Ostatni weekend przed rozpoczęciem roku szkolnego zapowiadał się dość chłodno. Co prawda świeciło słońce, lecz wiał zimny, nieprzyjemny wiatr, który poruszał ogromne korony drzew w ogrodzie Akashich jak szmaciane chorągiewki.
Kiedy tylko pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju Seijuro, chłopak od razu się przebudził. Z zadowoneniem spojrzał na spakowaną walizkę, która zwiastowała jego wyjazd. Czerwonowłosy nie mógł się doczekać powrotu do Kioto i uwolnienia z duszącej atmosfery panującej w tym domu. Gdy tylko się uszykował, zszedł do jadalni. Śniadanie nie było jeszcze gotowe, więc udał się do biblioteki z nadzieją, że jakaś ciekawa książka wpadnie mu w ręce. Nie dotarł do niej jednak. W drodze do biblioteki zatrzymał się naprzeciwko drzwi od pokoju muzycznego. Dawno tam nie wchodził i z dziwnym zawahaniem otworzył od niego drzwi. Dokładnie zbadał wnętrze pomieszczenia. Czas zdawał się tam nie płynąć. Wszystko było na swoim miejscu i wydawało się być nigdy nie tknięte, poza jednym instrumentem. Na blacie fortepianu leżał niedomknięty futerał. Chłopak podszedł do niego i otworzył wieko. Wewnątrz spoczywały piękne, stare skrzypce. Akashi przejechał opuszkami palców wzdłuż instrumentu. Rękę zatrzymał przy dolnej części skrzypiec, gdzie niedbale zwisała pęknięta struna. Zaczął się jej uważnie przyglądać. W tym momencie miał wrażenie jakby słyszał melodie wydobywającą się ze skrzypiec. Była piękna i uspokajająca. Chłopak zamknął na chwilę oczy i starał się przypomnieć skąd zna te dźwięki.
Melodia wypełniała cały pokój. Akashi oparł się o ścianę i z uwagą przyglądał grającej dziewczynie. Widok ten niesamowicie go hipnotyzował do momentu wydobycia się z instrumentu strasznego zgrzytu.
- Auu! - wrzasnęła dziewczyna, przykładając zakrwawionego palca do ust. - Jak mam ci udowodnić, że gram lepiej od ciebie, kiedy masz tak lichy sprzęt?
- Te skrzypce przetrwały sto pięćdziesiąt lat - zaśmiał się chłopak. - Myślę, że to jednak wina słabego grajka, a nie instrumentu.
- Bezczelny - wybełkotała srebrnowłosa z palcem w buzi.
Chłopak podszedł do niej i chwycił okaleczoną rękę. Przyjrzał się rozciętemu palcu i spojrzał na dziewczynę.
- Raczej nie umrzesz, ale trzeba to opatrzyć - powiedział z uśmieszkiem.
- Dobrze by było jakby została blizna - powiedziała zamyślona.
- Zwariowałaś? - chłopak spojrzał się na nią jak na wariatkę.
- To rana bojowa - odparła całkowicie poważnie. - Żywy dowód na to, że ze mną przegrałeś.
- Gdzie ty tu widzisz swoją wygraną? - spojrzał na nią sarkastycznie.
- Wszędzie. Spójrz na tego palca - wystawiła go przed chłopaka. - Tylko prawdziwy zwycięzca jest zdolny do takich poświęceń - mówiła z dumą.
- Chyba śmieszna jesteś.
- Wcale. Pogódź się z tym panie Akashi - podbiegła do drzwi. - Nawet kapitanom Teiko zdarzają się porażki. - wypełniła swoim śmiechem całe pomieszczenie.
Akashi zamknął z hukiem futerał i otrząsnął się z zamyślenia. Machinalnie odłożył skrzypce na ich pierwotne miejsce i wyszedł z pokoju. Oparł się plecami o zatrzaśnięte drzwi i przyłoży rękę do skroni. Trwał tak dłuższą chwilę aż do momentu usłyszenia brzdęku talerzy. Na ten dźwięk udał się do jadalni. W drodze do niej natknął się na ojca. Po przywitaniu się z nim, razem poszli na posiłek. Podczas śniadania optymizm Seijuro związany z dzisiejszym wyjazdem drastycznie zmalał. Okazało się, że przez cały weekend będzie zmuszony do opieki nad nowym gościem.
- Pokażesz Cassandrze Tokio - powiedział stanowczo ojciec Seijuro. - Zabierz ją w jakieś ciekawe miejsca. Niech się nie nudzi.
- Mniemam, że będzie przebywać cały czas w Tokio aż do balu charytatywnego. Co z pozostałymi dwoma tygodniami? - zapytał czerwonowłosy.
- O to nie musisz się martwić - sprostował mężczyzna. Dał tym samym do zrozumienia, że kończy rozmowę. Chwilę po tym wstał od stołu i wyszedł z pomieszczenia.
Akashi ciężko westchnął, kiedy jego ojciec opuścił jadalnię. Niechętnie wstał i udał się do swojego pokoju. W sypialni napisał krótkiego maila do szkoły, że nie stawi się na próbie rozpoczęcia roku szkolnego. Odwołał także trening swojej drużynie.
Seijuro przepełniała wściekłość na myśl o zmarnowaniu całego dnia z Cassandrą. Dziewczyna nie spodobała mu się od pierwszej chwili. Chłopak nieznosił wyniosłości jaką sobą reprezentowała. Czarę goryczy przelewała w Akashim wczorajsza zagrywka. Sposób w jaki chłopak dał się jej podejść denerwował go najbardziej.
Czerwonowłosy odchylił się na krześle, na którym siedział i wycelował wzrok w sufit. Oczyścił umysł z niepotrzebnych myśli i zaczął planować dzisiejszy dzień z Cassandrą. Dokładnie opracowywał w swojej głowie cały schemat dnia.
Nie minęło pół godziny, kiedy został powiadomiony o przyjeździe jego nowego gościa. Niechętnie wstał z krzesła i udał się na dół. Schodząc po schodach ujrzał w holu Cassandrę z dość znudzonym wyrazem twarzy. Wyglądała jakby wcale nie chciała tu być i coś lub ktoś ją do tego przymuszał. W chwili ujrzenia Akashiego przez dziewczynę jej wyraz diametralnie się zmienił. Na usta wypłynął uśmiech, a jej oczy z dziwnym zainteresowaniem zaczęły badać postać chłopaka.
- Witam - powiedziała radośnie. - Wygląda na to, że spędzimy dzisiejszy dzień razem.
Akashi przywitał się z Cassandrą bez zbędnych dopowiedzeń i udał się do samochodu. Nie starał się być dla niej nawet miły po wczorajszym incydencie. Na swojej głowie miał i tak już dużo obowiązków, a umilanie czasu jakiejś rozwydrzonej dziewczynie nie uśmiechało mu się chwilę przed rozpoczęciem roku.
Kiedy oboje znaleźli się w pojeździe samochód ruszył. Cassandra chwilę przyglądała się Akashiemu, po czym przerwała ciszę.
- Gdzie jedziemy? - zapytała bez emocji i jakiegokolwiek zainteresowania.
- Masz jakieś specjalne życzenia? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Raczej nie - odpowiedziała.
- W takim razie najpierw zobaczymy Pałac Cesarski.
Akashi przekazał kierowcy dokąd mają jechać i spojrzał na Cassandrę. Dziewczyna co jakiś czas zerkała w jego stronę z uśmiechem.
Mijały godziny na oprowadzaniu Cassandry po Tokio. W każdym miejscu w jakim byli dziewczyna porobiła sobie parę zdjęć, ale zwiedzała je bez jakichś większych emocji. Akashi, który znał każdą atrakcję na pamięć czuł się niesamowicie znudzony. Cały dzień trzymał brunetkę na dystans i był dla niej dość oschły, co zdawało się ją irytować.
Późnym popołudniem Cassandra oznajmiła, że jest głodna i chciałaby spróbować tradycyjnej japońskiej kuchni. Akashi spełnił jej prośbę i zabrał ją do drogiej restauracji w centrum Tokio. Lekko wyczerpana dziewczyna zajęła miejsce przy stoliku i w milczeniu poczekała na kelnera. Po złożeniu zamówienia przez oboje, Cassandra postanowiła w końcu wymusić rozmowę na Akashim.
- Ciekawi mnie dokąd zabierzesz mnie jutro - oznajmiła.
- Tokio jest ogromne. Jeszcze wielu rzeczy nie widziałaś - odparł i skierował znużony wzrok w stronę okna.
Akashi czuł się jak na męczarniach. Zachowanie Cassandry niesamowicie go irytowało. Udawała zainteresowaną, lecz chłopak od razu wybadał, że jest tak samo znudzona jak i on. Nie wiedział tylko po co to całe przedstawienie. Miał ochotę wyjść i jeszcze dzisiaj wieczorem wyjechać do Kioto.
- To prawda, ale szczerze powiedziawszy, to zwiedzanie zabytków zaczęło mnie nudzić - powiedziała.
- Doprawdy? - chłopak spojrzał na nią i poczuł wewnętrzną ulgę, że Cassandra być może zrezygnuje z jutrzejszego oprowadzania.
- Jutro zaskocz mnie czymś ciekawszym - wymusiła sztuczny uśmiech.
Akashi westchnął niesłyszalnie na te słowa. Liczył, że brunetka da sobie już spokój ze zwiedzaniem Tokio. Tymczasem nie dość, że cały następny dzień znów będzie na nią skazany, to musi wymyśleć coś, aby się nie nudziła.
- Chciałabym także, abyś więcej się odzywał - dodała. - Mógłbyś czasem ze mną porozmawiać. Powiedzieć coś o sobie.
- Jest coś co chciałabyś wiedzieć? - zapytał.
- Właściwie, to nie wiem - odparła. - Mógłbyś chociaż powiedzieć co lubisz. Ja na przykład kocham zakupy i chciałabym abyś pomógł mi wybrać sukienkę na bal charytatywny.
- Nie wydaje mi się, abym był do tego najlepszą osobą - odparł.
- Dasz sobie radę - uśmiechnęła się i położyła dłoń na jego dłoni.
Akashi spojrzał się na nią lodowatym wzrokiem lecz nim dziewczyna to zobaczyła, kelner przyniósł już zamówione dania.
Przez cały obiad Cassandra starała się na różnorodne sposoby rozwinąć rozmowę z Akashim. Każda jej próba kończyła się jednak fiaskiem.
Zaraz po obiedzie, który zakończył się w ekspresowym tempie, Cassandra wymusiła na Akashim zakupy. We dwoje udali się do jednego z najdroższych sklepów odzieżowych, w którym brunetka przymierzała kolejne sukienki.
Czas płynął, a dziewczyna zdawała się nigdy stąd nie wyjść. Jedna z ekspedientek, która od dłuższego czasu przyglądała się ze współczuciem śmiertelnie znudzonemu Akashiemu, siedzącemu na kanapie, podeszła do niego.
- Proszę się nie martwić - powiedziała. - Niedługo nie zostanie już co przymierzać - zaśmiała się.
- Mam nadzieję - chłopak odwzajemnił uśmiech.
- Może chce pan wody? - zaproponowała.
- Nie, dziękuję - odparł. - Jedyne czego teraz chcę, to w końcu stąd wyjść - powiedział z ironią i zmęczeniem w głosie.
- Nie pan pierwszy i nie ostatni - zaśmiała się ekspedientka. - Myślę, że pańska towarzyszka wkrótce powinna coś znaleść.
- Oby - westchnął.
- Niech pan nie traci nadzieji! - powiedziała żywo.
- Nadzieja jest matką głupich - odparł.
- I umiera ostatnia.
Ekspedientka zaczęła cicho chichotać. Przez kolejne kilka minut kobieta zaczęła prowadzić z czarwonowłosym luźną rozmowę, którą przerwało wołanie Cassandry.
- Pomóż mi się zapiąć, Seijuro - poprosiła z delikatnym uśmiechem.
Chłopaką zmroziło na dźwięk jego imienia. Bardzo wąskie grono osób mogło się nim posługiwać i Cassandra napewno do niego nie należała. Niechętnie do niej podszedł i spełnił jej żądanie. Chwilę po tym dziewczyna zaczęła przyglądać się swojemu odbiciu w lustrze i z zachwytem w głosie stwierdziła, że w końcu znalazła sukienkę idealną.
Akashi wrócił na kanapę i niecierpliwie czekał, aż Cassandra się przebierze.
- A więc, udało się? - zapytała retorycznie ekspedientka, z którą Akashi wcześniej rozmawiał.
Chłopak w odpowiedzi kiwną tylko potwierdzająco głową z wyraźną ulgą na twarzy.
- Mówiłam, że nie wolno porzucać nadzieji - zaśmiała się.
- Chyba miała pani rację.
Kiedy ta dwójka znów zaczęła rozmawiać, Cassandra podeszła z zapakowaną sukienką do Akashiego i z lekko zdegustowanym wyrazem twarzy wyciągnęła go ze sklepu. Wsiadając do samochodu trzasnęła z impetem przwiami i zrobiła zdziwioną minę. Chłopak całkowicie zignorował teatralne zagrywki Cassandry.
- Nie czujesz się dziwnie rozmawiając z kimś takim? - zapytała.
- Z kimś takim? - czerwonowłosy spojrzał na nią lekko zdziwiony.
- Z osobą z innej klasy społecznej. Ona jest z zupełnie innej rangi. Nie powinieneś rozmawiać na równi z kimś takim, Seijuro - powiedziała moralizującym tonem.
- Rangi? Dziwne, że odezwała się pierwsza i nie poczuła respektu, prawda? - spojrzał na nią pierwszy raz dzisiejszego dnia z błyskiem w oku.
- Dokładnie - odparła.
- Jeśli masz takie podejście do sprawy, to nie nazywaj mnie Seijuro. Zwracaj się do mnie Akashi - odpowiedział z dziwnym chłodem w głosie, którego Cassandra nie była w stanie pojąć.
- Czyżbyś miał jakiś uraz związany ze swoim imieniem? - zapytała.
- Powiedzmy, że ja też dokonuje pewnej selekcji osób - odparł i zakończył rozmowę.
Dziewczyna niezrozumiale mu się przyglądała. Nie zdawała sobie sprawy, że teraz to ona została potraktowana jako ta gorsza. Nie rozumiejąc słów czerwonowłosego posłała mu tylko uśmiech. Zapanowała cisza, którą nagle przerwał dzwonek w telefonie brunetki. Dziewczyna odczytała wiadomość i przekazała kierowcy adres, pod który chciała się udać. Ku zdziwieniu Akashiego nie dotarli pod dom tylko olbrzymi biurowiec.
- To napewno ten adres? - zapytał lekko zdziwiony.
- Napewno - odpowiedziała. - Wrócę z rodzicami. Dziękuję za troskę - uśmiechnęła się. - Muszę niestety odwołać nasze jutrzejsze spotkanie. Do zobaczenia na balu charytatywnym - pocałowała go w policzek i wyszła z pojazdu.
Akashi zamarł. Miał ochotę wygarnąć tej bezczelnej dziewczynie wszystko co leżało mu na sercu już od początku dnia. Wziął jednak tylko głęboki wdech i kazał kierowcy jechać do domu. Był tak zmęczony towarzystwem Cassandry, że postanowił po powrocie od razu pójść spać, by jutro w pełni sił wrócić do Kioto.***
- Skoro boisko obok którego przejeżdża codziennie Kagami przyciąga tyle dziewczyn, to może i my się tam wybierzemy - zaśmiał się Izuki, wykonując mordercze ćwiczenia rozciągające Riko.
- Zastanawia mnie jedno - wtrącił Hyuga. - Jak mogłeś zapamiętać tylko oczy? Zero szczegółów?
- Sam nie wiem jak to się stało - Kagami podrapał się w tył głowy. - Odwróciła się tylko na moment i jedyne co zapamiętałem, to właśnie te złote oczy.
- Trochę nieciekawa sytuacja - do rozmowy dołączył się Furihata. - Mówiłeś, że ona zna Mirę Kabuki. Skoro tak, to istnieje szansa, że dziewczyna uczyła się w Teiko. W tym wypadku Kuroko mógłby wiedzieć kto to.
- A gdzie on właściwie jest?
- Tutaj - zza pleców Kagamiego ozwał się głos Tetsuyi.
- Nie strasz - odparł Hyuga.
Nim chłopcy wtajemniczyli niebieskowłosego w temat, na hali pojawiła się Riko z diabelskim uśmiechem na twarzy i rozpiską nowych treningów. Precyzyjnie zaczęła tłumaczyć nowe zestawy ćwiczeń.
- Przepraszam, że przeszkadzam - przerwał jej nagle delikatny, żeński głos zza pleców drużyny Seirin ustawionej w szeregu. - Szukam Tetsuyi Kuroko.
Wzrok wszystkich zawodników skierował się na postać, która właśnie weszła do sali. Przed ich oczami stała dziewczyna ubrana w jasną sukienkę i buty na niewysokim obcasie. Na ramiona zarzucony miała beżowy płaszcz. Srebrne włosy upięte były w luźny, niski kok. Na bladej twarzy szczególną uwagę przykłuwały ciemne rzęsy i para złotych oczu. Jasnoróżowe usta ułożone były w delikatny uśmiech.
- To ta dziewczyna - szepnął Kagami do Hyugi.
- Serio? - zdziwił się chłopak, będący pod wrażeniem niecodziennej urody dziewczyny.
- Shirohana-san - odezwał się zdziwiny Kuroko.
- Kopę lat - zaśmiała się. - Miło znów cię widzieć, Tetsuya.
CZYTASZ
Akashi Seijuro - Szkarłatny kryształ
FanfictionNiebo tego dnia było nieskazitelnie czyste. Żadna chmura nie przysłaniała szkarłatnego obrazu zachodu słońca, którego promienie odbijały się od tokijskich wieżowców i wdzierały do budynków przez oszronione okna. Chłodny, spokojny wiatr delikatnie po...