Rozdział 30

2.5K 178 98
                                    

Minął jakoś z tydzień. Nadal trenowałam panowanie nad mocą, jednak nie było to łatwe, bo wszystko, nie wiedzieć, czemu, robiłam na odwrót. We wtorek chciałam zamienić się w lwa, ale wyszedł mi flaming, w środę postanowiłam, że będę wężem, lecz zamieniłam się w biedronkę, a w czwartek zostałam tukanem. Nie wspomnę nawet, że planowałam zamianę w tygrysa! W piątek odpuściłam sobie wszelkie starania, bo wiedziałam, że i tak nic z tego nie wyjdzie.

Większość tego tygodnia mogłam uznać za totalnie pechowy. Patrząc na Gilliana, wydaje mi się, że u niego jest zupełnie na odwrót. Chyba w końcu poczuł się tutaj, jak u siebie, co trochę mnie cieszy. Dogaduje się z innymi, a na jego twarzy często można zobaczyć szeroki, szczery uśmiech... i nie zabija mnie wzrokiem.

Może odpuścił sobie w końcu moje morderstwo.

Zmieniając temat, dzisiaj była sobota, dlatego postanowiłam zrobić sobie mały (czyli duży) odpoczynek. Była jedenasta i wciąż leżałam w łóżku. Oczywiście nie mogłam przegapić śniadania, więc o ósmej rano jakoś się wygramoliłam, zjadłam posiłek i poszłam kontynuować spanie.

Uwielbiałam takie dni jak te. Szkoda, że było ich mało.

- Rye.

O nie, tylko nie to.

Ktoś coś ode mnie chce!

Udawaj, że śpisz. Wtedy sobie pójdzie.

Właściwie to... tak jakby spałam. Po prostu moja świadomość była jedną nogą w świecie rzeczywistym, a drugą w krainie snów. Nienawidziłam tego, bo wtedy słyszałam każdy hałas.

- Wiem, że nie śpisz. Twój oddech jest nierównomierny - usłyszałam uwagę... Lloyda? Tak, to był chyba jego głos.

Pieprzony ninja... i to dosłownie.

- Zostaw... spać... idź - wymamrotałam, nie chcąc zagłębiać się w rozmowę.

- Śpisz już dwunastą godzinę - mówił.- i nadal ci mało?- zapytał, nie kryjąc zdziwienia.

Może jednak miałam w sobie coś z tego leniwca?

Mruknęłam potwierdzająco w odpowiedzi i obróciłam się do niego tyłem, układając wygodniej głowę na poduszce.

- Trening na pewno dobrze ci zrobi - stwierdził przekonany.

- Wal się - ponownie mruknęłam.

- Zaraz inaczej porozmawiamy.

- Boże, Lloyd, powiedziałeś właśnie tekst typowego, surowego rodzica - zauważyłam, jednocześnie odwracając się w jego stronę już nieco rozbudzona.- Czy ty nie rozumiesz, co oznacza zwrot "Wal się"?- spytałam, marszcząc obydwie brwi, na co chłopak zaśmiał się cicho.

- No chodź - poprosił, opierając się przedramionami o mój materac.

- Nie możesz pójść potrenować z kimś innym?

- Z kim?- zapytał i przekrzywił głowę w bok, uśmiechając się kącikiem ust.

Czy on robi sobie ze mnie żarty?

- No nie wiem, na przykład z Cole'em, Jay'em, Zane'em, Kai'em albo Nyą?- Wymieniłam po kolei wszystkich członków drużyny.- Do wyboru, do koloru.

- Ale ja chcę z tobą - mruknął cicho.

Z zupełną powagą patrzyliśmy sobie w oczy, do momentu, gdy nie wzięłam swojej poduszki i nie przywaliłam mu nią w twarz. Materiał wypchany pierzem powoli zjechał po jego twarzy, więc po kilku sekundach ponownie widziałam czerwone oczy chłopaka.

Zagubiona | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz