Był już późny wieczór, a Emma wciąż siedziała zapłakana na łóżku w swoim pokoju. Nie wyszła z niego od rana, nawet na obiad i teraz była piekielnie głodna. Nie mogła nawet wymknąć się do kuchni, bo jej mama zaprosiła dziś swoje koleżanki i pewnie teraz robiły swetry na drutach albo śpiewały jakieś religijne piosenki. Znając życie zdążyła się już pożalić kobietom na swoją wyrodną córkę. Nagle Emma usłyszała puknięcie w szybę. Wstała z łóżka i otworzyła drzwi balkonowe, wpuszczając do pokoju zimne, wieczorne powietrze. Całe szczęście, że miała na sobie swój różowy, pluszowy szlafrok. Rozejrzała się, ale nie dostrzegła nikogo piętro niżej.
- Psss, Emma - usłyszała szept.
Wyszła na balkon i wychyliła się przez barierkę.
- Brad? Co ty tu robisz? - Nie miała zielonego pojęcia dlaczego Brad do niej przyszedł.
- Mogę wejść? - Zapytał i zanim zdążyła odpowiedzieć wziął rozbieg, podskoczył, uczepił się balkonu i zaczął wspinać. Emma nie bardzo wiedziała jak mu się to udało, ale w końcu z jakiegoś powodu był kapitanem szkolnej drużyny i najlepszym sportowcem w szkole.
Chwilę później był już na balkonie i zauważyła, że ma ze sobą plecak.
- Spotkałem Natha w sklepie i powiedział mi co się stało. Stwierdził też, że pewnie siedzisz zabunkrowana w pokoju, więc postanowiłem wpaść. - Zaczął, wyciągając z plecaka pudełka z jedzeniem.
- Mama Cię zabije jeśli cię zobaczy - Albo zabije ją, co było bardziej prawdopodobne.
- Nie bój żaby, mała - wszedł do jej pokoju. Emma miała nadzieję, że Brad nie zauważy, że jej pokój bardziej przypomina komnatę dziesięcioletniej księżniczki niż pokój nastolatki. Ani, że nie zauważy jej piżamy z Hello Kitty, którą próbowała właśnie zakryć różowym szlafrokiem.
Usiadł na jej łóżku i podał jej pudełko ze spaghetti. Wyciągnął swoje i zaczęli jeść. Brad cały czas próbował nawiązywać rozmowę, ale Emma bała się udzielać dłuższych odpowiedzi czy zaczynać rozmowę samemu, żeby się nie wygłupić. Jego obecność ją krępowała.
- Emma, wiesz, musimy poważnie porozmawiać - wzdrygnęła się na te słowa, bo nie wiedziała, czego może się po nim spodziewać.
Na chwilę w pokoju zapadła cisza.
- Słuchaj, to miał być zakład. Nie sądziłem, że to tak daleko zajdzie - Spojrzała na niego, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi. - Tak, wiem co sobie pomyślisz, tak właściwie znamy się tylko tydzień, ale...
- Ale co? - Zachęciła go do dalszego mówienia.
- Ja się chyba w tobie zakochałem - wziął głęboki wdech i było widać, że się stresuje. Do czego to doszło, żeby on, Brad, szkolny maczo, pogromca dziewic, stresował się wyznając komuś miłość. Może chodziło o to, że pierwszy raz w życiu czuł do kogoś coś takiego. Boże, Brad, ale z ciebie ciota.
- Co zrobiłeś? - Spytała niepewnie.
- Z a k o c h a ł e m - przeliterował.
- Okej - Tak naprawdę nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Nic więcej nie powiesz? - Spytał, przeżuwając spaghetti.
- Nie bardzo wiem czy mogę ci wierzyć...
- A, okej, dajesz mi kosza. Wiesz, gram w kosza, rozumiem, rzut za trzy punkty...
- Nie o to chodzi.
- A co, spaghetti chujowe? - skończył jeść swoją porcję.
- Chyba nie jestem gotowa.
- Dobra, czyli za dwa punkty - ona też skończyła jeść, więc spakował puste pudełka do plecaka. - Muszę już iść.
Miała wrażenie, że zabolały go jej słowa. Wyszła za nim na balkon. Spojrzał w dół oceniając wysokość.
- Roszpunko, jesteś pewna, że nie użyczysz mi swojego warkocza, bym mógł bezpiecznie zejść na dół?
Pokręciła głową.
- Okej, więc teraz grasz Królewnę Śnieżkę - Spytała na niego pytająco - No w sensie, że zimna jesteś - wyjaśnił.
Przeszedł przez barierkę i spojrzał na nią po raz ostatni.
- Jak znam życie to chowasz w szafie siedmiu krasnoludków.
Nie zrozumiała o co mu chodzi, ale zanim jeszcze zdążyła go spytać, skoczył z balkonu.
- PARKOUR SZMATY
Usłyszała z dołu tylko huk i ciche "kurrrwa". Po chwili wstał i kuśtykając rzucił do niej:
- Wcale nie jest tak jak na filmach - I chwilę później zniknął przechodząc przez płot.***
W poniedziałkowy poranek Emma spotkała Nathaniela tam gdzie zawsze, opartego o szafkę i dyskutującego o czymś ze swoim mrocznym towarzystwem.
- Emma - Zaczął poważnie, kiedy ruszył z nią do ich szafek. - Chce Cię zaprosić na parapetówkę.
- Jaką znowu parapetówkę? - Zdziwiła się.
- Wyprowadzilem się - powiedział z dumą.
- Jak to się wyprowadziłeś?
- Spokojnie, pójdziemy do mnie po szkole i wszystko ci opowiem. - Zamknął szafkę i poszedł do swojej klasy. Emma miała właśnie wyciągnąć książkę od angielskiego, kiedy zauważyła różową karteczkę między podręcznikami. Najwidoczniej ktoś wrzucił ją do jej szafki.
Wzięła ją do ręki i zauważyła, że jest coś na niej napisane.Bejbe, zadzwoń do mnie jeśli się namyślisz.
ps. Nie tylko makaron do spaghetti mam długi ;--)
Brad
Na odwrocie napisany był numer. Schowała karteczkę do kieszeni i udała się do klasy.
***
Po skończonych lekcjach czekała na Nathaniela przed szkołą. Przez cały dzień nie spotkała Brada i nie miała pewności czy ta karteczka jest od niego czy to tylko czyjś kiepski żart, więc postanowiła nie dzwonić. I tak nie miała po co.
Nathaniel wyszedł ze szkoły i poszedł przed siebie, rozmawiając przez telefon. Poszła za nim.
- Tak skarbie, pamiętam, kupię gumy - Usłyszała jak mówi do telefonu i zaczęła się zastanawiać czy Nathaniel znalazł już sobie kolejną dziewczynę.
Chwilę później rozłączył się i nie mogła się powstrzymać przed zadaniem mu pytania.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z moją lochą, a co - Spojrzał na nią.
- Z kim...
- Lochą, świnią?
- Nie rozumiem - Czasami nie nadążała za jego określeniami.
- Ehh, dziewczyną.
Dla własnego dobra postanowiła nie pytać dlaczego dziewczynę nazywa świnią.
Prowadził ją w najbardziej opustoszałą część miasta, w przeciwną stronę niż mieszkała, gdzie był tylko las i parę pojedynczych domów. Chwilę później skręcili i zaczęli iść zabłoconą, leśną drogą w sam środek lasu.
- Ugh, gdzie ty niby mieszkasz - Spytała Emma starając się omijać największe skupiska błota.
- W opuszczonym domu w środku lasu. - Odparł z zachwytem, zupełnie jakby mówił o luksusowej willi.
- Powiedz, że żartujesz - przystanęła na chwilę, jednak zaraz ruszyła za przyjacielem, bojąc się, że zostanie w tym miejscu sama. Znając jej szczęście samemu zgubiła by się w kilkanascie sekund. Przeszli dobre pół kilometra zanim Emma zobaczyła dom pomiędzy drzewami. Był naprawdę duży i Emma podejrzewała, że zanim został porzucony był naprawdę ładnym domem. Nie był typową ruiną przeznaczoną do rozbiórki, jakich w tej okolicy było pełno. Nathaniel zatrzymał się przed domem i rzucił.
- TADAM, WITAM W SKROMNYCH PROGACH MOJEJ HAWIRY
- Nie uwierzę, że tu mieszkasz.
Spojrzał na nią jak na kretynkę.
- Przecież nie mogłeś się tak po prostu wprowadzić do opuszczonego domu, nie jest twoją własnością.
Pomachał jej kluczami przed twarzą.
- Jest odkąd wymieniłem zamki.***
Brad wyszedł spod prysznica i od razu sprawdził telefon. Żadnego połączenia. Żadnego smsa. Liczył na to, że ta mała pinda do niego zadzwoni i umówią się na jakiś gorący wieczór we dwoje. Chociaż mógł się tego spodziewać. Emma była z tych, co to "nie jestem taka jak inne laski" i wiedział, że będzie się musiał namęczyć by ją zdobyć.
Ale co to dla niego?
CZYTASZ
Let me be your lover
HumorSzara myszka, najpopularniejszy chłopak w szkole i szkolne dziwadło. Brzmi banalnie, ale co wyniknie z tego połączenia? Cover by @wthugh