[ 3 ]

297 30 1
                                    

Wszyscy siedzieli w krzakach, w lesie, pod szosą. Czekali na dogodny moment, by wypuścić swoje dwa asy.

- Teraz! - Zadecydował Kapitan, a Cristiano wraz z Garethem wyszli, stając przy samej szosie w sukienkach. Gareth miał blond peruke, różową sukienkę i czarne skórzane kozaki do polowy uda i kabaretki, natomiast Cristiano miał na sobie lateksową sukienkę, lateksowe kozaczki i czarną perukę. Oboje wytapetowani byli jak najgorsze kurwy. Stali tak przez godzinę, aż w końcu zatrzymał się tir. Wyszedł wtedy Sergio, który został wzięty za alfonsa, ale ostatecznie się dogadali, a kierowca powiedział, że i tak jedzie w stronę centrum, to podrzuci ich na lotnisko i tak się stało. Po długich dwóch godzinach nasi bohaterowie znaleźli się na lotnisku i udali się do biura informacyjnego. Zanim tam weszli, mieli problem, kto to załatwi i porozmawia z Zidanem.

- To kto? - Zapytał Cris.

- Ty. - Odpowiedział mu Ramos.

- Nie ma mowy! To Ty jesteś kapitanem!

- A Ty jesteś ciotą w sukience. - Na te słowa Hiszpana, napastnik Królewskich się obraził.

- Ogarnąć dupska, wy sromotniki bezwstydne! - Zagrzmiał Isco i wtedy wszyscy się na niego spojrzeli, a wtedy kontynuował:

- Zagrajmy w papier-kamień-nożyce. Ten kto przegra, dzwoni do Zidana. - Wszyscy przystali na jego propozycję i zaczęli grać. Najpierw wygrali; Ramos, Ronaldo i Isco, którzy byli z tego niezmiernie zadowoleni, a w grze został Alvaro, James, Kapibara, Iker i Pepe. W kolejnej kolejce wygrał Alvaro i Iker. Został już tylko James, Kapibara i Pepe, którzy mieli już nie tęgie miny. No i w tej turze przegrał James, a Gareth wraz z Keplerem przytulili się z tej radości, że nie będą musieli dzwonić do trenera. Kolumbijczyk wziął więc przegraną na klatę i udał się do biura informacyjnego. Uwiódł tam młodą panią, która tam pracowała, a ona pozwoliła mu zadzwonić do trenera Królewskich. Po krótkiej chwili tego wkurwiającego sygnału wyczekiwania usłyszał głos Francuza w słuchawce.

- Kto mówi? - Zapytał Zidan.

- To ja, James, panie trenerze.

- Skąd dzwonisz?

-Z Vegas.

- Co Ty tam robisz?

- Długa historia. Nie mamy pieniędzy ani telefonów. Musi pan po nas przyjechać.

- Gdzie jesteście i kto tam jeszcze jest?

- Na lotnisku w Vegas. Jest nas tu ośmiu.

- Kto?

- Cristiano, Gareth, Sergio, Alvaro, Kepler, Isco i Iker.

- Niech zgadnę... Mieliście wczoraj ten wieczór kawalerski, naćpaliście się i wylądowaliście w Las Vegas. Ja się tego spodziewałem po tych lujach pasiastych, ale po Tobie i Casillasie w życiu nie spodziewałbym się czegoś takiego! Wstydź się, Rodriguez!

- ...

- Czekajcie tam na mnie i nie ruszajcie się z miejsca. Przylecę po was z pieniędzmi. - Po tych słowach Zidan się rozłączył. Przyleciał dopiero na następny dzień. Wszyscy byli głodni, więc najpierw zabrał wszystkich do KFC, a potem kupił bilety lotnicze. Po trzech godzinach cała wesoła gromadka siedziała już grzecznie w samolocie i spała. Ta przygoda ich zmęczyła i miejmy nadzieję, że nauczą się, by nie polegać na Keplerze. Zobaczymy się w Madrycie, adios amigos!

Kac MadrytOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz