylko ja. I Ashton.

Z nieba zaczęły powoli spadać krople deszczu, które z każdą mijającą sekundą przybierały na sile, my jednak wciąż staliśmy na swoich miejscach.

Milczeliśmy, nie wiedząc za bardzo, co powinniśmy sobie powiedzieć. Gdyby nie śmierć Luka, mogłabym się wciąż na niego wściekać, wyzywać go i kazać mu się wynosić z mojego życia. Ale nie mogłam. Nie chcę znowu kogoś tracić. Nie chcę stracić osoby, której najbardziej teraz potrzebuję.

- Heather ja..

Miałam wrażenie, że wiem, co chce mi powiedzieć. Tak jak rok temu w szpitalu, po tym, co zrobił nam Reyes. Déjà vu? Znowu?

- Nie możesz znowu tego zrobić Ashton – szepnęłam nie patrząc na niego.

- Heather, muszę to zrobić – powiedział cicho. Jego włosy i ubrania stawały się coraz bardziej mokre od deszczu. – Gdybym wtedy nie zachował się wobec ciebie jak dupek, może Luke byłby teraz z nami. Nie chcę, żeby przeze mnie znowu komuś stała się krzywda.

- Nie pozwolę ci wyjechać – powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. – Ostatnio zaczęło się tak samo – warknęłam. - Nie możesz mnie znowu zostawić po tym wszystkim, potrzebujemy cię, żeby jakoś poradzić sobie z tym wszystkim – głos zaczął mi drżeć. – Ja cię potrzebuje.

Spojrzałam w końcu na niego. Pomimo łez i deszczu, które utrudniały mi widzenie, dostrzegłam łzy również w jego oczach. Nagle przytulił mnie z całej siły, chowając twarz w moich włosach. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, a deszcz łączył się z moimi łzami.

- Nie pozwolę ci znowu mnie zostawić.

Odsunął się, by móc spojrzeć mi w oczy. Jego policzki, tak jak i moje, były mokre od łez, którym w końcu pozwolił płynąć. Nagle połączył nasze usta w krótkim pocałunku.

- Przepraszam, że jestem skończonym idiotą – powiedział.

- Nie pozwolę ci wyjechać – powtórzyłam.

- Mam taką nadzieję.

Wtuliłam twarz w klatkę piersiową chłopaka, czując mocne bicie jego serca. Spojrzałam na imię i nazwisko przyjaciela, które widniało na nagrobku. Dlaczego musiało dojść do takiej tragedii, dlaczego musiała zginąć bliska nam osoba, żeby w końcu zaczęło się układać? Życie jest naprawdę podłą suką. 

Bad Blood » Ashton Irwin (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz