W poniedziałkowy poranek w Kioto wszyscy zastali ładną pogodę. Było chłodno, ale za to bezchmurnie i nie wiał wiatr. Dzień zapowiadał się naprawdę pięknie, ale nie dla wszystkich. W jednej z tutejszych szkół dosłownie wrzało. Powodem był piątkowy mecz finałowy. Nikt nigdy nie przypuszczał, że ich potężna drużyna Rakuzan przegra z koszykarskim nowiciuszem.
Każdy członek zespołu, przekraczając próg szkoły, czuł na sobie wzrok zawiedzionych licealistów. Wywalczyć srebro w Pucharze Zimowym to ogromne osiągnięcie, ale nie tutaj. W koszykówce Rakuzan liczy się tylko zwycięstwo.
- To... rozczarowywujące - skomentował krótko jeden z uczniów w pokoju samorządu uczniowskiego. - Ale ja coś czułem, że tak będzie. Akashi jest jeszcze za mało doświadczony, aby przewodzić drużynie tak potężnej jak Rakuzan - dodał, rozsiadając się w fotelu przewodniczącego i zarzucając nogi na biurko.
Chłopka nazywa się Shingo Takechiro. Jest średniego wzrostu i przeciętnej budowy. Ma krótko ścięte brązowe włosy i oczy tego samego koloru. W liceum jest znany ze swojego talentu podpadania innym i wpadania w kłopoty.
- Nie prawda - zaprzeczyła cichutko członkini samorządu uczniowskiego. - Akashi zrobił co mógł.
- Czemu ty go bronisz? - zapytał zazdrośnie chłopak. - Przecież przegrał.
- Jest byłym kapitanem Pokolenia Cudów - odpowiedziała łagodnie. - Zawsze daje z siebie wszystko. Nie przegrał dlatego, że źle prowadził drużynę. Po prostu Seirin było lepsze.
- Ach, Ruriko... - westchnął Shingo. - Może Akashi dał z siebie wszystko, ale to wciąż za mało.
Dziewczyna zakłopotała się po tych słowach. Nie wiedziała, co odpowiedzieć przyjacielowi. Akashi przerażał ją niesamowicie, ale ona nigdy nie odmawiała mu talentu.
Shingo zmierzył ją wzrokiem. Zrobiło mu się żal dziewczyny. Znał ją od podstawówki i wiedział, że jest niesamowicie uczuciowa i wrażliwa. Nieznosił widoku jej piwnych zasmuconych oczu patrzących na niego spod ciemnobrązowej grzywki. Było jednak coś co nienawidził bardziej od tego. Seijuro Akashi. Według niego był zimnym, nieczułym draniem, który krzywdzi i upokarza ludzi, w tym też Ruriko, na każdym kroku. Nie liczył się on z uczuciami innych i zawsze bezlitośnie udowadniał swoją wyższość.
Nagle drzwi do pokoju samorządu uczniowskiego się otworzyły. W wejściu stanął nie kto inny jak przewodniczący. Mrożacym krew w żyłach spojrzeniem zmierzył swoimi szkarłatnymi tęczówkami Shingo od jego bezczelnie zarzuconych na biurko nóg, aż po twarz, która na jego widok stała się blada.
- Wygodnie? - zapytał z zimnym sarkazmem w głosie.
Chłopak natychmiast wstał i z trwogą spuścił głowę. Bez słowa udał się w kierunku wyjścia. Mijając Akashiego w drzwiach nawet nie rzucił mu spojrzenia. Mocno zacisnął pięści. Czuł wściekłość, ale wiedział, że w konfrontacji z czerwonowłosym jest z góry skazany na porażkę.
- Proszę, nie wyciągaj konsekwencji z jego zachowania - błagała Ruriko jak tylko chłopak zamknął za sobą drzwi. - Shingo to dobry człowiek, tylko czasem jest trochę bezczelny.
Akashi nawet nie spojrzał na brunetkę. W milczeniu udał się do swojego biurka. Chwycił dokumenty leżące na jego blacie i z uwagą zaczął je czytać.
- Sama to przygotowałaś? - przerwał nagle ciszę.
- Projekt odnośnie festynu? - zapytała. W odpowiedzi dostała przytaknięcie. - Tak. Nikt z samorządu specjalnie się nie kwapił, aby..
- Bezczelnie cię wykorzystali - stwierdził chłodno.
- Nie - zaprzeczyła bojaźliwie. - A poza tym lubię robić tego typu rzeczy.
- Bądź ze mną szczera - odpowiedział łagodnie. - Po prostu poproszono cię, abyś zrobiła to sama, a ty jesteś zbyt miła i pracowita, aby odmówić, prawda? - nieznacznie się uśmiechnął do dziewczyny. - Bardzo dobrze wykonałaś zadanie - odłożył papiery na biurko i wyciągnął jakiś dokument, który zaczął uważnie analizować.
Ruriko stanęła jak wryta. Pierwszy raz odkąd zna Akashiego usłyszała od niego tak pozytywne słowa. Pochwalił jej projekt, nazwał ją miłą i pracowitą, a na dodatek się uśmiechnął. Na policzki brunetki wdarł się drobny rumieniec. Ta jedna krótka rozmowa poprawiła jej humor na cały dzień.
- Możesz zostawić nas samych? - ozwał się jakiś chłodny, kobiecy głos.
Skołowaną Ruriko wyrawała z zamyślenia niezwykle piękna licealistka. Miała długie, proste, kruczoczarne włosy i ciemne oczy. Pełne różowe usta odznaczały się na jasnej cerze. Była wysoka i zgrabna. Nawet szkolny mundurek wyglądał na niej świetnie. Wyraz jej twarzy był dumny i dawał do zrozumienia Ruriko, że ma natychmiast wyjść. Dziewyczyna bez sprzeciwu opuściła pokój, pozostawiając dwójkę samą. Za sobą usłyszała tylko przekręcany klucz.
- Witaj Akashi - przywitała się, siadając wyzywająco na biurku.
- Zejdź stąd, Mai - powiedział bez emocji, nie przerywając czytać.
- Czemu tak chłodno? - zapytała zadziornie.
- Nie mam teraz czasu - odpowiedział krótko.
- Nie masz czasu dla mnie? - zapytała z udawaną słodyczą w głosie. - Wiem, że miałeś ciężki tydzień - skomentowała, nachylając się nad Akashim i wyciągając mu z dłoni dokumenty - ale może masz ochotę na mały reset po nieudanym piątku?
Seijuro spojrzał na nią bez emocji, przyłożył rękę do obojczyka dziewczyny i delikatnie zmusił ją do położenia się na biurku oraz oplecenia jej nóg do okoła jego pasa. Mai wplotła wtedy jedną z dłoni w jego włosy i przyciągnęła go do siebie. Drugą rękę wsadziła mu pod koszulę i zaczęła powolnie jeździć po jego plecach paznokciami. Akashi przejechał palcami wzdłuż uda dziewczyny, powodując u niej cichy jęk. Uśmiechnęła się zadziornie i powiedziała wyzywająco jedno krótkie zdanie:
- Zrób ze mną co chcesz.
Akashi naparł na nią i obezwładnił jej obie dłonie nad głową. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu odsłaniając szyję. Czerwonowłosy nachylił się wtedy nad jej prawym policzkiem.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę - szepnął jej do ucha - jak odrażającą osobą jesteś - odparł chłodno. Momentalnie po tych słowach wstał, złapał za torbę szkolną i zaczął szykować się do pójścia na lekcję.
- Co ty, jaja sobie robisz? - zapytała zszokowana, i wściekła zarazem, dziewczyna, która potrzebowała chwili na otrząśnięcie się i podniesienie z biurka.
- Nie - odparł. - I dopnij koszulę. Wyglądasz co najmniej niestosownie - rzucił na odchodne i wyszedł, pozostawiając wyprowadzoną z równowagi dziewczynę samą. Przez myśl by jej nie przeszło, że postąpi z nią w taki sposób. Mai żyła w przekonaniu, że mogła mieć każdego chłopaka. Mimo tego, że jest w związku z trzeciorocznym piłkarzem, była także zabawką Akashiego. Podobały jej się krótkie zabawy z przewodniczącym. Dziewczyna nigdy nie sądziła, że czerwonowłosy kiedykolwiek odważyłby się powiedzieć do niej coś takiego. Wściekła opuściła pokój samorządu, oscentacyjnie trzaskając za sobą drzwiami.
- Ten dupek chyba znów stał się taki jak dawniej - wypowiedziała wściekle przez zęby.
Mai znała Akashiego od gimnazjum. Już w Teiko kochały się w nim rzesze dziewczyn. Każda była jednak odtrącana. Również ona. Dziewczyna nigdy nie pałała do niego specjalnym uczuciem, ale fakt, że był on niesamowicie wpływowy i popularny, pobudzał w niej rządze zdobycia go. I teraz, kiedy w końcu jej się udało, Akashi stał się taki jak kiedyś.
Lekcje powoli mijały jedna za drugą. Rozmowy dotyczące przegranego meczu zacząła zastępować nowa gorąca nowinka, która odsunęła Puchar Zimowy w całkowity cień. Tematem plotek był nie kto inny jak sam Seijuro Akashi. Okazało się, że nie tylko Ruriko i Mai odczuły na sobie zmianę czerwonowłosego. Z tego co dało się usłyszeć na dziedzińcu i korytarzu, to Akashi z bezlitosnego dyktatora stał się księciem na białym koniu i obiektem westchnień pokaźnej liczby dziewcząt w szkole. Jest milszy, wyrozumiały i w oczach niektórych bardziej ludzki.
Lekcje i zajęcia dobiegły końca. Za oknem zaczynało już zmierzchać, a w szkole można było spotkać jedynie woźne.
- Zasiedziałam się - powiedziała do siebie Ruriko, patrząc na zegar w szkolnej bibliotece.
Dziewczyna powolnie pozbierała podręczniki ze stolika. Zahaczyła o szatnie, w której przebrała buty oraz założyła kurtkę, i udała się do domu. Przechodząc koło hali sportowej zdziwiła się, że drzwi są uchylone. Chciała je zamknąć, ale najpierw z ciekawości zerknęła do środka czy nikogo w niej nie ma. Zastała tam Akashiego. Był w czasie treningu. Ruriko przyglądała mu się z podziwem. Oglądała już kiedyś mecze Rakuzan, ale nigdy nie widziała takiej fascynacji na twarzy czerwonowłosego. Zdawał się być zupełnie inną osobą.
Nagle Seijuro usiadł samotnie na środku boiska. Łokcie oparł na kolanach i na splecionych dłoniach ułożył czoło. Między jego nogami leżała duża, pomarańczowa piłka do koszykówki. Wyglądał na bardzo zamyślonego. Trwał tak dłuższą chwilę.
- Nie stój tak w tych drzwiach, Ruriko - odezwał się Seijuro, nawet nie podnosząc na nią wzroku.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - zapytała zmieszana i weszła do środka.
- Szósty zmysł - odparł łagodnie, wstając powoli. - Co tutaj robisz o tej porze?
- Uczyłam się w bibliotece i czas sam jakoś zleciał - wyjaśniła.
Zapadła cisza, która dzwoniła dziewczynie w uszach. Skrępowana spojrzała w dół, kiedy zauważyła, że Akashi zaczął bacznie ją obserwować. Jego twarz nie wyrażała nic. Był dla niej niesamowitą zagatką.
- Ruriko - powiedział nagle. - Chciałbym cię przerosić.
Dziewczyna zdębiała. Tym jednym zdaniem czerwonowłosy wprowadził do głowy Ruriko kompletny mętlik. Szkolny tyran i despota, przez którego bała się za każdym razem jak przekraczała mury szkoły, właśnie niespodziewanie ją przeprosił.
- Często byłem dla ciebie zbyt surowy i podły - kontynuował. - Nie chcę, aby więcej mnie tak postrzegano. Dlatego przepraszam.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała automatycznie.
Akashi uśmiechnął się lekko, chwycił torbę i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Zatrzymał się jednak tuż koło dziewczyny.
- Oddałem twój projekt festynu dyrekcji - odezwał się. - Spodobał im się do tego stopnia, że razem postanowiliśmy uczynić cię głównym kierownikiem imprezy.
- Mnie? - zapytała z niedowierzaniem. - Wątpię, że dam radę zarządzać taką ilością ludzi - wyjaśniła zmarnowana.
- Znasz ten projekt od podszewki - odpowiedział. - Nikt nie zorganizuje festynu lepiej od ciebie. W razie problemów zawsze ci pomogę - uspokoił ją.
- Nadal nie jestem przekonana - powiedziała cicho.
- Dasz radę - pocieszył ją. - Wierzę w ciebie.
Po tych słowach Akashi wyszedł, zostawiając zszokowaną Ruriko samą w pomieszczeniu. To co działo się teraz w jej głowie było nie do opisania. W życiu nie pomyślałaby, że czerwonowłosy imperator ma tak łagodną i miłą stronę. Powierzył jej zadanie i na dodatek zaufał. Nigdy tego nie robił. Nie miała pojęcia czym jest spowodowana ta nagła zmiana, ale wiedziała jedno. Takiego Akashiego naprawdę można polubić.***
Następnego ranka Seijuro został obudzony i poproszony na śniadanie znacznie wcześniej. Dyskretnie powiadomiono go, że dzisiaj z Tokio do Kioto na trzy dni przyjedzie jego ojciec.
Chłopak schodząc po schodach wziął głęboki wdech. Wiedział, że nie uniknie rozmowy o swojej porażce. Wolnym i dostojnym krokiem wszedł do jadalni, przyglądając się mężczyźnie, który już na niego czekał.
Ubrany był w białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Na szkarłatne, zmęczone oczy opadały ciemnobrązowe włosy. Rysy twarzy miał ostre i dostojne, co tylko podkreślało stanowcze spojrzenie.
- Dzień dobry, ojcze - przywitał się poważnie.
- Witaj, Seijuro - odparł surowo.
- Co sprowadza cię do Kioto? - zapytał chłopak.
- Interesy - odpowiedział krótko.
Reszta śniadania przebiegła w ciszy. Ojciec Seijuro nie poruszał sprawy meczu. Chłopaka wcale to nie zdziwiło. Zapewne zrobił to celowo. Możliwe, że chce, aby syn odczuł swoją porażkę właśnie w ten sposób. Poprzez dobijające milczenie.
- Dziękuję za posiłek - powiedział Seijuro, odchodząc od stołu.
Chłopak z grobową miną udał się do swojego pokoju. Szybko założył sportowe buty i wyszedł pobiegać. Łapczywie nabierał powietrza do płuc. Obecność ojca niesamowicie go dusiła. Po długim treningu udał się spowrotem do domu. Wziął szybki prysznic, założył mundurek szkolny i był już gotowy. Kwadrans przed ósmą wsiadł do samochodu, który miał go podwieść na parking niedaleko szkoły.
Wysiadając z samochodu ciężko, ale i z ulgą, westchnął. Zarzucił sobie torbę na ramię i ruszył w stronę szkoły. W bramie wpadł na Ruriko i Shingo, który na jego widok wyraźnie posępiał. Akashi od razu to dostrzegł, więc postanowił coś z tym zrobić.
- W poniedziałek rano mogłem być dla ciebie trochę oschły - zaczął łagodnie Seijuro.
Shingo spojrzał na przewodniczącego spode łba, na co Ruriko zareagowała natychmiastowym szturchnięciem go w bok. Spojrzała mu bardzo wymownie w oczy i dała do zrozumienia, że powinien coś powiedzieć.
- Nie... Twoja reakcja była zrozumiała - mówił niechętnie. - Zachowałem się trochę bezczelnie. Przepraszam - wymamrotał pod nosem.
- Nie ma sprawy - odpowiedział łagodnie z nutą satysfakcji w głosie.
Ruriko przyglądała się tej scenie z uśmiechem od ucha do ucha. Zerkała przemiennie na obu chłopców. Nie odzywała się ani słowem, ale niesamowicie jej ulżyło, że ta rozmowa miała miejsce.
- Akashi - zaczęła nagle. - Tak jak mnie poprosiłeś zaczęłam przygotowywać festyn...
- Masz na myśli festyn ziomowy? - wtrącił Shingo. - Przecież to dopiero pod koniec lutego, a mamy grudzień.
- To prawda - odpowiedział Seijuro. - Ale aby wszystko wypaliło, samorząd musi zacząć pracować już teraz - wyjaśnił Seijuro.
- Tak więc, kontynuując - powiedziała Ruriko. - Na początku muszę odwiedzić każdą klasę i zapytać ich jaką atrakcję przygotują w swojej sali. Tylko...
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony Shingo.
- Ja się śmiertelnie boję licealistów starszych ode mnie - wyznała załamana.
- W takim razie będziemy mieli mały problem z drugo i trzecioklasistami - westchną Akashi.
- Nie dam rady sama tego zrobić - mówiła zdołowanym głosem.
- Shingo? - Seijuro posłał chłopakowi spojrzenie. - Jesteś otwartą i towarzyską osobą. Pomóż Ruriko. Osobiście zwolnię cię z lekcji, abyś mógł wykonać zadanie.
- Noooo, dobra... - odparł, drapiąc się w tył głowy.
Akashi nie musiał dwa razy powtarzać. Shingo dla Ruriko był gotowy wskoczyć nawet w ogień. Znał ją od podstawówki i łaczyła go z nią ogromna więź. Z chęcią przyjął zadanie. Zdziwiła go tylko postawa przewodniczącego. Nie znał go od takiej strony. Nie wiedział czy zaczyna go tolerować, czy z zazdrości o Ruriko jeszcze bardziej nienawidzić.
CZYTASZ
Akashi Seijuro - Szkarłatny kryształ
FanfictionNiebo tego dnia było nieskazitelnie czyste. Żadna chmura nie przysłaniała szkarłatnego obrazu zachodu słońca, którego promienie odbijały się od tokijskich wieżowców i wdzierały do budynków przez oszronione okna. Chłodny, spokojny wiatr delikatnie po...