Rozdział 5: Mały anioł

518 40 3
                                    

- Co tu się wyprawia? Wiedziałeś? - Hayato przeszył Seijuro pytającym wzrokiem.
- Nie - zaprzeczył krótko. - Dla mnie to też zaskoczenie.
- No to to by było na tyle. Nie mam zamiaru bawić się z nią lalkami - oznajmił Hayato przeciągając się.
- Co masz na myśli? - zapytał czerwonowłosy zbity z tropu.
- Liczyłem na jakiegoś przeztraszonego chłopca a nie bogatą paniusię. Wypisuję się z tego - wyjaśnił bez wyrazu. - Za chwilę już mnie tu...
Hayato zamilkł, widząc że rozmowa dziewczynki z kamerdynerem dobiegła końca w momencie wyjścia z samochodu jakiejś kobiety. Była w średnim wieku. Niewysoka, szczupła. Miała czarne włosy upięte w kok i ciemne oczy, z których spoglądała przez okulary. Ubrana była w prostą czarną sukienkę i płaskie balerinki.
Gdy tylko kamerdyner ruszył, kobiety udały się za nim. Doprowadził ich do chłopców i skonfrontował ze sobą.
- Witam was najserdeczniej - zaczęła kobieta. - Nazywam się Seako Arakida. Jestem guwernantką i chciałabym wam przedstawić moją uczennicę i zarazem waszego gościa. Panienka Runa Shirohana wraz ze swoim ojcem przyjechała do was po rocznym pobycie z Francji.
- Witam - dziewczynka przytaknęła na jedną nóżkę.
- Również witamy - Seijuro przemówił za oboje. - Nazywam się Seijuro Akashi, a to mój kuzyn Hayato Akashi - szatyn skinął głową. - Miło nam cię poznać.
- Mnie również - odwzajemniła gest. - Mam nadzieję, że spędzimy miłe chwile podczas nieobecności naszych ojców - rzuciła spojrzenie kamerdynerowi. - Teraz mi wybaczcie. Chciałabym trochę odpocząć po podróży. Zobaczymy się zapewne na obiedzie.
Chłopcy kiwnęli jej na pożegnanie głową. Odprowadzili ją wzrokiem aż do momentu zniknięcia jej w korytarzach domu.
- Co o niej sądzisz? - zapytał Hayato.
- Sam nie wiem - westchnął zmieszany. - Trudno cokolwiek powiedzieć po tak krótkiej rozmowie.
- Zresztą, to i tak już nie ważne - szatyn skinął na kamerdynera. - Nie mam zamiaru w taki sposób zmarnować tygodnia.
Jak powiedział, tak zrobił. Nie minął kwadrans, a po rzeczy Hayato przyjechał samochód. Zawiedziony i rozczarowany chłopiec wszedł do wnętrza pojazdu ku uciesze całego domu. Wszystkim wyraźnie ulżyło, że ten mały, złośliwy drań nie będzie im zatruwał życia.
Seijuro został pozostawiony sam sobie. Miał kilka wolnych godzin do obiadu. Bez chwili wahania udał się w swoje ulubione miejsce w ogrodzie. Czuł się w nim jak w azylu, w którym może robić wszystko. Usiadł na huśtawkę i mocno odepchnął się od ziemi. Podczas poruszania nią w przód i tył zaczął rozmyślać o jego nowym gościu.
Seijuro nigdy nie miał problemów z ocenieniem człowieka po pierwszej rozmowie. Język ciała, ton głosu i wyrażane emocje pozwalały mu w mgnieniu okra przeanalizować rozmówcę. Chłopiec zastanawiał się czy można być tak wypranym z emocji. Oczy dziewczyny nie wyrażały nic prócz pustki, twarz była bez wyrazu, a głos chłodny. Mimo to coś nie dawało mu spokoju. Nie potrafił nazwać tego uczucia, ale chciał dowiedzieć się o niej trochę więcej. Nigdy w swoim życiu nie spotkał kogoś takiego.
Czas płynął, a Seijuro oddawał się relaksującej chwili. Chłodny wiatr targał jego czuprynę. Zamknął oczy i całkowicie odpłynął. Nie wiedział kiedy czas mu tak zleciał, bo był bardzo zaskoczony wołaniem na obiad. Szybkim krokiem wrócił do domu. Udał się do łazienki i po doprowadzeniu się do porządku ruszył w stronę jadalni. Jej jeszcze nie było. Zasiadł więc samotnie do stołu i tak jak podczas śniadania zaczął oczekiwać.
Usłyszał kroki. Do pomieszczenia weszła dumna Shirohana z guwernantką za plecami. Usiadły dostojnie przy stole i pozwoliły działać służbie. Po zaserwowaniu dań pozostali w pomieszczeniu tylko we trójkę. Guwernantka chcąc przełamać ciszę, która dzwoniła jej w uszach rozpoczęła rozmowę.
- Słyszałam, że panicz Akashi włada francuskim - zaczęła.
- Owszem - odpowiedział w tym języku. - Uczę się go od dwóch lat.
- W domu czy może w szkole zaoferowano paniczowi taką opcję - kontynuowała po francusku.
- W szkole - odpowiedział krótko.
- To inaczej niż moja uczennica - spojrzała na nią łagodnie. - Ma z francuskim styczność całe życie i posługiwanie się nim jest dla niej tak samo naturalne jak japońskim.
- To prawda - w końcu się odezwała. - Ale nie przyjechałam do Japonii, aby praktykować język francuski. Jeśli mogłabym prosić, to wolałabym rozmawiać po japońsku.
Guwernantka poczuła się trochę niezręcznie, ale nie przestawała prowadzić rozmowy.
- Jest coś czym panicz się szczególnie interesuje? - zapytała.
- Jeśliby się nad tym zastanowić, to bardzo lubię grę w shogi, szermierkę, jazdę konną i grę na pianinie - zaczął wyliczać niektóre ze swoich codziennych zajęć.
- Gra panicz? Uwielbiam dźwięki fortepianu. Panienka Shirohana opanowała natomiast skrzypce. Jej mama zaraziła ją pasją do...
- Zamilcz! - oczy dziewczynki zrobiły się jeszcze chłodniejsze niż wcześniej, co przeraziło kobietę. - Dziękuję za posiłek - dodała i wstała od stołu. Pewnym krokiem udała się do wyjścia, pozostawiając panią Arakide i Seijuro samych.
- Przepraszam - oczy kobiety momentalnie posmutniały.
- Nie ma pani za co - Seijuro odpowiedział nie przejmując się zbytnio sytuacją. - Shirohana zapewne jest zmęczona podróżą, stąd to poddenerwowanie.
- Panicz mnie źle zrozumiał - westchnęła z żalem. - Ja nie przepraszam za nią, tylko za siebie. Ją też powinnam. Są pewne tematy tabu, których nie wolno poruszać mi w jej obecności.
Kobieta wstała i podziękowała za posiłek. Zaraz po tym skierowała się do pokoju Shirohany. Prowadziła z nią bardzo długą rozmowę. Nie opuściła pokoju dziewczynki przez dobrą godzinę. W tym czasie Seijuro udał się do ogrodu na tyłach rezydencji poczytać książkę. Około wieczora zdziwił się bardzo kiedy jedno z okien na korytarzu na drugim piętrze się otworzyło. Było to bardzo rzadko uczęszczane miejsce, nawet przez służbę, a okna nie były tam otwierane chyba od dekady. Chodź nie to było najbardziej szokujące. Jakież zdziwienie było wymalowane na twarzy Seijuro, kiedy zobaczył jak drobna postać srebrnowłosej dziewczynki siada na parapecie i zaczyna płakać. W głowie chłopca nastał absolutny mętlik. Twarz, która wcześniej nic nie wyrażała, przepełniona była teraz bólem, dumny wyraz twarzy zastąpiło cierpienie, a najchłodniejsze oczy jakie było mu dane zobaczyć płakały. To już nie była ta sama nadęta dziewczynka. Teraz przypominała raczej małego anioła, który wylewa łzy cierpienia.
Nazajutrz w głowie Seijuro kotłowały się setki myśli. Nie wiedział co myśleć sobie o sytuacji z poprzedniego dnia. Na dodatek Shirohana nie stawiła się po tym na kolacji. Chłopca zastanawiało, czy ujrzy ją na śniadaniu, szczególnie dlatego, że dzisiejszego dnia planowany był ich wspólny wyjazd za miasto.
Lekko spóźniona weszła do jadalni. Przetarła zaspane oczy i dosiadła się do stołu, przy którzym posiłek spożywali już Seijuro i pani Arakide.
- Przepraszam, że nie poczekaliśmy. Moim obowiązkiem było upewnienie się czy panienka się stawi. Proszę o wybaczenie - mówiła z pokorą guwernantka.
- Już dobrze. Przynajmniej się wyspałam - odpowiedziała łagodniej niż zwykle uspokajając tym samym Arakide.
- Samochód przyjedzie po was zaraz po śniadaniu. Bądźcie gotowi o punkt 9:00 na schodach przed domem. Poleciłabym ubrać coś wygodnego - tłumaczyła kobieta.
Reszta posiłku jak zwykle przebiegła w ciszy. Wedle polecenia pani Arakide dzieci ubrały się w wygodne ubrania i oczekiwały przed domem na transport.
Był to pierwszy moment kiedy ta dwójka została całkowicie sama. Sytuacja krępowała ich oboje, ale żadno nie dawało tego po sobie poznać.
Seijuro nabrał powietrza w płuca. Nagły przypływ determinacji kazał mu w końcu nawiązać rozmowę i przełamać pierwsze lody, gdyż nie dałoby się funkcjonować w ten sposób przez najbliższe sześć dni. Został jednak uprzedzony.
- Masz może pomysł dokąd nas wysyłają? - zapytała srebrnowłosa spoglądając w chmury.
- Nie - zaprzeczył krótko. - Ale kamerdyner wspominał coś o rozrywce na świeżym powietrzu.
- Rozumiem - odwróciła się w stronę drzwi frontowych i zmierzyła całą szerokość przedniej ściany rezydencji. - Macie bardzo ładny dom - oznajmiła nagle ku zdziwieniu chłopca.
- Dziękuję - odpowiedział. - Pewnie bywałaś już w piękniejszych - dodał pewnym głosem.
- To prawda, że bywam w dużej ilości takich miejsc, ale to jest jakieś wyjątkowe - odpowiedziała zapatrzona w zdobienia przy okiennicach. - To chyba przez ten ogród - dodała odwracając się w stronę dworu. - Ma jakąś magię w sobie.
- Muszę się z tobą zgodzić - przytaknął chłopiec.
Dopiero teraz Seijuro zdał sobie sprawę, że głos Shirohany jest niesamowicie miękki i ciepły, kiedy prowadzi swobodną rozmowę. Dźwięki wydobywające się z jej ust w tym momencie idealnie zgrywały się z jej wyglądem. Teraz naprawdę można było pomylić ją z aniołem.
Seijuro zaczął badać wzrokiem dziewczynę. Tym razem ujrzał łagodne, ciepłe oczy i mały, nostalgiczny uśmiech. To już trzecie oblicze jakie zaprezentowała. Im dłużej chłopiec z nią przebywał, tym wydaje mu się, że mniej o niej wie.
- Wszystko gotowe - w ich stronę zaczął zbliżać się szofer. - Możemy ruszać.
Dzieci posłusznie weszły do pojazdu. Zdziwiły się, że w środku były tylko one i kierowca, który napewno nie będzie się nimi opiekował.
- Nikt więcej z nami nie jedzie? - zapytała Shirohana.
- To nie będzie konieczne panienko. Na miejscu odpowiednio się wami zajmą - wyjaśnił tajemniczo.
Podróż trwała około pół godziny. Po oznajmieniu przez kierowcę, że są na miejscu dzieci nie czekając aż ktoś otworzy im drzwi, opuściły pojazd. Seijuro od razu poznał otoczenie.
- Stadnina - odpowiedział z mało wyczuwalną dozą radości w głosie.
Oczy dziewczynki delikatnie zabłysły na dźwięk tego słowa. Uwielbiała ona jazdę konną. Zapewne sztab ludzi od harmonogramu zajęć tej dwójki połączył ich wspólne punkty i tak zaplanował zajęcia na ten tydzień, aby oboje dobrze się bawili.
- Witam paniczu Seijuro - przywitał się z nim instruktor jazdy. - Kim jest twoja urocza towarzyszka?
- Dzień dobry, Kahaya-senpai - przywitał się grzecznie. - To Runa Shirohana, mój gość. Z tego co widzę zaplanowano dla nas dzisiaj lekcję jazdy.
- Nie tyle lekcję co wycieczkę krajoznawczą. Oprowadzę was po tutejszych terenach - wyjaśnił mężczyzna i zaprowadził dzieci do przyszykowanych dla nich koni. - Pomóc panience wsiąść? - zapytał z troską.
- Dziękuję, ale... - dziewczynka w mgnieniu oka wskoczyła w siodło - pomoc będzie zbędna.
- Obyta w temacie - mężczyzna zaśmiał się.
Cała trójka po chwili była już na grzbietach swoich koni. Dziewczynka zaczęła badać wzrokiem nowo poznanego mężczyznę. Ubrany był w ciemne spodnie do jazdy konnej i jasną koszulę. Brązową czuprynę przykrywał kapelusz. Oczy błyszczały błękitem, a z twarzy nie znikał uśmiech.
- Widzę, że moja obecność jest tu nie potrzebna - powiedział nagle. - Oboje macie opanowaną jazdę - dodał i ruszył do przodu zostawiając dzieci same.
Konie poruszały się w delikatnym kłusie po długiej, prostej dróżce w lesie. Szum drzew i małych potoków był niesamowicie uspokajający.
- Niespodziewałam się takiego miejsca tak blisko miasta - przerwała ciszę dziewczynka.
- Moja rodzina dba o ten las osobiście - odpowiedział Seijuro.
- Rozumiem - przytaknęła.
Znów nastała cisza, ale Seijuro w końcu chciał poznać prawdziwe oblicze odziewczyny. Zebrał się na odwagę, i wiedząc, że nie powinien, zapytał.
- Shirohana - zaczął niepewnie. - Co się stało wtedy przy obiedzie?
- Ja... - spuściła wzrok. - Nie chcę o tym rozmawiać. I miałabym prośbę - chłopiec spojrzał się na nią pytająco. - Nie nazywaj mnie tak. Shirohana brzmi zbyt oficjalnie - zaczęła wyjaśniać. - Po nazwisku zwracają się do mnie tylko dorosłe osoby i nieznajomi. Znajomi mówią mi po prostu Hana.
- Nie używasz swojego imienia? - zapytał zdziwiony.
- Nie - odpowiedziała. - Tylko rodzina mówi do mnie Runa. Kiedyś wszyscy zdrabniali moje imię, lecz teraz nie chcę by ktokolwiek tak się do mnie zwracał.
- Skoro tak mówisz - odpowiedział patrząc w niebo.
Nastała krętująca cisza. Seijuro lekko zmieszany zauważył, że Hana przeszywa go pytająco.
- Tak sobie myślę - zaczęła nagle - jak przyjechałam, to było was dwóch, prawda?
- Ach, masz na myśli Hayato... - odpowiedział zażenowany.
- Czyżbym mu się nie spodobała? - zapytała zadziornie.
- Jeśli mam być szczery, to przeraził go fakt, że jesteś dziewczyną i będzie musiał bawić się z tobą lalkami - skomentował z lekkim uśmiechem.
- Hymph! Dobre sobie - Hana wycelowała nos w niebo. - Od dawna się już nimi nie bawię.
Po tych słowach dzieci wybuchnęły śmiechem. To był naprawdę niecodzienny widok, aby tak dwie skrajnie różne osoby, u których drobny uśmiech nie gościł prawie wogóle, śmiały się razem w najlepsze.
Miłą chwilę niespodziewanie przerwał pan Kahaya i z żalem oznajmił koniec wycieczki. Stwierdził, że zbliżające się chmury niepokojące i lada moment może zacząć padać. Dzieci bez sprzeciwu odprowadziły konie i wróciły do domu.
Po dojechaniu pod willę drzwi pojazdu otworzyły dwie pokojówki z parasolkami. Odprowadziły dzieci aż pod zadaszoną werandę. Kiedy weszły do domu na sam zapach przygotowanego wcześniej obiadu zaburczało im w brzuchach. Pędem pobiegły na górę i z prędkońcią swiatła przyszykowały się do posiłku.
Pani Arakide zachichotała cicho widząc apetyt dzieci. Nie starały się być już poważne i dumne w swoim towarzystwie. Przestały obchodzić ich zasady i wytworne zachowanie. Teraz liczyło się tylko jedno: Pachnący łosoś na ryżu polany sosem.
Talerze opróżniały w kilka chwil. Zaraz po posiłku każde z dzieci rozeszło się w swoją stronę. Seijuro, który nie czuł zbyt dużego zmęczenia udał się na tył rezydencji w swoje ulubione miejsce. Usiadł na starej drewnianej huśtawce i zaczął rozmyślać.
Z nostalgii wyrwał go niecodzienny widok. Zauwarzył, że Hana podejrzanie dziwnie kręci się koło okien na parterowym korytarzu, z którego korzysta głównie służba.
Zeskoczył z huśdawki i niepostrzeżenie zaczął kierować się w jej stronę. Ku jego zdumieniu dziewczynka po kilkukrotnym upewnieniu się, że nikogo nie ma na korytarzu otworzyła szybko okno i wyskoczyła przez nie na zewnątrz.
- Co ty robisz? - zapytał, znajdując się bezpośrednio za plecami dziewczyny, która wzdrygnęła się na dźwięk jego głosu.
- Ja... - nie zdążyła dokończyć, gdyż dosłyszawszy czyjeś kroki na korytarzu, z którego właśnie wyskoczyła, rzuciła się na chłopaka, obalając go na trawę i zasłaniając mu usta dłonią. - Teraz ani słowa - dodała śmiertelnie poważnie.
Szok jaki spowodowała ta sytuacja u Seijuro i tak niepozwoliłby mu wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Ta dość krępująca sytuacja przerosła nawet jego. W końcu niecodziennie nowo poznana dziewczyna wyskakuje przez okno i siedząc na swoim gospodarzu ucisza go przed jego własną służbą.
Kiedy tylko kroki ucichły, dziewczyna nachyliła się nad nim. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Spojrzała mu śmiertelnie poważnie w oczy i powiedziała: - Nikt nie może wiedzieć, że tu jestem. Zrozumiałeś?
Seijuro kiwnął potakująco głową. Nie mógł przestać patrzeć w jej oczy. Początkowo nie widział w nich nic poza chłodem. Lecz teraz wszystko się zmieniło. Lód zmienił się w żar. Tęczówki przypominały zachodzące słońce na pustyni. Spojrzenie było żywe i pewne.
Dziewczyna po raz ostatni zmierzyła go wzrokiem i odsłoniła mu usta. Wstała z niego i kilkoma szybkimi ruchami rąk otrzepała sukienkę. Po poprawieniu ubioru wyciągnęła rękę w stronę Seijuro.
- Wstajesz, czy masz tak zamiar leżeć w nieskończoność - skomentowała z uśmieszkiem.
Seijuro chwycił delikatną rękę i podciągnął się do góry. Natychmiast otrzepał ubranie i wyciągnął resztki trawy z włosów.
- Czemu to miało służyć? - zapytał całkowicie zbity z tropu.
- To miejsce nie jest bezpieczne. Ktoś może nas zobaczyć. Znasz tu może jakąś dobrą kryjówkę? - spojrzała na niego pytająco.
Chłopiec skinął i zaczął podążać w stronę starej huśtawki. Sam nie wiedział czemu ją tam prowadzi. To zawsze było jego miejsce. Absolutnie na wyłączność. Krzewy i żywopłot zapewniały mu tam poczucie samotności. Ale w jej spojrzeniu było coś tak hipnotyzującego, że chciał jej pokazać to miejsce.
Po dotarciu dziewczynka zaczęła się rozglądać i badać nowe miejsce.
- Mogło być lepiej, ale na początku wystarczy - skomentowała.
- Eh, mogłem cię tu wcale nie przyprowadzać - westchnął.
- Nie dąsaj się - spojrzała na niego łagodne. - Żartowałam. To miejsce jest idealne - oznajmiła, kładąc się na trawie w cieniu drzew. Po chwili jednak podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała ze szczerym uśmiechem na czerwonowłosego. - Chciałbyś pewnie wiedzieć po co ta szopka, prawda?
- Przyznam, że jestem trochę ciekawy czemu użyłaś okna zamiast drzwi - odpowiedział, siadając naprzeciwko niej.
- A więc! - nabrała powietrza w płuca. - Od początku mojego życia jestem monitorowana na każdym kroku. W pewnym momencie stwierdziłam, że przydałaby mi się odrobina wolności, więc jak tylko mam ochotę to uciekam spod czujnego oka pani Arakide. To świetna zabawa - mówiła lekko rozbawiona.
Zaraz po tych słowach spowrotem się położyła. Miękka trawa, szum drzew i zapach kwiatów niesamowicie ją zrelaksował.
- Połóż się koło mnie - zasugerowała łagodnie. Ton jej głosu wskazywał, że jest trochę zamyślona.
Seijuro bez sprzeciwu wykonał polecenie. Po chwili razem z Haną przyglądał się chmurom. Musiał przyznać, że ta banalna czynność niesamowicie go odprężyła.- Dzisiaj bawiłam się naprawdę dobrze - powiedziała nagle. - Dziękuję.
- Za co? - zdziwił się Seijuro. - To nie ja wpadłem na pomysł ze stadniną.
- Za to, że mimo mojego charakteru, poświęcasz mi czas.
Po tych słowach nastała cisza. Bardzo rzadko zdarzają się sytuacje, w których Seijuro nie wie co odpowiedzieć. W milczeniu przeleżał z Haną na trawniku do wieczora i pewnie trwaliby tak w niespończoność, gdyby nie zbliżająca się kolacja.
- To widzimy się przy stole - oznajmiła, wdrapując się przez to samo okno, z którego uprzednio wyskoczyła.Seijuro pomógł jej trochę i udał się do domu. Podczas powrotu jedna myśl nie dawała mu spokoju. Nie wiedział jak nazwać uczucie, które kazało mu poznać Hanę bliżej. Coś go do niej ciągnęło, ale nie wiedział jeszcze co.
Dzieci zaraz po kolacji, która odbyła się w milczeniu, udały się do swoich sypialni. Zmęczony czerwonowłosy od razu po kąpieli rzucił się na łóżko. Jego powieki zaczęły opadać w dół. Coś nie pozwalało mu zasnąć. Usłyszał delikatny płacz. Mógł należeć tylko do jednej osoby. Balkony jego i Hany były połaczone. Chłopak żałował, że nie pozamykał wszystkich okien. Wolałby tego nie słyszeć. Przed jego oczami pojawił się obraz srebrnowłosej, która płakała pierwszego dnia na parapecie. Coś ukłuło go w sercu. Nie chciał sobie już nigdy tego przypomnieć. Marzył, aby już zawsze widzieć Hanę radosną i uśmiechniętą jak dzisiaj. Pragnął ją pocieszyć, ale brakowało mu odwagi. Coś niepozwalało mu tego zrobić. Płacz ucichł. Chłopiec usłyszał jak drzwi od balkonu obok zatrzaskują się. Obrócił się na brzuch i zanurzył twarz w poduszkę. W jego głowie odbijało się echem pytanie: Czemu znów płakała?

Akashi Seijuro - Szkarłatny kryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz