Rozdział 14: Kto jak kto, ale ty?

214 20 6
                                    

Następnego ranka Hana obudziła się w wyjątkowo bardzo dobrym humorze. Była wypoczęta i gotowa do działania. Rozpierała ją energia, więc postanowiła dzisiaj trochę pobiegać w pobliskim parku. Zaraz po śniadaniu przebrała się w wygodne, sportowe ubranie, splotła włosy w kucyk i energicznie zbiegła na korytarz.
- Idziesz gdzieś? - zapytała babcia.
- Pobiegać - odpowiedziała, rozciągając trochę nogi.
- O! To dobrze się składa - klasnęła w ręce. - zabierz od razu Hachiego na spacer. Napewno chętnie pobiega.
- Babciu - dziewczyna zmizerniała. - Idę pobiegać, a nie tiptopować.
- Możesz mi nie wierzyć, ale kiedy Hachiman biegnie, to zamienia się w prawdziwą bestię - stwierdziła dumnie.
Hana spojrzała na leniwie człapiącego po korytarzu mopsa.
- Demon prędkości - zaśmiała się pod nosem.
- Coś mówiłaś? - zapytała z kuchni babcia.
- Nie. Nic, nic - zaśmiała się i przyczepiła smycz do obroży psa.
Hana się nie myliła. Hachi nie dość, że nie chciał biec, to też nie za bardzo interesował go nawet normalny chód. Człapał sobie gdzie chciał, robiąc na chodniku dziwny slalom. Po około dziesięciu minutach tak się zmęczył, że żadna siła nie zmusiłaby go do wstania. Hana westchnęła tylko na ten widok, wzięła mopsa na ręce i w drodze powrotnej cały czas go niosła. Kiedy zaszli do domu, Hachiman upił trochę wody i leniwie położył się na swojej leżance.
- I jak było? - zapytała babcia.
- Bardzo fajnie - odpowiedziała z nutą sarkazmu. - A teraz idę pobiegać.
Dziewczyna wyszła z domu i udała się do parku. Po dotarciu na miejsce założyła słuchawki na uszy i całkowicie odpłynęła od rzeczywistości. Zaczęła biec najszybciej jak tylko zdołała do momentu poczucia bólu w mięśniach. Przed skrzyżowaniem dróżek w parku zaczęła się zastanawiać, gdzie skręcić teraz. Po podjęciu decyzji przyspieszyła i nieomal na kogoś wpadła. Z dróżki, w którą chciała skręcić wybiegł jakiś chłopak. Zszokowany przeszkodą na swojej drodze wykonał jakiś dziwny unik w bok i lekko chwiejnym krokiem zaczął łapać równowagę. Hana nie zdążyła nawet zareagować. Jedyne co zrobiła, to odruchowo się zatrzymała.
- Bardzo przepraszam - powiedział energicznie chłopak.
- Ja również - powiedziała Hana. - Powinnam bardziej uważać.
- Widzę, że nic się pięknej pani nie stało - blondyn uśmiechnął się szeroko, okazując charakterystyczny kieł. - Biegnę więc dalej.
Chłopak pobiegł, zaś Hana zaczęła bacznie przyglądać się oddalającej postaci.
- Biało-niebieskie barwy, strój do koszykówki - przymróżyła oczy. - Rakuzan...
Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem do momentu, aż nie zniknął z jej pola widzenia. Odwróciła się napięcie, założyła spowrotem słuchawki i lekko niepewnie kontynuowała bieg. Po około godzinie zmordowana wróciła do domu. Szybko wskoczyła pod prysznic. Zaraz po nim ubrała się w wygodną, białą bluzkę bez rękawów i czarne spodnie. Włosy zaplotła w dwa, bardzo niskie kucyki, z których wychodziło dużo pasm. W uszy powkładała kolczyki i zrobiła mocny makijaż oczu. Na ręce założyła skórzane rękawiczki bez palców, a na nogi czarne, niewysokie botki. Niedbale zarzuciła na siebie kurtkę i poszła do wyjścia.
- Znów gdzieś wychodzisz? - zapytała babcia.
- Idę się pomodlić - odpowiedziała i wyszła.
Hana wsiadła w pierwszy autobus i pojechała na cmentarz. W sercu miała obawę, której nie potrafiła wytłumaczyć. Miała szósty zmysł w postaci bardzo dobrego przeczucia. Kiedy dotarła przed grób matki przykucła przed nim i pusto patrzyła się w nagrobek. Trwała tak bardzo długo nic nie myśląc. Jej umysł był kompletną pustką przez ten cały czas. Po pewnym czasie wstała i zaczęła kierować się do wyjścia. Ciężko łapała oddech i kiedy dotarła w końcu na przystanek, opadła na ławkę. Schowała twarz w dłonie i z niecierpliwością czekała na autobus.
- Runa?
Srebrnowłosą zmroziło. Usłyszała głos człowieka, którego zaklinała przez całe życie. W jednej chwili w jej umyśle zaczęły mieszać się wściekłość i nienawiść. Powoli opuściła rękę i odsłoniła oczy. Ujrzała mężczyznę o piwnych, zmęczonych oczach i brązowych włosach opadających na czoło. Ubrany był w ciemne spodnie i jasną koszulę.
- To naprawdę ty - wyszeptał zdziwiony, widząc wściekłe oczy dziewczyny. - Wydoroślałaś. Od kiedy jesteś w Kioto? Mieszkasz u dziaków? - zaczą zasypywać ją pytaniami.
- Od kiedy ty taki zainteresowany mną jesteś, Kagito? - zapytała chłodno i wstała z ławki, mierząc się z mężczyzną twarzą w twarz.
- Ranisz mnie tym pytaniem - odpowiedział lustrując dziewczynę.
- Czego właściwie chcesz? - zapytała. - Wątpię, że ci się za mną zatęskniło.
- Tak myślisz? - powiedział z ironią.
- Tak. Tak właśnie myślę - odpowiedziała.
- Patrzysz na mnie w taki sposób, że mam wrażenie, że chcesz mnie zabić - stwierdził dziwnie rozbawiony.
- Ha! Brawo - zaśmiała się gorzko.
- Do rzeczy - stwierdził nagle. - Jesteś już na tyle dużą dziewczynką, aby zrozumieć, że musisz mi jakoś zrekompensować finansowo przeszłość swoją i twojej matki.
- Że co proszę? - Hana mało nie zadławiła się powietrzem. - Chcesz zapłaty za to co działo się ponad dziesięć lat temu? Jesteś aż takim masochistą?
- Nie kpij sobie ze mnie - odpowiedział podirytowany. - Gdyby nie ja z wami obiema byłoby krucho.
- Naprawdę tak myślisz? Z ulgą wspominam moment, kiedy w końcu mogłam przestać cię oglądać - zaczęła unosić głos i wymachiwać ze złości rękoma.
- Jesteś gorsza od swojej matki. Masz przecież bogatego ojczulka - chwycił ją mocno z nadgarstki. Srebrnowłosa ze wściekłym wyrazem twarzy zaczęła się szarpać.
- Hola - mężczyznę odepchnęło dwóch chłopaków trochę starszych od Hany. - Z łapami do damy napewno nie na naszym osiedlu - powiedział jeden z nich.
- Tylko rozmawiamy - mężczyzna zaczął ich uspokajać.
- Nam to na rozmowę nie wyglądało - odparł drugi z chłopców.
- Hej - Hana ich rozdzieliła. - Już dobrze. Dziękuję - uśmiechnęła się do chłopaków. - My już skończyliśmy rozmawiać - posłała mordercze spojrzenie Kagito, który zniknął tak szybko jak przyszedł.
- Może odprowadzić panienkę do domu dla bezpieczeństwa? - zapytał jeden.
- Dziękuję - odpowiedziała z uśmiechem. - I tak mi już dużo pomogliście. Mam też zaraz autobus.
- W takim razie - jeden zrobił symboliczny ukłon - polecamy się na przyszłość.
Hana posłała im na odchodne uśmiech i weszła do autobusu, który właśnie nadjechał. Z ulgą usiadła na wolnym miejscu, w duszy dziękując, że tych dwóch chłopaków tam było. Nie mogła sobie nawet wyobrazić co by się stało, gdyby nie zainterweniowali. Roztarła dłońmi obolałe nadgarstki i przeklinała w środku Kagito. To ile napsuł krwi jej i matce było wręcz nieprawdopodobne.
W drodze do domu uspokoiła się trochę. Nie chciała po sobie pokazać dziadkom, że coś się stało. Otwierając drzwi przybrała neutralny wyraz twarzy. W jadalni czekał już na nią obiad. Wizyta na cmentarzu i kłótnia z Kagito zajęła jej naprawdę długo. Nie czuła jednak głodu. Z trudem wmusiła w siebie trochę ryżu i odeszła od stołu. Aby nie myśleć o dzisiejszym dniu, zaraz po posiłku zabrała się za robienie notatek dla klubu koszykarskiego. Czas do wieczora szybko jej zleciał. Dopiero wtedy zaczęła odczuwać skutki niezjedzenia obiadu. Oderwała się od pracy i zeszła do kuchni. Lodówka świeciła jednak pustkami.
- Mówiłam, że trzeba było jeść obiad - powiedziała moralizująco babcia, która przyszła z salonu. - Kolacja będzie dopiero za godzinę, bo muszę się przejść na zakupy.
- Zrobię je za ciebie - zaproponowała odruchowo. - Tylko spisz listę.
- O, co to to nie - powiedziała.
- A właśnie, że tak - podała babci kartkę i długopis. - Ty sobie siedź, a ja się wszystkim zajmę.
Po dosyć długiej wymianie zdań, dotyczącej tak banalnej kwestii jak pójście po zakupy, Hana w końcu postawiła na swoim. Wzięła listę, portfel i ruszyła do sklepu. Spacer niesamowicie ją odprężył. Osiedle, na którym mieszkali jej dziadkowie było bardzo spokojne i wieczorne spacery były miłym zapomnieniem od zgiełku miasta. Dopiero wychodząc na główną ulicę dało się odczuć, że osiedle znajduje się w jednym z największych, japońskich miast. Na szczęście Hana nie była zmuszona długo iść tłoczną ulicą. Po wyjściu z osiedla wystarczyło przejść przez jedne, większe pasy i już było się na miejscu. Przed sklepem dziewczyna wyciągnęła listę i wzięła wózek. Z zakupami uwinęła się w jakiś kwadrans. Po wyjściu ze sklepu upewniła się dwa razy czy wszystko kupiła i zaczęła wracać do domu. Na parkingu przed supermarketem usłyszała tylko kpiący śmiech.
- Kogo jak kogo, ale ciebie to się tu nie spodziewałam. Teraz robisz za pomoc domową? - zapytała ledwo łapiąc powietrze ze śmiechu.
- Lepsze to niż szukanie sponsora - Hana odwróciła się w stronę dziewczyny, która stała przy samochodzie ze swoim chłopakiem.
- Skarbie, idź do środka - powiedziała i podeszła do niej poprawiając swoje kruczoczarne włosy. - Powtórz to - powiedziała z chłodnym wyrazem.
- Kuruzawa, nie mam zamiaru marnować czasu na twoją osobę - westchnęła z ignorancją.
- Musimy sobie coś wyjaśnić - uśmiechnęła się zawistnie. - Ze mną się nie zadziera.
- Przyjęłam do wiadomości. Miło było. Narazie - odwróciła się i zaczęła iść, lecz Mai ją zatrzymała.
- Nie wiem co mu nagadałaś w grudniu, ale wiedz, że cię zniszczę jeśli maczałaś w tym palce - mówiła wściekle.
- Kuruzawa - Hana spoważniała - masz gorączkę?
- Nie igraj ze mną! - zaczęła krzyczeć.
- Ty tępa... Eh... - westchnęła. - Może na spokojnie. O co ci chodzi?
- Jak to o co? - spojrzała na nią zdziwiona. - Nie rób ze mnie idiotki.
- Większej i tak się nie da - parsknęła pod nosem Hana. - Może mnie oświecisz? Bo tak się składa cukiereczku, że jestem w Japonii niecałe dwa tygodnie i mam małe braki co się tu działo przez ostatni rok.
- No napewno - powiedziała z niedowierzaniem. - I z Akashim niby nic cię nie łączy?
- Aaaa - wyraz Hany natychmiastowo zmienił się na rozbawiony. - A więc o to ci chodzi. Współczuję temu w samochodzie - wskazała na pojazd, przy którym wcześniej stała Mai i pomachała z politowaniem w stronę jej prawdopodobnego chłopaka.
- A więc? - dociekała.
- Skoro to za bardzo nie dotarło do ciebie jeszcze w Teiko, to pozwól, że ci to wytłumaczę - uśmiechnęła się sarkastycznie. - Nie mam z nim nic wspólnego od przeszło półtora roku - powiedziała obojętnie.
- Świetnie - uśmiechnęła się zadziornie. - To nie pownien ruszyć cię fakt, że z nim byłam....
- Gratulacje - powiedziała znudzona już tą rozmową. Odwróciła się i znów zaczęł się oddalać. - Do następnego, Kuruzawa -pożegnała się sarkastycznie, nawet na nią nie patrząc.
Mai skrzyżowała ręce na piersi i beztrosko westchnęła.
- Czyli mam wolne pole - powiedziała do siebie i wróciła do samochodu.
Hana wróciła do domu w nie najlepszym humorze. Rzuciła reklamówkę z zakupami na stół i podziękowała za kolację. Piekielnie skręcało ją w żołądku. Straciła apetyt, a humor zepsuł się jej już doszczętnie. Powoli zaczęła żałować, że wogóle wyszła dzisiaj z domu. Najpierw Kagito, a później na domiar złego znienawidzona znajoma z czasów Teiko. Jakkolwiek Hana chciała o nich nie myśleć, to wspomnienia uderzały jeszcze silniej. Słowa wypowiedziane dzisiaj przez Kagito i Kuruzawę nie dawały jej spokoju. W tym momencie przypominała wściekły wulkan, który mógł w każdej sekundzie eksplodować.
Jak poprzedniego dnia, dziewczyna wzięła prysznic i położyła się znacznie szybciej. Założyła na uszy słuchawki i puściła głośną muzykę. Starała sobie wmawiać na wszystkie sposoby, że słowa wypowiedziane przez tamtą dwójkę nic nie znaczą. To jednak nic nie dawało. Jej umysł był pełen wściekłości, furii i żalu, którego przyczyny nie mogła znaleść.
Następnego dnia obudziła się trochę obolała. Z nieznanych jej powodów nie mogła się ruszyć, była wyczerpana już na samym początku dnia. Koło południa do jej pokoju przyszła zaniepokojona babcia. Kobieta znała wnuczkę zbyt dobrze i wiedziała, że w stylu dziewczyny nie należy takie marnowanie dnia. Widząc ją zwiniętą w kłębek, podeszła do niej zaniepokojona.
- Wszystko w porządku? - usiadła na skraju łóżka.
- Tak - odparła rozgoryczona. - W nocy nie mogłam zasnąć. To wszystko.
- Zaparzę ci ziółek - powiedziała udając się do wyjścia. - Ale nie wychodź już lepiej dzisiaj.
- Nawet nie miałam zamiaru - odpowiedziała i założyła słuchawki.
Całą niedzielę Hana przesiedziała w pokoju, schodząc jedynie na obiad. Późnym popołudniem zmusiła się do ruszenia z łóżka, ponieważ miała dzisiaj pociąg powrotny do Tokio. Dziadek od razu zaproponował, że ją na niego odwiezie. Dziewczyna zgodziła się bez sprzeciwu. Przed wyjściem pożegnała się ostatni raz z babcią i poszła do samochodu. Przez cała drogę na stację nie zamieniła z dziadkiem słowa. Po prostu nie miała na to siły. Wysiadając z pojazdu pożegnała się z nim tylko i poszła na pociąg. Kiedy znalazła swoje miejsce, ciężko na nie opadła i w kilka chwil zasnęła. Była tak wykończona, że obudziła się dopiero chwilę przed przyjazdem do Tokio. Na miejscu ospale wstała i wyszła z pociągu. Niechętnie weszła w tłum ludzi i udała się do wyjścia. Jakaś spiesząca się na pociąg kobieta pchnęła ją niefortunnie.
- Jeśli to nie fatum, to ja już nie wiem - pomyślała, podnosząc plecak z ziemi.
- Może pomóc? - zapytał jakiś męski głos.
- Dam radę - odpowiedziała pełna determinacji, wkładając do torby wodę, która wypadła podczas zderzenia.
- Napewno? - dopytał.
- Nap... - Hana zamarła widząc dwie czerwone tęczówki, na które opadały czarne kosmyki włosów. - Hayato.

Akashi Seijuro - Szkarłatny kryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz