Faktem jest, że nie zawsze dostajemy od życia to, czego pragniemy. Ba, jeśli już nam się udaje, świadczy to o tym, że jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami. Powinniśmy doceniać tę szansę od losu i nigdy, przenigdy nie dopuścić, żeby się zmarnowała.
— Co cię sprowadza aż tutaj?
Pucułowaty mężczyzna dochodzący pod sześćdziesiątkę uśmiechnął się przyjaźnie, jednocześnie wnikliwie się przyglądając. Siedział wygodnie wyprostowany przy swoim starannie uporządkowanym biurku i ani na moment nie spuszczał ze mnie wzroku, wyraźnie zainteresowany moją naciąganą historią.
— Już tłumaczyłem — odparłem, usiłując odwzajemnić uśmiech dyrektora. — Chciałem zamieszkać na wybrzeżu, a to miasto wyjątkowo przypadło mi do gustu.
Rozmówca uniósł brwi. Oczywiście nie do końca kupował bajeczkę, którą usiłowałem mu wcisnąć od kilkudziesięciu minut, ale podejrzewam, że w tamtym momencie był tak mocno zdesperowany, że to nie miało znaczenia. Rok szkolny zaczął się już jakiś czas temu, a on potrzebował pomocy po tym, jak jeden z jego poprzednich pracowników musiał opuścić stan. Ja natomiast pilnie potrzebowałem pracy, mogącej zapewnić mi dalsze życie w iluzji, więc spotkaliśmy się w połowie drogi.
— Doceniam, że zdecydowałeś się na staż w naszej szkole i twoja aplikacja bardzo mnie ucieszyła, ale nie oszukujmy się, obaj wiemy, że tam, skąd pochodzisz, czekałyby cię o wiele lepsze perspektywy.
— Tam, skąd pochodzę, nie czekało na mnie już nic nowego. — Wzruszyłem nieznacznie ramionami, pielęgnując swoje kłamstwo. — Czułem, że tutaj też mogę zdobyć porządne doświadczenie, a jeśli wszystko dobrze się ułoży, zostanę na stałe. Nie planuję wracać.
— Ty naprawdę myślisz poważnie o tej robocie.
— Bo tak jest. Wiem, że to tylko staż i nie mogę oczekiwać za wiele, ale zawsze chciałem pracować w ten sposób. W zasadzie od kiedy pamiętam, a ta szkoła także mi się podoba.
— Skąd w tobie tyle chęci?
Zacisnąłem nerwowo szczęki.
Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej: moje chęci były zerowe i wręcz robiło mi się niedobrze na myśl o pracy w liceum Brooksa, ale usiłowałem robić dobrą minę do złej gry. Szczególnie wtedy, gdy wreszcie zdecydowałem się na przeprowadzkę.
Chociaż pytanie wypadło cholernie niewygodnie, uśmiechnąłem się lekko, po czym zełgałem:
— Uwielbiam sport i dzieciaki. Nie wyobrażam sobie, że musiałbym wybierać, więc postanowiłem to połączyć, idąc na studia, żeby zostać nauczycielem.
Nienawidziłem sportu. Nienawidziłem beztroskich nastolatków. I nienawidziłem kierunku, na który się wybrałem, żywiąc nadzieję, że dzięki temu zmienię coś w swoim życiu, ale byłem jedyną osobą w całym mieście, zdającą sobie z tego sprawę.
Stanley Brooks wreszcie połknął haczyk, ponieważ pokiwał z aprobatą głową.
— Po twoich opiniach i wynikach widać, że rzeczywiście się przykładałeś — powiedział z uśmiechem nieschodzącym z twarzy, nieświadomy, jak bardzo się mylił.
Wszystkie oceny po końcowych egzaminach, które mu przedstawiłem, wynikały z mocnego farta, bo wcale nie przykładałem się do nauki. W zasadzie miałem studia i przebyte praktyki gdzieś — zwyczajnie dobrze starałem się to ukryć. Niemniej, dyrektor jeszcze przez krótką chwilę lustrował mnie spojrzeniem, zapewne nad czymś się zastanawiając, aż w końcu kąciki jego warg opadły. Spoważniał i zapytał:
CZYTASZ
Płatki na niebie
RomanceAnnabeth Larsson to nastoletnia, niedojrzała romantyczka, pochodząca z Wilmington w Karolinie Północnej, która wierzy tylko we dwie rzeczy: w marzenia i wieczną miłość. Noah Hoveloock jest jej dwudziestoczteroletnim przeciwieństwem, ponieważ już daw...