Rozdział 1 - Przeszłość to nie wszystko

2.4K 440 49
                                    

          Faktem jest, że nie zawsze dostajemy od życia to, czego pragniemy. Ba, jeśli już nam się udaje, świadczy to o tym, że jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami. Powinniśmy doceniać tę szansę od losu i nigdy, przenigdy nie dopuścić, żeby się zmarnowała.

           — Co cię sprowadza aż tutaj?

           Pucułowaty mężczyzna dochodzący pod sześćdziesiątkę uśmiechnął się przyjaźnie, jednocześnie wnikliwie się przyglądając. Siedział wygodnie wyprostowany przy swoim starannie uporządkowanym biurku i ani na moment nie spuszczał ze mnie wzroku, wyraźnie zainteresowany moją naciąganą historią.

           — Już tłumaczyłem — odparłem, usiłując odwzajemnić uśmiech dyrektora. — Chciałem zamieszkać na wybrzeżu, a to miasto wyjątkowo przypadło mi do gustu.

           Rozmówca uniósł brwi. Oczywiście nie do końca kupował bajeczkę, którą usiłowałem mu wcisnąć od kilkudziesięciu minut, ale podejrzewam, że w tamtym momencie był tak mocno zdesperowany, że to nie miało znaczenia. Rok szkolny zaczął się już jakiś czas temu, a on potrzebował pomocy po tym, jak jeden z jego poprzednich pracowników musiał opuścić stan. Ja natomiast pilnie potrzebowałem pracy, mogącej zapewnić mi dalsze życie w iluzji, więc spotkaliśmy się w połowie drogi.

          — Doceniam, że zdecydowałeś się na staż w naszej szkole i twoja aplikacja bardzo mnie ucieszyła, ale nie oszukujmy się, obaj wiemy, że tam, skąd pochodzisz, czekałyby cię o wiele lepsze perspektywy.

           — Tam, skąd pochodzę, nie czekało na mnie już nic nowego. — Wzruszyłem nieznacznie ramionami, pielęgnując swoje kłamstwo. — Czułem, że tutaj też mogę zdobyć porządne doświadczenie, a jeśli wszystko dobrze się ułoży, zostanę na stałe. Nie planuję wracać.

           — Ty naprawdę myślisz poważnie o tej robocie.

           — Bo tak jest. Wiem, że to tylko staż i nie mogę oczekiwać za wiele, ale zawsze chciałem pracować w ten sposób. W zasadzie od kiedy pamiętam, a ta szkoła także mi się podoba.

           — Skąd w tobie tyle chęci?

           Zacisnąłem nerwowo szczęki.

           Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej: moje chęci były zerowe i wręcz robiło mi się niedobrze na myśl o pracy w liceum Brooksa, ale usiłowałem robić dobrą minę do złej gry. Szczególnie wtedy, gdy wreszcie zdecydowałem się na przeprowadzkę.

           Chociaż pytanie wypadło cholernie niewygodnie, uśmiechnąłem się lekko, po czym zełgałem:

           — Uwielbiam sport i dzieciaki. Nie wyobrażam sobie, że musiałbym wybierać, więc postanowiłem to połączyć, idąc na studia, żeby zostać nauczycielem.

           Nienawidziłem sportu. Nienawidziłem beztroskich nastolatków. I nienawidziłem kierunku, na który się wybrałem, żywiąc nadzieję, że dzięki temu zmienię coś w swoim życiu, ale byłem jedyną osobą w całym mieście, zdającą sobie z tego sprawę.

           Stanley Brooks wreszcie połknął haczyk, ponieważ pokiwał z aprobatą głową.

           — Po twoich opiniach i wynikach widać, że rzeczywiście się przykładałeś — powiedział z uśmiechem nieschodzącym z twarzy, nieświadomy, jak bardzo się mylił.

           Wszystkie oceny po końcowych egzaminach, które mu przedstawiłem, wynikały z mocnego farta, bo wcale nie przykładałem się do nauki. W zasadzie miałem studia i przebyte praktyki gdzieś — zwyczajnie dobrze starałem się to ukryć. Niemniej, dyrektor jeszcze przez krótką chwilę lustrował mnie spojrzeniem, zapewne nad czymś się zastanawiając, aż w końcu kąciki jego warg opadły. Spoważniał i zapytał:

Płatki na niebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz