*tydzień później*
Była 7:30. Stałem z chłopakami którzy ekscytowali się jak pięciolatki z wymarzoną zabawką w rękach. Ja opierałem się znudzony już tym 20 minutowym pokazem entuzjazmu.
-No stary ale jak było? Dobra jest? Szybko doszła? A Ty?-gadali jeden przez drugiego.
-Jest cudowna-warknąłem i wycelowałem w obu palcami-Kasę sobie zatrzymajcie ale teraz żaden z Was nie ma prawa jej tknąć!
-Jasne jasne- powiedział Brian i zwrócił się do Scotta-Ty człowieku nie dość ze zaoszczędziliśmy po 200$ to jeszcze się dowiedzieliśmy jaka Ana jest w łóżku ten zakład to był strzał w dyche. Brawo Nickuś!-zaczął mnie tarmosić po włosach. Wyrwałem się gdy nagle usłyszałem słodki głosik.
-Jaki zakład?
Odwróciłem się jak rażony piorunem. To co zobaczyłem roztrzaskało mi serce na milion kawałków. Zobaczyłem Ane, mojego aniołka, całą zapłakaną. Łzy leciały po jej policzkach jak wodospady. Usta trzęsły się z bezsilnej złości. Dłonie wyciągnięte wzdłuż ciała były zaciśnięte w pięści. Wyglądała jednocześnie jakby miała komuś przywalić ale ja zauważyłem że zrobiła się jeszcze bardziej delikatna i niewinna.
-Ana...-tylko tyle udało mi się wydusić. Prawie upadłem na kolana.
-Jaki zakład?-wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-No bo to było tak...-zaczął Brian spokojnie jakby miał całą tą sytuację delikatnie mówiąc w najgłębszym poważaniu.
-Zamknij ryj pieprzony dupku!-pisnęła-Wszystko słyszałam! Każde pierdolone słowo!!!
Za każdym razem gdy słyszałem przekleństwo z jej ust moim ciałem targał dreszcz.
-Ana...-spróbowałem jeszcze raz.
Skierowała na mnie pełne furii spojrzenie i coś w niej pękło. Gdzieś wyparowała cała złość, jej oczy na nowo wypełniły się łzami. Nie widziałem już nieziemsko wkuwionej dziewczyny gotowej dać w morde każdej napotkanej osobie tylko dziewczynę którą ktoś skrzywdził tak że nie miała siły ustać prosto. Zgarbione ramiona którymi wstrząsał szloch. Nie zasłużyła na taki los. Ktoś skrzywdził ją tak że nie była człowiekiem tylko jego wrakiem. A tym kimś kto narobił tyle zła jestem ja... W jej oczach zobaczyłem pustkę. Gdy nasz wzrok się skrzyżował nie był taki sam jak przez te 5 miesięcy. Był pusty. Jak u lalki...
-Dlaczego...-wyszeptała po prostu i uciekła. Odwróciłem się do tych dwóch kreatur. Nie postrzegałem już ich jako ludzi tylko jako cholerne potwory które przyczyniły się do końca mojego życia. Spojrzałem na idiote po lewej czytaj Briana.
-To wszystko Twoja wina..-wyszeptałem.
-Co tam mruczysz Nicholasku??-rzucił pogardliwie.
-Ty jebany gnoju!!!-ryknąłem rzucając się na niego. Złapałem za koszulkę i pchnąlem na ścianę. Mocno w nią uderzył i zostawił ślad krwi z rozwalonej głowy. Zachwiał się.
-Pierdolony skurwysynu!!!-darłem się i zanim zdąrzył się zorientować dostał z pięści w prawy policzek. Aż się przekręcił ale stał nadal. Wkurwiło mnie to jeszcze bardziej. Wymierzyłem kolejny cios tym razem w brzuch. Nadal kurwa stał tylko że ścięty w pół i usiłujący nabrać tchu. Czemu on nadal kurwa stoi? No dlaczego?!? Puściły mi wszelkie hamulce. Rzuciłem się na niego i powaliłem na podłogę. Lałem go i nie przestawałem nawet gdy już się nie ruszał. Zdziwiło mnie ze się nie bronił. Potulnie znosił każdy cios. Nagle usłyszałem przerażony głos Nathalie.
-Co Ty robisz Nicholas?!?
Momentalnie przestałem i skoczyłem na nogi. Rozejrzałem się za Scottem chcąc jemu też wpierdolić ale tchórz zwiał. Zobaczyłem Nat. Stała cała sztywna i spięta.
-Co Ty kurwa zrobiłeś?
-C-co?
-Co zrobiłeś do cholery?!?
Gdy na nią spojrzałem przypomniała mi się Ana... Opadłem na kolana i złapałem się za włosy. Chciałem je sobie wyrwać. Chociaż to i tak było za mało...
-Co ja kurwa zrobiłem... co ja zrobiłem... co ja zrobiłem-mamrotałem bujając się w przód i w tył. Dopiero gdy Nat położyła mi rękę na ramieniu poczułem że cały drże. Nie przestawałem mamrotać.
-Nicholas.
Usłyszałem to ale udawałem ze nie słyszę. Nie chciałem słyszeć. Zatkałem uszy nie przestając się kiwać. Nathalie coś mówiła.
-Nie! Nie rozumiesz! Nie kurwa po prostu kurwa nie!!!-wydarłem się prostując nagle-To nie tylko zakład!!! To nie był tylko zakład! Nie był!! Nigdy! Naprawdę!! To nie tylko zakład!!!-
Zobaczyłem w jej oczach strach. Było tam coś jeszcze.... determincja?
-Chodź Nicholas-powiedziała łagodnie ale zdecydowanie ścierając chusteczką łzy. Kiedy zacząłem płakać? Spróbowała mnie podnieść ale nie dała rady. Ukucnęła obok mnie i odgarnęła mi mokre od potu włosy.
-Próbuje Ci pomóc ale sama nie dam rady. Pomóż mi sobie pomóc Nicholas.
-Ana...-westchnąłem słabo.
-Wszystko z nią w porządku Will i Nathan znaleźli ją w parku. Wszystko z nią w porządku.
-Ana...-powtórzyłem cicho.
-Chodź Nicholas. Musisz się położyć-powiedziała z naciskiem. Wstałem chwiejnie. Spojrzałem na nieprzytomnego Briana. Nat powiodła za moim wzrokiem oczami.
-Pieprzyć go-stwierdziła i pociągnęła mnie za rękę. Zanim zdąrzyłem zrobić jeden krok zgasło mi światło...
CZYTASZ
To nie tylko zakład!
Teen FictionAna po wielkiej metamorfozie wraca do szkoły. W grupie jej przyjaciół, będącej pod wrażeniem jej przemiany, wyłamują się te nie do końca szczere jednostki. Zakład. Niby o seks, a tak na prawdę o miłość. Nicholas nie ma łatwego zadania i czystego sum...