6. Co się stało?

266 25 14
                                    

Od dnia, w ktorym lisi demon przybył do świątyni, zdążyło minąć kilka miesięcy.  Wszystkie kapłanki traktowały go z niemal nabożną czcią. Miał swoją komnatę, znajdującą się całkiem blisko tej, należacej do Haruny, kilka kimon a także zapas sake. Regularnie dostawał obfite posiłki, raz w tygodniu musiał opowiadać wszystkim miko, o tym czego oczekuje od nich Inari. A najczęściej były to: dobra opieka nad Tomoe, który był jej ulubionym lisem, pomoc ludziom z pobliskiej wioski przy pracy. Oczywiście, kitsune zmyślał i mówił to, co było mu na rękę. Wszak, gdy dziewczęta opuszczały świątynię, aby udzielić pomocy wieśniakom, zostawał tutaj zupełnie sam. Prawie. Haruna nigdy nie opuszczała tego miejsca. Kiedy zostawali sami, najczęściej wykonywała jakieś najmniej męczące prace, składała ofiarę albo dotrzymywała Tomoe towarzystwa w jego pokoju. Czasami jednak nie mogła robić tego ostatniego. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu - lis co jakiś czas znikał na kilka dni, pod pretekstem spotkania się ze swoją panią, za którą tak tęskni.  Oczywiście z wiadomych przyczyny, nigdy się z bóstwem nie zobaczył.
Po jednej z takich wycieczek, lis wyczuł nieco zmienioną atmosferę panującą w świątyni. Zazwyczaj było tutaj całkiem przyjemnie, bez jakichkolwiek sprzeczek, no może czasami, ale tylko między Haruną a starszymi paniami. Najstarsze miko podejrzewały od jakiegoś czasu, że kitsune nie jest tym, za kogo się podaje, o czym oczywiście naiwna brunetka mu powiedziała. Dzięki temu, że już wcześniej udało mu się owinąć ją sobie wokół palca, łatwo przekonał ją, by nie słuchała tego, co babcinki mówiły. Mimo wszystko, kłótnie między główną kapłanką, a staruszkami nigdy nie doprowadzały do tego, aby było tutaj tak cicho, ponuro. 

- Witaj czcigodny Tomoe - przywitała się jedna z miko, zajmujących się sprzątaniem dziedzińca. 
- Dzień dobry, Hana - odpowiedział lis. - Coś się dzieje? Przekraczając bramę torii wyczułem, że atmosfera jest cięższa niż w dniu, w którym wyruszyłem zobaczyć się z czcigodną Inari.
Kobieta pokręciła głową.
- Chodzi o panią Harunę. Od rana wydaje się być zasmucona. Chyba coś ją trapi.
Czcigodna? powtórzył w myślach kitsune. Słyszał jak zwykli ludzie, niezwiązani ze świątynią się tak do niej zwracają, ale inne kapłanki? To była nowość. W sumie, skoro większość czasu spędzał u siebie, nie powinien się dziwić, że nigdy wcześniej tego nie słyszał. 
Westchnąwszy, podziękował miko, a następnie udał się w kierunku pomieszczenia, zajmowanego przez kolejne główne kapłanki świątyni Inari. Aktualnie był to pokój Haruny, zaskakująco młodej jak na piastowane stanowisko. Choć, na to Tomoe nie powinien narzekać. Dzięki temu, że wybrano ją pomimo młodego wieku, dziewczyna stała się pyszna, co umożliwiało mu manipulowanie nią. 
- Haruna - rzucił w kierunku drzwi, prowadzącymi do pokoju brunetki. Ta niemal natychmiast otworzyła, wpuszczając go do środka. Kiedy przekraczał próg pomieszczenia, dziewczyna była zgięta w pół, kłaniając się w ten sposób.
- Witaj czcigodny Tomoe - powiedziała, starając się nie brzmieć na zamęczoną. 

- Jesteś tutaj główną kapłanką, prawda? - zaczął donośnym głosem, podszytym irytacją. Da jej reprymandę, a potem dowie się wszystkiego. Taki miał plan.
- Tak.

- Więc wyjaśnij mi dlaczego panuje tu taka ciężka atmosfera. Świątynia jest miejscem, w którym ludzie mogą cieszyć się z tego, że są blisko bóstwa, a tutaj jest to niemożliwe, bo zaraz po przejściu przez torii czuje się, że coś jest nie tak! - wykrzyczał w gniewie. Musi poudawać, że obchodzą go wierni. - Dlaczego?! Jako główna kapłanka powinnaś zadbać o samopoczucie innych oraz o to, by przebywanie tutaj było dla ludzi przyjemnością... - Powiedziawszy to, urwał na moment. - A może jednak to dla ciebie za wcześnie i nie radzisz sobie w tej roli. Chyba powinienem porozmawiać o tym z moją panią.
- Nie! - zawołała brunetka bez zastanowienia. Kiedy uświadomiła sobie co zrobiła, padła na kolana i ukłoniła się przed lisem, czołem dotykając podłogi. - Błagam, nie. 
Ta mała potrafi jednak prosić. 
- Dlaczego miałbym to przemilczeć? Doprowadzanie do czegoś takiego szkodzi pani Inari, nie można pozwolić, by taka sytuacja się powtórzyła - kontnuował swój wywód.
- Nie powtórzy się, przysięgam, ale błagam, niech pan nie wspomina o tym czcigodnej. 

- Najpierw wyjaśnij mi co się stało, później podejmę decyzję - skłamał. Wszak nie miał o czym decydować.

Haruna milczała  przez chwilę.
- Nie wiem czy czcigodny wie, ale mam siostrę, która jest jedną z wiernych naszej świątyni. Dziś rano, kiedy szłam złożyć ofiarę, usłyszałam jak prosi panią Inari o to, by jej dziecko urodziło się zdrowe. Ucieszyłam się na myśl, że jest przy nadziei, ale jednocześnie zrobiło mi się przykro. Dzięwczęta prawdopodobnie to zauważyły i dlatego panuje taka atmosfera.

Tomoe wysłuchał miko, która teraz już siedziała. Patrzył na nią wzrokiem pełnym dezaprobaty. To ma być powód? Naprawdę?

- To ciebie nie usprawiedliwia - skarcił brunetkę. W zaistniałej sytuacji dostrzegł szansę na zrobienie psikusa samej miko. Trzeba to tylko dobrze rozegrać. Brunetka milczała, czym dała kitsune możliwość rozpoczęcia dalszej części zabawy. - Dlaczego posmutniałaś słysząc siostrę? - zapytał. Tym razem już dużo łagodniej. Klęknął przed kapłanką.
- To długa historia - wyjaśniła.

- Więc mi ją opowiedz. Jesteś na każde moje zawołanie, więc w zamian mogę zrobić chociaż tyle i cię wysłuchać - powiedział, siadając po turecku. 


_____________________
Nowiuteńki rodział leci w Wasze łapki! :D Proszę o komentarze! :D

Wydaje mi się, że ten i następny będą jednymi z najważniejszych w całej opowieści. 
Dodatkowo, jeśli są tu fani fantasy, to polecam opowiadania mojego kolegi z  gimnazjum vagor_ !
Na razie zmykam i pozdrawiam! :)



KłamstwaWhere stories live. Discover now