Rozdział 41

1.8K 142 132
                                    

NAPISAŁAM ROZDZIAŁ AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

- Więc... co robimy? Jak zazwyczaj przygotowujecie się do wielkiej bitwy? - zapytałam stojącą przede mną Nyę, akcentując ostatnie dwa słów i wyrzucając ręce przed siebie. - Tych dziwnych czarnych stworzeń latających w lesie jest pełno! Są jak połączenie niedźwiadka na sterydach i Jay'a, kiedy nawpycha się spaghetti - porównałam, na co rudzielec spojrzał na mnie z oburzeniem w oczach i widać było po nim, ze gotów był zaatakować.

- Raczej wyglądają jak Rye, kiedy nadyma się ze złości. A nie, przepraszam. Przypominasz wtedy rozdymkę. Szczęście, że nie masz kolców jak ona - dogryzł mi władca błyskawic, uśmiechając się triumfalnie ze swojej wypowiedzi i uniósł podbródek do góry, zerkając na mnie kątem oka.

Założyłam ręce na piersi i zirytowana zrobiłam z ust mały dziubek.

- Gdybym miała kolce, przy najbliższej okazji znalazłyby się w twoim gardle. Ludzie wokół byliby w końcu wolni od twojego denerwującego ględzenia, a...

- Stop, stop, stop - powstrzymał mnie od dokończenia mój kuzyn, który machnął kilkakrotnie otwartą dłonią. - Nie możecie się teraz kłócić.

- Bo co? - odpowiedzieliśmy w tym samym czasie, po czym spojrzeliśmy na siebie i zrobiliśmy miny wyrażające obrzydzenie.

- Macie skupić się na uratowaniu Ninjago, a nie na wspólnej kłótni. Nie tak wyglądają nasze przygotowania do bitew, jeśli chcesz wiedzieć, Rye. - Cole skarcił mnie wzrokiem, na co westchnęłam, odwracając obrażona głowę w bok. Dało się usłyszeć cichy śmiech Jay'a. - A ty jak zwykle nie umiesz się ogarnąć. Pięcioletnie dziecko potrafi być bardziej odpowiedzialne niż ty. - Jay zachował się tak samo jak ja, dodatkowo zakładając ręce na klatkę piersiową.

Do pokoju wszedł mistrz, stukając swoją bambusową laską o podłogę.

- Co tu jeszcze robicie?! Wyprawiacie jakieś bezsensowne narady, a powinniście skupić się na zagrożeniu! - krzyknął.

- Mistrzu, ja właśnie... - zaczął czarnowłosy.

- Co właśnie? Właśnie to powinieneś biec się przebrać i przygotować swoją broń - odparł Wu, uderzając go delikatnie w bok głowy swoim kijem, na co ten syknął i zaczął powoli masować się po miejscu uderzenia. - TAK JAK INNI - dodał natychmiast, wychylając się zza Cole'a, jednocześnie mordując nas swoim spojrzeniem, na co przerażeni wszyscy z prędkością światła ruszyliśmy do zbrojowni, aby uniknąć walnięcia kijkiem zagłady.

Ten to potrafił zrobić zadymę, nie ma co.

Weszłam z innymi do zbrojowni. Mój łuk od razu rzucił mi się w oczy. Z wielkim uśmiechem podeszłam do niego i wzięłam go do rąk, oglądając z każdej strony, czy aby przypadkiem podczas mojej nieobecności nic złego się z nim nie stało. Poczułam, że ktoś stanął obok mnie, dlatego odwróciłam się w tą stronę. W oczy rzucił mi się rudawy kolor włosów. Widząc to, zmrużyłam oczy. Czego ten typ mógł ode mnie chcieć?

- Słuchaj - zaczął, patrząc gdzieś zupełnie indziej. Wzrok miał całkowicie rozbiegany - Cole chyba miał rację, niepotrzebnie zacząłem ci docinać... chociaż to i tak ty zaczęłaś - kiedy skończył, jego oczy z namiastką złości skupiły się na mojej osobie.

- To ty to zainicjowałeś na początku, początku - odparłam.

- Bo ty zaczęłaś na początku, początku, początku.

- A ty na początku, początku, początku, początku.

- Naprawdę? - zapytał zszokowany.

- Tak, z dupy się do mnie przyczepiłeś, nie wiedzieć czemu - wyznałam szczerze. - Chociaż, powiem, kłótnie z tobą sprawiają mi niemałą przyjemność. - Uśmiechnęłam się kącikiem ust.

Zagubiona | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz