Tego dnia jak zwykle wracałam z pracy. Powoli kierowałam się w stronę domu z słuchawkami w uszach. Niestety mnie i mojej rodziny nie stać było na studia, więc musiałam zacząć pracować w pobliskim sklepie. Nie narzekam na posadę, ponieważ mimo pozorów jest naprawdę dobra. Spacerowałam przyglądając się wszystkiemu wokóło. Znałam chyba każdy centymetr tej drogi na pamięć. Doszłam do ciemnobrązowych drzwi, po czym pociągnęłam za klamkę. Weszłam do mieszkania, w którym o dziwo panowała cisza. Pewnie mama z tatą wrócą za jakaś godzinę, a Amy, Suzy i Tomy wyszli gdzieś na dwór. Poszłam do kuchni z zamiarem przygotowania kolacji dla wszystkich. Moje plany jednak nie wyszły, dlatego że na stole leżała już zapiekanka z makaronu i warzyw. Udałam się więc do swojego pokoju. Tak bardzo pragnęłam zostać policjantką. Było to moje marzenie od dzieciństwa. Niestety jak już mówiłam nie stać mnie na studia. Postanowiłam że gdy tylko zbiorę odpowiednią sumę na pewno spróbuję je spełnić. Przebrałam się z ubrań w piżamkę, a następnie wyjęłam telefon, aby zadzwonić do rodziców i zapytać o której wrócą. Niestety nie odbierali połączeń. Siedziałam w pomieszczeniu, gdy nagle usłyszałam chrzęst zamka. Pobiegłam na dół. Do domu weszła właśnie cała moja rodzinka.
-Hej, przepraszam córciu. Nie mieliśmy zasięgu.
-Hej, w porządku. Chodźcie, widziałam mamo że przygotowałaś już kolację.
-Nie chciałam żebyś męczyła się nad tym po pracy.
-Ale to przecież żaden problem.
Poszliśmy w ciszy do kuchni, a następnie konsumowaliśmy posiłek. Gdy każdy skończył, tata zaczął zmywać naczynia, natomias reszta udała się do pokoi aby iść spać. Po niedługiej chwili udało mi się zasnąć. Było jeszcze ciemno, kiedy otworzyłam oczy. Obudził mnie dziwny zapach, przypominający dym. Postanowiłam sprawdzić co się dzieje, lecz gdy tylko uchyliłam drzwi, zauważyłam iż cały dom stoi w płomieniach. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po straż pożarną. Miałam tą cholerną nadzieję, że mojej rodzinie udało się uciec. Podeszłam do okna, wychylając się z niego oraz wołając pomoc. Niestety ona nie nadchodziła. Tak to jest gdy ktoś mieszka na obrzeżach miasta...