- Dlaczego ludzie patrzą w niebo?
- Ponieważ w gwiazdach szukają swojej nadzieji...
Akashi momentalnie podniósł się z łóżka zlany potem. Przez całą noc te dwa krótkie zdania odbijały mu się echem w głowie. Nie wiedział czemu przypomniał sobie ten dialog właśnie teraz. Nie czekając na budzik, uszykował się i zszedł na śniadanie. Kiedy zajął już swoje miejsce przy stole dosiadł się do niego ojciec. Przywitał się z nim i poczekał aż służba przyniesie posiłek. Śniadanie jak zwykle odbyło się w ciszy, przerywanej tylko dźwiękiem zegara. Dopiero pod koniec, kiedy oboje mieli już odejść od stołu, ojciec Seijuro się odezwał.
- Za dwa tygodnie w sobotę odbędzie się bal charytatywny. Musimy zjawić się na nim oboje - oznajmił i zaczął kierować się do swojego gabinetu.
Seijuro kiwnął w geście zrozumienia i odprowadził go wzrokiem. Po jego zniknięciu z pola widzenia, mina czerwonowłosego momentalnie zmizerniała. Nie lubił on tego typu przyjęć. Nie miały one bowiem nic wspólnego z empatią i chęcią pomocy innym. Coroczny bal charytatywny był jednym wielkim spotkaniem biznesowym i pokazówką przed mediami. Ludzie z udawaną uprzejmością rok w rok przebijają się na nim kto jest bardziej hojny. Mało kogo interesuje tam na jaki cel jest zbiórka. Dobrze, że chociaż pieniądze będą prawdziwe. Nie ważne jak zarobione, pójdą na szczytny cel.
Zaraz po śniadaniu Seijuro jak zwykle wyszedł pobiegać. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo chłodny po wczrajszej ulewie, więc ubrał dużą, ciemną bluzę z kapturem. Na uszy założył słuchawki i odciął się od rzeczywistości. Ruszył do parku, gdzie biegał zawsze, trenując w Teiko. W połowie drogi zrobił sobie chwilę przerwy. Wyjął słuchawki, napił się wody i energicznym marszem ruszył ścieżką w parku. Nagle zza swoich pleców usłyszał jeden krótki wrzask:
- UWAGA!!!
Jakś rozpędzony na rowerze brunet mknął z górki przez park jak oszalały. Widząc Akashiego nacisnął mocno hamulce, co było chyba jego największym błędem. W dziwacznym slalomie minął czerwonowłosego i upadł. Seijuro podszedł do niego i wystawił rękę w geście pomocy. Chłopak skorzystała z niej. Otrzepując swoje spodnie spojrzał na czerwonowłosego. Był bardzo drobnej budowy. Ciemne włosy komponowały się z czarnymi oczami, które błyszczały spod okularów.
- Najmocniej przepraszam - mówił błagalnym tonem. - Mam nadzieję, że nic się panu nie stało. Nazywam się Hiro Kuruzawa i wezmę na siebie bez sprzeciwu wszystkie szkody - pochylił się lekko do przodu.
- Panu? - mruknął niedosłyszalnie pod nosem i zmarszczył brwi, widząc że chłopak jest mniej więcej w jego wieku. - Nic się nie stało. Bardziej martwiłbym się o ciebie.
Hiro zmierzył się wzrokiem, a następnie spojrzała na swój rower.
- Ze mną także w porządku - odpowiedział i schylił się po ciemny plecak, który wypadł mu z koszyka. Był rozpięty i część rzeczy z niego powypadało. Akashi od razu dostrzegł zafoliowany, biało-niebieski mundurek.
- Rakuzan? - spojrzał na bruneta.
- Ach, tak - westchnął. - Od kwietnia zaczynam się tam uczyć.
- Nie wyglądasz na zadowolonego - odparł widząc wyraz twarzy bruneta.
- Powiedzmy, że nie przepadam za nowymi ludźmi i miejscami - odparł zakłopotany.
- I tylko o to chodzi? - zapytał i skrzyżował ręce na torsie.
- Nie do końca - odpowiedział, podnosząc rower i poprawiając w nim koszyk, który lekko się przekrzywił. - Moja o rok starsza siostra też tam uczęszcza i trochę mnie to niepokoi.
Czerwonowłosy niezrozumiale na niego spojrzał i ruszył do przodu wolnym krokiem. Brunet złapała za rower i poszedł w jego ślady.
- Tak się zastanawiam - zamyślił się Hiro. - Skąd wiedziałeś, że to mundurek Rakuzan?
- Też tam uczęszczam - odpowiedział z łagodnym uśmiechem.
- Naprawdę?! - spojrzał na niego zdziwiony. - Ale mam szczęście! Mógłbyś mi obiektywnie powiedzieć jak tam jest?
- Obiektywnie? - spojrzał na bruneta. - Wydaje mi się, że masz wszystkie niezbędne informacje z pierwszej ręki od swojej siostry.
- Chciałbym, aby tak było - westchnął. - Temat szkoły w jej wypadku jest poruszany tylko wtedy, kiedy ma gorszy dzień i przychodzi do mnie, aby wszystko z siebie wyrzucić.
- Rozumiem - odpowiedział krótko. - Co chciałbyś wiedzieć?
Chłopak chwilę zaczął się zastanawiać. Widząc, że zbliżają się do końca dróżki w parku wybrał najbardziej nurtujące go pytanie.
- Jaki jest wasz przewodniczący? - zapytał i przeszył zdziwionego Akashiego wzrokiem.
- Czemu pytasz? - zmierzył go zaskoczony.
- Moja siostra wypowiadała się o nim w taki sposób, że aż uszy więdły. Odniosłem wrażenie, że musi być naprawdę straszną osobą.
Czerwonowłosy nic nie odpowiedział. Spojrzał się na bruneta z tajemniczym uśmiechem, którego on nie rozumiał.
- Nie, żebym wierzył we wszystko co mi mówiła - dodał. - Jednak obstawiam, że musiał on nieźle zaleźć za skórę Mai.
Akashi przyłoży sobie prawą rękę do skroni i starał się zachować powagę. Cała sytuacja była dla niego tak komiczna, że z trudem powstrzymywał kpiący uśmiech. Drwiący wzrok skierował w bok, aby brunet tego nie dostrzegł.
- Jak on się nazywał? - zapytał cicho samego siebie Hiro.
Droga w parku się skończyła i oboje znaleźli się na chodniku. Brunet przez chwilę spoglądała na Akashiego.
- No... nie ważne - podrapał się w tył głowy. - Muszę już iść - powiedział.
- Koniec końców na nic ci nie odpowiedziałem - Akashi odwrócił się w kierunku, w którym miał biec. - Jeśli będziesz miał jakieś pytania odnośnie szkoły, to jestem do dyspozycji w Rakuzan - zaczął powoli ruszać do przodu.
- Dziękuję - odpowiedział wsiadając na rower. - Jak cię znajdę? - zawołał do oddalającego się chłopaka.
Czerwonowłosy zatrzymał się i rzucił przez ramię:
- Pytaj o Seijuro Akashiego - odpowiedział i pobiegł w swoją stronę.
Chłopaka wmurowało. Od razu zrobił się blady i osłabiony. Teraz wszystko stało się jasne.
- Seijuro Akashi, nie wiem co zrobiłeś mojej siostrze, ale miej się przed nią na baczności - westchnął do siebie. - Mai mnie zamorduje - odjechał w swoją stronę.
Akashi dokończył swój poranny bieg i lekko zmachany przekroczył próg posesji. Od razu zauważył obce auto zaparkowane przed domem. Zdziwił go fakt, że w domu są goście. Nic nie było mu na ten temat wiadomo, a zwykle informowano go o tego typu rzeczach. Wszedł do domu. W wejściu od razu zatrzymał go kamerdyner. Zwięźle przekazał mu informację, że kilka minut temu przyjęli w gości dwie kobiety. Matkę z córką, które przybyły tu w zastępstwie za głowę domu.
Akashi szybkim krokiem udał się po schodach do swojego pokoju i przebrał w ciemne spodnie i jasną, luźną koszulę. Ręką poprawił włosy i zszedł na dół. Z salonu dosłyszał rozmowę prowadzoną w języku francuskim. Wziął głęboki wdech i ruszył do gości. Pan Akashi widząc syna od razu przedstawił go kobietom. Seijuro skinął do nich i natychmiastowo zaczął badać je wzrokiem. Pierwsza z nich nazywała się Estelle Blanc i miała około czterdziestu lat. Brązowe włosy upięte miała w kok. Wyraz twarzy sugerował miłą osobę, ale oczy wyrażały poczucie wyższości. Ubrana była w prostą, elegancką sukienkę. Obok niej siedziała jej córka Cassandra. Nastolataka wyglądała jak młodsza wersja swojej matki. Brązowe, proste włosy opadały na plecy, a piwne oczy miały ten sam chłodny wyraz.
Zarówno Seijuro jak i Cassandra nie udzielali się do rozmowy. Miała ona charakter biznesowy i skupiała się głównie na uzgodnieniu szczegółów balu charytatywnego. W pewnym momencie pan Akashi wyszedł z Estellą do gabinetu, aby podpisać parę dokumentów. Cassandra zmierzyła wzrokiem Seijuro i posłała mu uśmiech, który wzbudził w chłopaku dziwny niepokój.
- Ciekawi mnie ten bal charytatywny - odezwała się dziewczyna. - Zapowiada się ekscytująco.
- Napewno będziesz się na nim dobrze bawić - odpowiedział bez emocji.
- To moja pierwsza wizyta w Japonii - przysunęła się do niego. - Czy są tu jakieś zwyczaje lub sytuacje, których lepiej unikać, aby źle nie wypaść?
- Wystarczy znajomość podstawowych zasad zachowania w towarzystwie - powiedział niezmiennym tonem.
- Mam nadzieję, że to wystarczy - spojrzała mu w oczy. - Boję się jednak, że mogę zrobić jakieś głupstwo. Przydałby mi się ktoś w rodzaju przewodnika na balu.
- Naprawdę, nie będziesz go potrzebowała - sprostował chłodno i odwrócił od niej wzrok. Odojętnie odchylił głowę do tyłu i zaczął przerzucać wzrok z miejsca w miejsce.
Dziewczyna na ten widok zmarszczyła lekko brwi. Chciała coś dodać, ale w tym momencie do pomieszczenia weszła Estella i pan Akashi. Cassandra szybko zmieniła wściekły wyraz twarzy na rozpromieniony uśmiech.
- Skończyliśmy - odezwała się do córki pani Blanc. - Coś się stało? - zapytała widząc entuzjazm i zamyślenie na twarzy dziewczyny.
- Tak sobie właśnie myślałam, że nieznajomość zwyczajów w obcym kraju może spowodować u mnie nieprzyjemne i niezrozumiałe sytuacje - uśmiechnęła się. - Nie sądzi pan, panie Akashi, że przydałby mi się ktoś kto uchroniłby mnie przed tym na przyjęciu?
- Jeśli tylko masz takie obawy i potrzebę, to myślę, że Seijuro z przyjemnością będzie towarzyszył ci na balu.
Na te słowa chłopak lekko się obruszył i badawczym spojrzeniem zlustrował Cassandrę.
- Nie chcę się narzucać - odpowiedziała z udawaną troską, którą czerwonowłosy od razu wyłapał.
- To nie będzie kłopot - odpowiedział chłodno Seijuro.
Na twarz dziewczyny wypłynął zwycięski uśmiech. Wraz z matką pożegnała się i opuściła dom Akashich. Zaraz po wyjściu kobiet, Seijuro niezadowolony udał się na górę do swojego pokoju. Zaczął pakować swoje rzeczy i przygotowywać się do jutrzejszego powrotu do Kioto.***
- Kurczak, marchewka, imbir, olej sezamowy... Szlag! - Taiga trzasnął szafką. - Pusta.
Chłopak westchnął widząc opróżnioną butelkę i niechętnie udał się po portfel. Nie lubił zakupów, ale skoro już musiał je zrobić, to stwierdził, że spisze trochę dłuższą listę i porobi zapasy. Szybko przejrzał kuchenne szafki i zanotował co powinien dokupić. Niechętnie udał nię na korytarz po kurtkę i buty. Wolnym krokiem poszedł na przystanek. W przeciągu pietnastu minut był już w supermarkecie. Załadował do koszyka wszystkie niezbędne produkty i udał się do kasy. Po zapłaceniu za zakupy żywo wyszedł ze sklepu. W drodze na autobus dostrzegł boisko do koszykówki. To samo, na którym pierwszy raz spotkał Mirę. Dzisiaj znów mała, zakapturzona postać ogrywała z łatwością przeciwników. Taiga zaśmiał się pod nosem, widząc tą scenę. Uśmiech jednak zniknął chłopakowi z twarzy, kiedy dostrzegł, że dziewczyna pokonuje trzech przeciwników na raz. A właściwie nie pokonuje tylko miażdży. Chłopak z nie małym zaszokowaniem przyglądał się jak trójka chłopaków dosłownie ugina się pod talentem przeciwnika. Jej ruch były nie do przewidzenia. Stanowiły mieszankę genialnej strategii i instynktu. Taiga z oddali oglądał cały mecz. Ku jego zdziwieniu trójka pokonanych chłopaków nie miała sił ani ochoty na rewanż. Wykończeni, bez słowa opuścili boisko. Kagami jeszcze przez chwile przyglądał się dziewczynie, która zaczęła trenować rzuty za trzy. Lekko oszołomiony jej umiejętnościami udał się w tamtą stronę.
- No, Kabuki - powiedział, wchodząc na teren boiska. - Nie myślałem, że od ostatniego razu jak tutaj graliśmy twoje umiejętności jeszcze tak mnie zaskoczą.
Dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo na te słowa i zaczęła bawić się piłką w rękach.
- Mira przyszła w takie miejsce? - odezwał się spokojny, tajemniczy głos. - Ciekawe.
Taiga ze zdumieniem przyglądał się zakapturzonej postaci. Po dźwięku głosu od razu stwierdził, że nie należy on do Kabuki. Nie zmieniało to faktu, że ta dziewczyna również ją znała. Chłopak zlustrował ją od góry do dołu. W jej wyglądzie nie było żadnej podpowiedzi. Na nogach miała czarne, sportowe buty, a ubrana była w ciemne spodnie i dużą, bordową bluzę, której kaptur zasłaniał całą twarz.
- Przepraszam - odezwał się. - Wziąłem cię za kogoś innego.
- Wiem - odwróciła się na chwilę w jego stronę, a następnie podeszła do starej, metalowej ławki, na której leżała jej torba sportowa. Zapakowała do niej piłkę i przerzuciła ją przez ramię.
- Więc..., znasz Kabuki? - zapytał.
- Tak - odparła krótko, kierując się do wyjścia z boiska. Przechodząc obok chłopaka ściągnęła kaptur i poszła przed siebie. Kiedy oddaliła się od niego o parę kroków, odwróciła się przez ramię i uśmiechnęła tajemniczo - Ciebie też znam, Taiga Kagami.
Chłopak nic nie odpowiedział. Patrzył się oniemiały na odchodzącą dziewczynę. Srebrny, długi kucyk delikatnie powiewał na wietrze. Choć widział teraz tylko jej plecy, to przed oczami wciąż miał dwie, żarzące się na złoto tęczówki, które hipnotyzująco go przeszyły.
CZYTASZ
Akashi Seijuro - Szkarłatny kryształ
Fiksi PenggemarNiebo tego dnia było nieskazitelnie czyste. Żadna chmura nie przysłaniała szkarłatnego obrazu zachodu słońca, którego promienie odbijały się od tokijskich wieżowców i wdzierały do budynków przez oszronione okna. Chłodny, spokojny wiatr delikatnie po...