To już koniec?

6.9K 211 5
                                    

Obudziłem się w łóżku. Obok szperając na stoliku stał Will a obok moich nóg siedziała Nathalie.
-Obudził się- usłyszałem przytułumiony głos. Od razu przy mnie pojawiła się Nat. Przyłożyła mi dłoń do czoła.
-Już okej-zwróciła się do Willa. On też pojawił się w zasięgu mojego wzroku.
-Jak tam stary?-zapytał a ja spojrzałem w jego ciemne oczy. Dostrzegłem w nich coś na kształt troski.
-Ja...-spróbowałem ale miałem w gardle instną Sahare.
-Wody?-odezwała się Nat. Kiwnąłem głową. Od razu dostałem pełną szklankę. Opróżniłem ją duszkiem.
Już lepiej.
-Ja-spróbowałem ponownie-Lepiej mi-
-Super-ucieszył się Will przeczesując swoje czekoladowe włosy.
-Ana...
-Nathan nią siedzi. Jest bezpieczna i cała-odpowiedział.
-Ja...
-Nicholas-westchnęła Nathalie i potarła twarz-O co tu chodzi?-
-Ja... to było wtedy gdy się spotkaliśmy by uczcić wakacje. Wtedy Scott i Brian wzięli mnie na stronę. Zaczęli się zastanawiać jaka Ana jest w łóżku. Wkurzyłem się i chciałem odejść ale zaczęli gadać o tym że jeśli ja tego nie sprawdzę to któryś z nich to zrobi i będę musiał im jeszcze płacić. Miałem na to czas do końca pierwszego semestru. Obiecali że jeśli mi się uda nigdy jej nie tkną. To nie był tylko zakład. Ja ją kocham chciałem ją chronić. Nie wziąłem od tamtych debili kasy. Chciałem ją chronić. Naprawdę. Nie zmusiłem jej.
Ja ją kocham- wyjaśniłem słabo i poczułem w oczach łzy.
-Przejebałeś sobie stary-westchnął Will.
-Wybaczy Ci-stwierdziła Nat powoli ważąc słowa-Wytłumacz jej wszystko. Ona Cię kocha-
Pozwoliłem żeby jej słowa obudziły w moim sercu nadzieję. Niestety Will ją prawie natychmiast uśpił.
-Jesteś pewna?-przygryzł warge-Ja nie. Wszyscy znamy Ane. Będziesz się musiał postarać i to bardzo. Nie umiem powiedzieć czy Ci coś to da. Takie jest moje zdanie-
-Wybaczy mu-Nathalie zacisnęła usta.
Po moich policzkach pociekły łzy.
-Won-powiedziałem cicho.
-Dasz sobie radę?-zapytał Will.
-Won-powtórzyłem głośniej. Nat pociągnęła go za rękę i wyszli. Wstałem i sięgnąłem do szuflady. Wyciągnąłem z niej paczkę papierosów. Potrzebowałem tego. Normalnie nie paliłem wręcz potępiałem ale miałem ukrytą paczkę na czarną godzinę. Zaciągnąłem się. Nie hamowałem łez. Mój podkoszulek szybko zrobił się od nich mokry. Wypaliłem całą paczkę. Jeden po drugim. Nawet na chwilę nie przestałem płakać.
-To już koniec?- zapytałem sam siebie i pociagnąłem nosem.
-To nie może być koniec-odpowiedziała mi moja podświadomość. Zacząłem płakać jeszcze bardziej...

Perspektywa Any:

Leżałam na łóżku wgapiona w ścianę. Nathan zadawał mi pytania ale go ignorowałam. Nie miałam już czym płakać więc tylko leżałam. W mojej głowie tłukło się jedno pytanie. Dlaczego? Myślałam że to moich przyjaciele.
-Ty człowieku nie dość ze zaoszczędziliśmy po 200$ to jeszcze się dowiedzieliśmy jaka Ana jest w łóżku ten zakład to był strzał w dyche. Brawo Nickuś!-
Jak on mógł. To był tylko zakład. Tylko cholerny zakład... W moim organiźmie znalazło się chyba więcej wody bo po moich policzkach znów ciekły łzy. To boli. Czuję się jakby ktoś wyrywał mi serce a gdy nawet na chwilę poczuje się lepiej ktoś znowu je wyrywa i drze na kawałki. Zdąrzyłam już zatęsknić za Nicholasem. Nie mogłam mu wybaczyć. Chciałam ale nie mogłam. Oddałam mu dziewictwo... dla zakładu? Nie mogę w to uwierzyć... Ja go kochałam. Kocham nadal...
-Nicholas...-wyszeptałam zmaltetowanym przez szloch ostatnich dwóch godzin głosem.
-Jezu Chryste!-Nathan uklęknął przed moją twarzą-Ana odezwałaś się!!!-
Ale zamiast twarzy Nathana szarych oczu okolonych długimi rzęsami, czarnych wiecznie poczochranych włosów zobaczyłam Nicholasa. Jego ciemne włosy opadające na oczy o barwie oceanu w których tonęłam ile kroć w nie spojrzałam.
-Nicholas...
-Nie ma go tu Ana. To ja Nath.
-Nicholas...
-Ana-westchnął zmęczony i potarł twarz-Posłuchaj Nicholas pobił Briana. Jest w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. A Nicholas... Nathalie go znalazła chciała Ci zabrać do domu ale zaczął bredzić i zemdlał. Chyba się jeszcze nie obudził. Will i Nat przy nim siedzą-
-Ja...
Odwróciłam się na drugi bok. Płakałam jeszcze bardziej. Mój biedny Nicholas.
-Obudź się kochanie- błagałam w myślach. Usłyszałam dźwięk sms z telefonu Nathana. Wziął Ci ze stolika i przeczytał.
-Ana. Nicholas się obudził. Wyjaśnił o co z tym wszystkim chodziło ale potem wywalił Willa i Nat za drzwi-powiedział Nath. Ulżyło mi. Wzięłam wdech. Bardzo długo jakby moje płuca nie miały dość tlenu. Potem poczułam wściekłość.
-Wyjdz-wyszemrałam.
-Co?
-Wyjdź.
-Ana nie rozumiem.
-Wyjdź!
Odrzuciłam kołdrę i spojrzałam na niego. Momentalnie wstał i wystraszony wyszedł mówiąc że będzie w salonie. Po chwili usłyszałam dźwięki telewizora. Wróciłam na łóżko opatulając się kołdrą.
-To już koniec?-zapytałam samą siebie.
-To nie może być koniec!-odpowiedziała moja podświadomość.
Westchnęłam i pokręciłam głową. Zamknęłam oczy tylko na chwilkę...

To nie tylko zakład!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz