Rozdział 14

156 10 0
                                    

                Heather's POV

Siedziałam na tylnej kanapie samochodu tuż obok jednego z ludzi Warda, który pilnował, żebym przypadkiem nie próbowała czegoś kombinować. Starałam się nie myśleć o tym, jak potraktował mnie Ashton i nie rozpłakać się jak mała dziewczynka. W tej chwili musiałam być silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Wiedziałam, że dzieje się coś złego. A nie chciałam, żeby coś stało się moim bliskim.

Ku mojemu zdziwieniu, zorientowałam się, że wcale nie jedziemy do willi Warda, ale w zupełnie innym kierunku. Byłam jednak zbyt zdenerwowana i zdezorientowana, by pytać moich towarzyszy o cokolwiek. Możliwe, że za krótką chwilę dowiem się, co jest grane.

W końcu po kilkudziesięciu minutach jazdy zatrzymaliśmy się przed olbrzymim eleganckim budynkiem, w którym jak mi się wydaje, znajdowały się ekskluzywne apartamenty bogatych ludzi bądź jakieś biura. Dlaczego przyjechaliśmy tu, a nie do willi?

Weszliśmy do budynku przez wielkie dwuskrzydłowe oszklone drzwi wprost do przestronnego lobby. Podłoga wyłożona była ciemnym drewnem, na którym leżał duży dywan. Ściany miał odcienie szarości i znajdowały się na nich lustra oraz różne obrazy, które nieco ocieplały to dość chłodne wnętrze. Na wprost znajdowało się coś w stylu recepcji, gdzie stało dwóch wielkich młodych mężczyzn. Po lewej i po prawej stronie znajdowały się windy.

Mężczyźni przywitali się skinieniem głowy, a następnie zostałam wręcz wepchnięta do jednej z wind. Serce zaczęło mi bić ekstremalnie szybko. Wcisnęli przycisk z najwyższym piętrem i wstukali kod. Na wszelki wypadek spróbowałam go zapamiętać. Nie wiem, co mnie czeka za chwilę.

Kiedy drzwi windy rozsunęły się, od razu znaleźliśmy się w olbrzymim, eleganckim apartamencie. Właściwie, widziałam teraz tylko wielki salon połączony z kuchnią i jadalnią, ale nie chciałam widzieć więcej. Chciałam wrócić do domu. Do Sydney.

Przy oknie, odwrócony do nas plecami, stał nie, kto inny tylko Oliver Ward. W kuchni dostrzegłam również Ethana Hokea, który jak gdyby nigdy nic sączył whiskey. Na mój widok uśmiechnął się szeroko. Z kolei ja zadrżałam na widok tego uśmiechu.

- Przywieźliśmy ją szefie.

Ward odwrócił się w naszą stronę, jak zwykle seksowny jak diabli. I przerażający. Czułam, że zaczynam się kurczyć pod jego intensywnym spojrzeniem. Może nie byłoby tak źle, gdybym całkiem zniknęła.

- Możecie na razie odejść.

Kiedy stojący obok mnie mężczyźni zniknęli, poczułam się jeszcze bardziej obnażona. W głowie zaczęłam przypominać sobie ten przeklęty kod do windy. W coś ty się wpakowała idiotko?

- Co tutaj robię? – spytałam, starając się, by mój głos brzmiał jak najbardziej pewnie.

- Dobre pytanie, prawda? – zaśmiał się Hoke upijając łyk bursztynowego napoju.

Widziałam, że na ustach Warda również błąkał się uśmiech, kiedy podchodził do mnie. Chyba naprawdę mam kłopoty.

- Mam dość zabawy z wami w kotka i myszkę – powiedział chwytając palcami kosmyk moich włosów.

Z wami? Jasny gwint. On od początku wiedział, że jesteśmy podstawieni.

- Nie rozumiem, o czym pan mówi – szepnęłam, a mój głos zadrżał. Kurwa.

Bad Blood » Ashton Irwin (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz