#39

10.8K 563 9
                                    

3 dni później

Ashley pov.

Nareszcie! To ten dzień! Dzień, w którym wychodzę ze szpitala! W końcu! Nie wiedziałam, że można się tak bardzo nudzić. Dzisiaj to wszystko się skończy. Wrócę do domu z Aaronem. Będę mogła spokojnie zasnąć w Jego ramionach. W wygodnym łóżku. Już nie mogę się doczekać. Zobaczę nasze rodziny. Rodzeństwo. Przyjaciół.

Przez ostatnie trzy dni Aaron praktycznie cały czas był przy mnie. Wychodził tylko o piętnastej i wracał o osiemnastej. Nie chciał mi powiedzieć co robi przez te trzy godziny. W końcu mu odpuściłam i już dalej nie pytałam. Dzisiaj rano przywiózł mi moje ubrania i powiedział, że będzie na jedenastą (wtedy miałam dostać wypis). Zachowuje się naprawdę dziwnie i zaczynam się o Niego martwić. Gdy zapytałam gdzie idzie On odpowiedział tylko, że musi coś załatwić, a później będzie cały mój. Postanowiłam nie wnikać, ale w końcu się dowiem co przede mną ukrywa.

Ubrałam się i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Spojrzałam na telefon i dochodziła jedenasta. Jak na zawołanie do sali wszedł mój chłopak.

-Jak tam skarbie? Gotowa? - zapytał podchodząc do mnie i całując słodko w usta.

-Tak, ale musimy iść do lekarza, po wypis. - oznajmiłam.

-Więc chodźmy kochanie. - powiedział z uśmiechem biorąc moją torbę.

Wyszliśmy z sali i udaliśmy się do gabinetu lekarza. Zapukałam i po usłyszeniu „proszę" weszliśmy do środka.

-Witam. Usiądźcie. - doktor pokazał na dwa krzesła znajdujące się przed biurkiem.

Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy, aż lekarz prześledzi moje wyniki badań.

-Więc moja ulubiona pacjentka już wychodzi. - odezwał się miło. Bardzo Go polubiłam, był miłym starszym Panem. - Twoje wyniki są zadowalające. Mam nadzieję, że narzeczony dopilnuje, żebyś leżała cały miesiąc w łóżku i odpoczywała. Twoja rana na brzuchu nadal się goi. Nie możesz dźwigać ani się przemęczać, żeby szwy nie pękły, bo wtedy mogą wystąpić różnego rodzaju powikłania, a tego byśmy nie chcieli. - no po takiej pogadance to Aaron nie wypuści mnie z łóżka przez dwa miesiące. W innych okolicznościach cieszyłabym się (wiecie o co chodzi), ale nie teraz.

-Oczywiście doktorze. Osobiście dopilnuje, by leżała i odpoczywała. - oznajmił mój chłopak, na co prychnęłam, a Oni się zaśmiali.

Po podpisaniu różnych dokumentów w końcu mogłam opuścić szpital. Oczywiście co tydzień przez miesiąc muszę zgłaszać się do kontroli.

Z uśmiechem wyszłam z gabinetu. Udaliśmy się do wyjścia, a Aaron chwycił mnie za rękę i pocałował jej wierzch. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej na ten gest.

Po niecałej godzinie podjechaliśmy pod apartamentowiec. Za nami oczywiście cały czas jechali ochroniarze. Nie wiem, po co nam Oni skoro już wyszłam ze szpitala. Muszę zapytać o to później Aarona.

Mój chłopak otworzył mi drzwi i łącząc ręce udaliśmy się do windy. Wystukał odpowiedni kod i ruszyliśmy w górę. W pewnym momencie położył ręce na moich biodrach i do siebie przysunął. Popatrzył prosto w oczy i pogładził mój policzek, robił to z taką czułością, że z przyjemności zamknęłam powieki i napawałam się odczuciami. Nagle poczułam Jego usta na swoich. Całowaliśmy się delikatnie z miłością. Miałam wrażenie, że czcił mnie tym pocałunkiem. Wyczułam wiele smutku, bólu i strachu. Ten mężczyzna, którego tak bardzo Kocham, tak cholernie się o mnie martwił. Walczył. O Nas. O Mnie.

Oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyłam w Jego oczy i wtuliłam się w Niego.

Objął mnie mocno i powiedział w moje włosy:

-Bardzo Cię Kocham skarbie i już nikomu nie pozwolę skrzywdzić.

Usłyszeliśmy, że winda się otwiera więc odsunęliśmy się od siebie. Aaron chwycił mnie za rękę i wprowadził do salonu. Było tu tak cicho, że można by usłyszeć muchę latającą na górze.
Nagle nie wiadomo skąd wyskoczyli nasi rodzice, rodzeństwo i przyjaciele. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które było pięknie udekorowane. Odwróciłam się do Aarona, a On szeroko się uśmiechnął i powiedział:

-Witaj w domu kochanie!

Po czym mnie pocałował, na co usłyszeliśmy gwizdy i oklaski.

Wszyscy mnie wy przytulali, a mój kochany nie odstępował mnie na krok.

-Kochanie? - zwrócił się do mnie.

-Tak? - zapytałam.

-Pozwól, że Ci kogoś przedstawię.

-Jasne. - uśmiechnęłam się.

Objął mnie w pasie i ruszyliśmy w stronę mężczyzny. Był przystojny i wysportowany. Uśmiechnął się na nasz widok.

-Witajcie! - uściskał nas.

-Wiktor pozwól, że Ci przedstawię moją ukochaną. - pocałował moją skroń.

-Wiktor Smith do usług. - ucałował moją dłoń.

-Ashley Cotton. - przedstawiłam się.

-Skarbie, Wiktor jest moim przyjacielem jeszcze z czasów gimnazjum. - oznajmił mój chłopak. - bardzo mi pomógł, gdy byłaś w szpitalu. - przytulił mnie do swojego boku.

-Jesteś piękną kobietą Ashley. Nie dziwię się, że Aaron tak Cię Kocha. Zasługujecie na to, by być szczęśliwi. - powiedział Wiktor.

Polubiłam Go. Stwarzał pozory groźnego, ale jest bardzo sympatyczny.

Porozmawialiśmy jeszcze kilka minut. Wiktor jest bardzo zabawny, a Aaron wśród przyjaciół był zrelaksowany i odprężony. Uwielbiałam Jego szczery śmiech to był najlepszy dźwięk na świecie. Jednak nadal myślę, że coś przede mną ukrywa, ale nie będę już Go dzisiaj męczyć. Ten dzień był cudowny. Okazało się, że Luke i Calum również znają Wiktora. Było bardzo wesoło, a ja jestem bardzo szczęśliwa mając takich ludzi obok siebie.

Przyjęcie skończyło się około dwudziestej drugiej, gdyż Aaron stwierdził, że jestem już bardzo zmęczona. Nie protestowałam, bo rzeczywiście byłam wykończona i potrzebowałam snu.

Uściskałam wszystkich na pożegnanie i wraz z Aaronem udaliśmy się do sypialni.

Wzięliśmy wspólną kąpiel. Nie obyło się bez czułości, lecz mój kochany mężczyzna nie chciał się kochać, gdyż jak on to powiedział „nie chce zrobić mi krzywdy". Nie ciągnęłam tematu, gdyż i tak postawiłby na swoim. Weszłam pod kołdrę i czekałam na chłopaka, który rozmawiał przez telefon jak zdążyłam usłyszeć z Wiktorem. Po dziesięciu minutach wszedł do sypialni.

-Coś się stało? - zapytałam.

-Nie kochanie. Nic czym musiałabyś się przejmować. - oznajmił wchodząc pod kołdrę tylko w samych bokserkach Calvina Kleina. Jest taki seksowny.

Przyciągnął mnie do siebie, a ja momentalnie wtuliłam się w Jego tors. Włożył rękę pod moją koszulkę (spałam w Jego koszulce i swoich majtkach) i zaczął masować mi plecy. Drugą dłonią pogładził mój pośladek.

-Moja maleńka. - zamruczał zadowolony, a ja się zaśmiałam.

-Nawet nie wiesz jak brakowało mi tego dźwięku. - oznajmił nie przestając masować pleców. - Masz taką delikatną skórę.

Pocałowałam Go najlepiej jak potrafiłam.

-Bardzo Cię Kocham skarbie. - wyznałam Mu.

- A ja Ciebie kwiatuszku. - ucałował moje czoło, skroń i usta.

Czułam się bezpieczna w Jego ramionach. Działał na mnie kojąco. Po chwili moje powieki zaczęły robić się ciężkie.

Usłyszałam jeszcze tylko:

-Śpij kochanie. Będę strzegł Ciebie i Twojego snu. Już nikt Cię nie skrzywdzi. - i zasnęłam...

Risky Feeling |ZAWIESZONA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz