Rozdział 2

3.8K 246 334
                                    

Powoli otworzyłam oczy. Pierwsze, co zobaczyłam to... niebo? I białe chmury, które wolno się po nim poruszały. To pewnie sen.

Zaraz! To nie może być sen! Przecież szłam na poprawę z biologii. Jak ja mogę teraz spać? Chyba, że nie śpię...

Gwałtownie usiadłam. Dopiero, wtedy poczułam jak bolą mnie plecy.

- Ałć - jęknęłam.

Wstałam i zaczęłam rozglądać się wokół. Muszę wiedzieć, gdzie jestem. Nawet nie mam pojęcia, jakim cudem zasnęłam! Zobaczyłam wokół siebie tylko pustą przestrzeń, wypełnioną lekko piaskiem. Niedaleko mnie, pod wpływem wiatru latała jakaś roślina.

- JAK JA SIĘ ZNALAZŁAM NA ŚRODKU PUSTYNI?!- wydarłam się na cały głos.

Skąd ja się tu wzięłam? To niemożliwe! Przecież szłam na poprawę i... ta czarna dziura. A może to był portal? Co jeśli przeniósł mnie na drugi koniec świata albo wylądowałam w Meksyku? Nie cierpię Meksyku!

Ale, czy to nie jest zbyt dziecinne? Portale i magia istnieją tylko w bajkach i jest małe prawdopodobieństwo, żeby takie coś było naprawdę. Wszystkie wróżki, jednorożce...

- To tylko sen, to tylko sen - Powtarzałam sobie w kółko. Postanowiłam uszczypnąć się w ramię, co nie było dobrym pomysłem, bo strasznie mnie zabolało.

- Czyli nie śnię... to nie jest sen.

I co ja mam robić? Przecież zginę na pustyni.

Obracałam się w kółko, żeby znaleźć może jakąś przydatną rzecz. Nie znalazłam żadnej rzeczy, ale w oddali dostrzegłam spore miasto.

Życie, znalazłam życie!

Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam w stronę wysokich budowli.

Muszę opracować jakiś plan. Może, gdy już tam będę, zapytam się kogoś o drogę? Bo to nie wygląda mi na Los Angeles. Mam kilka dolarów w kieszeni, więc będę mogła kupić bilet na autobus i spokojnie wrócić do domu.

Kiedy byłam już nieco bliżej, koło ulicy, obok której szłam, stał wielki bilbord z napisem "Witamy w Ninjago!"

Ninjago? Co to za miasto? Nigdy nie słyszałam o czymś takim.

Po kilkunastu minutach nareszcie dotarłam do centrum miasta. Teraz muszę tylko spytać się o drogę na przystanek z autobusami.

Obok szła jakaś czarnowłosa kobieta z dzieckiem.

- Przepraszam - zwróciłam się do niej, a ona stanęła.- czy mogłaby mi pani powiedzieć,  gdzie jest przystanek autobusowy, dzięki któremu dotrę do innego miasta?

- Oczywiście, musisz skręcić w lewo a potem cały czas iść prosto - powiedziała i uśmiechnęła się.

- Dziękuję.

Poszłam tak, jak poradziła mi kobieta i rzeczywiście, można było kupić tam bilety.

Nie było żadnej kolejki, więc bez problemu mogłam podejść do lady.

- Dzień dobry, mogłabym kupić bilet do Los Angeles?

Pani w podeszłym wieku popatrzyła się na mnie jak na idiotkę.

- Los... czego?- spytała.

- Los Angeles, na pewno pani zna to miasto. Jeśli autobusy tam nie jeżdżą, to mogę pojechać do Nowego Jorku.

- Nowego, co?

Nie no ludzie, trzymajcie mnie, błagam! Czy ta kobieta o niczym nie ma pojęcia?

Zagubiona | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz