Lęk przed przeszłością powoduje strach przed przyszłością.
Niektórzy ludzie mimo strachu wierzą w lepszą przyszłość aż do ostatniej chwili. Nie poddają się, pragną patrzeć na nią w jasnych barwach, niezależnie od tego, co przynosiła przeszłość. I pragną zakorzeniać tę wiarę w innych.
Tylko czy wolno im to robić, jeśli nie wiedzą, co przyniesie czas?
— Potrafisz, to już niedługo...
Kłamał. Był tak zdesperowany, że stale powtarzał te same słowa, chyba jednocześnie próbując przekonać także siebie. Znajdował się obok, ale nie mógł niczego zrobić i pozostawał tak bezsilny, jak jeszcze nigdy dotąd.
Szarpnęła się, wykrzywiając twarz, a on przeczesał jej włosy palcami, zupełnie, jakby gest ten zdołał przynieść dziewczynie trochę ulgi.
— Dasz radę, słyszysz? Dasz radę!
Zapłakał żałośnie. Naprawdę zrobiłby wszystko, byleby nie doszło do tej sytuacji i gdyby tylko miał możliwość, klęczałby właśnie przed nią, błagając, by zmieniła decyzję.
Patrzył na nią i coś ściskało mu serce. Nie był to zwykły ból, a jakieś dziwne uczucie, silniejsze i obezwładniające, takie, które w ogóle nie powinno istnieć,
— Posłuchaj, to już niedługo. Niedługo, słyszysz...? Zaraz wszystko będzie dobrze, zobaczysz... — skłamał ponownie, zerkając na zegar. Chociaż nie wiedział, ile będą czekać, mimo strachu, nie zamierzał się poddawać.
Nikt się nie pojawiał.
✼✼✼
Annabeth doprowadzała mnie do szału. Potrafiła z całych sił skopać mi dupę, nawet o tym nie wiedząc — wystarczało jej do tego zaledwie kilka durnych słów, a ja od razu żałowałem, że zdecydowałem się na zamieszkanie w cholernym Wilmington. Dostawałem od tamtej gówniary niemalże za każdym razem, kiedy tylko logowałem się na zakichanym portalu społecznościowym, co bolało bardziej niż mogłaby przypuszczać. I bolało też to, jak dostawałem od siebie, ponieważ niczym masochista, mimo wszystko nie wyrzuciłem jej z listy znajomych.
Owszem, wiem, że nie robiła niczego celowo, ale nie umiałem tego znieść. Rzeczy, które udostępniała na swojej Facebookowej tablicy pozostawały mi bliskie, przez co głupiałem. Ciągle tkwiłem myślami gdzie indziej, skupiałem się na wydarzeniach, o jakich nie miała i nie mogła mieć pojęcia, i jednocześnie stawałem się obojętny na świat. Natomiast ona, jako że nie była obojętna na mnie, z impetem niszczyła mur, którym od lat odgradzałem się na jesień.
Zaczęło się już w poniedziałek, gdy Annabeth podeszła przed zajęciami, by się przywitać.
— Cześć. — Wyszczerzyła się radośnie na mój widok.
— Cześć — bąknąłem, nawet na nią nie zerkając. Marzyłem o spokoju, chociaż nie dawała mi ku temu sposobności.
— Co słychać?
— Nic ciekawego. — Wzruszyłem ramionami. Smarkula już zamierzała coś powiedzieć, ale w tamtym momencie pojawił się Paltrow, a ja odetchnąłem z ulgą. Wreszcie. Wreszcie sobie pójdzie, pomyślałem, po czym spytałem: — Nie powinnaś już iść?
CZYTASZ
Płatki na niebie
RomanceAnnabeth Larsson to nastoletnia, niedojrzała romantyczka, pochodząca z Wilmington w Karolinie Północnej, która wierzy tylko we dwie rzeczy: w marzenia i wieczną miłość. Noah Hoveloock jest jej dwudziestoczteroletnim przeciwieństwem, ponieważ już daw...