18.

2.6K 185 7
                                    

Emma w ekspresowym tempie spakowała swoje rzeczy i teraz ciągnęła za sobą walizki do domu Nathaniela. W środku nocy, dobre dwa kilometry piechotą. Brad jej pomagał i niósł większą część jej rzeczy, ale i tak było jej ciężko. Nigdy nawet nie podejrzewała, że może mieć tyle ubrań i innych bzdet. Wyobraziła sobie, że czeka ich jeszcze przejście leśną, zabłoconą drogą i ciarki przeszły jej po plecach na samą myśl. Miała ochotę jedynie rzucić się na łóżko, zawinąć w kołdrę i przespać następny rok. A co jeśli Nathaniel nie pozwoli się jej wprowadzić? Nie, to niemożliwe. Kilkanaście minut później wkroczyli na drogę prowadzącą do domu Nathaniela, gdzie uliczne latarnie już nie sięgały i zrobiło się kompletnie ciemno.
- Nie sądziłem, że się jej postawisz - Odezwał się Brad.
- Tak szczerze mówiąc, to sama się tego nie spodziewałam.
- To wszystko przeze mnie...
- Nie, prędzej czy później i tak bym się wyprowadziła.
Zapadła cisza i parę minut później stanęła pod domem Nathaniela.
Brad pomógł jej wnieść rzeczy do środka. Emma znalazła Nathaniela w salonie, kiedy żywo o czymś dyskutował z Zachariaszem.
Brad poczekał, aż Emma przedstawi przyjacielowi sytuację i Nathaniel pokaże jej pokój, wniósł jej rzeczy, pożegnał się i wyszedł.
Dostała pokój na piętrze, ten sam w którym była z Bradem podczas parapetówki. Nathaniel wydawał się być zadowolony, że nie dość, że się wyprowadziła z domu to jeszcze przyszła do niego. Miała ochotę iść spać, ale wróciła z nim do salonu.
- Jak to się w ogóle stało? - Spytał ją Nathaniel i widziała, że powstrzymywał śmiech.
- Przyłapała mnie z Bradem - Odparła nieco zawstydzona.
- Byliście aż tak g ł o ś n i? - Spojrzał na nią znacząco.
Postanowiła zmienić temat.
- I co z Lilith?
- Już po sprawie. - Powiedział bez żadnych emocji i Emma aż się wzdrygnęła.
- ...nie żyje? - Spytała, choć znała odpowiedź.
- Jeff szybko to załatwił.
- Czekaj, przecież on jest płatnym mordercą - Spojrzał na nią nie rozumiejąc o co jej chodzi. - Zapłaciłeś mu?
- Zażądał dość... Dziwnej zapłaty.
- Zachciało mu się mieszkać w piwnicy - zaśmiał się Zachariasz.
- Coo, on tu jest? - Zdziwiła się. Mieszkanie pod jednym dachem z płatnym mordercą zdecydowanie nie było jej marzeniem.
- Ta, ale spokojnie. Jeff to miły gość - Nathaniel wstał z sofy. - Idę spać, dobranoc.
- Miły - zaśmiała się z drwiną i spojrzała na Zachariasza - A ty nie idziesz spać?
- Śpię w dzień. - Odparł wpatrując się w nią.
- Umm, okej. Ale ja już pójdę.
- Śpij dobrze, chérie.
Zdziwił ją francuski zwrot, ale nie znała Zachariasza jeszcze zbyt dobrze i mało o nim wiedziała.
- Ty też. - Wbiegła po schodach pokonując po kilka stopni naraz.
Było w Zachariaszu coś, co ją przerażało i pomimo tego, że wydawał się być w porządku coś jej nie pasowało. Nie umiała jednak powiedzieć co. Jeffa bała się nie tylko z powodu tego jak wyglądał, ale też tego czym się zajmował. Zachariasz z kolei był tak tajemniczy, że nie wiedziała czego się po nim spodziewać. Nie chciała jednak wierzyć w to, że jest wampirem, wampiry przecież nie istnieją. Może to jakiś ich żart, którego genezę znają tylko Nathaniel i Zachariasz.
Zakluczyła za sobą drzwi, by poczuć się nieco bezpieczniej i wślizgnęła się pod kołdrę. Nie miała nawet siły ściągać ubrań czy rozpakowywać rzeczy. Szczerze mówiąc, nie chciało jej się nawet iść do szkoły. Nie przespała prawie całej nocy, była zmarznięta i wykończona spontaniczną przeprowadzką. Zasnęła z myślą, że nie stanie się nic złego, jeśli raz w życiu sobie odpuści.

***
Nathaniel nie wiedział czy bardziej go dziwi czy bawi to, że Emma w końcu postawiła się matce.
W końcu został tydzień do jej osiemnastych urodzin, czas dorosnąć.
Najmniej w tym wszystkim jednak spodziewał się tego, że kiedy Emma w koncu się postawi to skończy się to wyprowadzką. Był dumny, oboje teraz mogli zacząć nowe życie. I to najepsze jakie mogli sobie wymarzyć.

***
Brad wszedł pod strumień ciepłej wody. Czasami miał wrażenie, że spędza pod prysznicem połowę życia, ale naprawdę to uwielbiał. Jedni by się odstresować palili lub biegali, a on brał długie prysznice. Wiedział, że to co stało się u Emmy to jego wina. Jasne, że prędzej czy później pewnie by do tego doszło, ale czuł się winny. Gdyby tam nie poszedł... Albo gdyby chociaż poczekał chwilę dłużej zanim wszedł do jej pokoju... Mógł też od razu iść do domu, ale nie, musiał tam wrócić i zacząć bluzgać na jej matkę.
Cóż, błędy zdarzają się nawet najlepszym.

Let me be your loverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz