Jego wina

1.2K 53 16
                                    


Zrobiłem, co kazał.


Jechaliśmy na AudioRiver w zupełnej ciszy. To było do nas niepodobne. Atmosfera była przytłaczająca. Cały czas miałem wrażenie, że Remek jest na mnie zły. Nie wiedziałem dlaczego miałby być, ale wyczuwałem to, mimo że starał się być opanowany.

Na miejscu dołączył do nas Kaiko. To trochę rozładowało napięcie. Cały wieczór robiliśmy relację dla Coca - Coli na Snapie. Nie mogliśmy okazywać naszej niechęci do siebie. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, bawiliśmy się przy dobrej muzyce, ale nie wszystko było w porządku, tak jak się niektórym wydawało. Czasem kątem oka dostrzegałem, jak Remek przystaje na chwilę w ciemności, która nas otaczała i spogląda na mnie dziwnym wzrokiem. Przeważnie, gdy odwracałem się do niego, spuszczał wzrok. Nie wiedziałem, o co mu chodzi.


Dochodziła północ. Trzeba się było żegnać. Przynajmniej z fanami na Snapie i z Karolem. Na festiwalu mogliśmy zostać, jak długo chcieliśmy. Jednak koło pierwszej byliśmy już trochę zmęczeni. Nie odzywaliśmy się do siebie z Remkiem więcej niż paroma zdaniami od kilku godzin. W końcu jednak musieliśmy się przełamać.

- Chyba będziemy się powoli zbierać, co nie? - zapytał.

- Jak chcesz. Ty prowadzisz, Ty decydujesz - odpowiedziałem obojętnie. Nastawienie Remka dość mocno zdążyło mi się udzielić przez cały wieczór.

- Ale to od Ciebie zależy. Chcesz jeszcze zostać?

- W takim towarzystwie? - prychnąłem cicho pod nosem.

Jednak Remigiusz to usłyszał i ze złością przycisnął mnie do ściany budki, która stała obok.

- Posłuchaj! Może byś się trochę wziął w garść, schował na chwilę tą swoją dumę do kieszeni i chociaż udawał, że wszystko jest w porządku?! - wręcz wykrzyczał mi to w twarz, opanował się jednak, odsunął ode mnie i poprawił koszulkę - Jakbyś jeszcze nie zauważył to jesteśmy dość rozpoznawalni - rozejrzał się wokół. Było późno i na szczęście nikogo nie było w pobliżu .

- I kto to kurwa mówi?! Najpierw strzelasz focha, nie odzywasz się do mnie cały dzień, a teraz to niby ja jestem jakiś nienormalny?! - podszedłem do niego szybkim krokiem i myślałem, że mu przywalę.

- Bo to kurwa wszystko przez Ciebie - jęknął, gdy się zbliżyłem.

- Przeze mnie? - myślałem, że nie wytrzymam - A kto dziś, do jasnej cholery, rzucił się na mnie jak jakiś jebany pederasta?! - niestety nie wytrzymałem.

Usłyszałem tylko ciche „Wal się.", które wypowiedział, stojąc do mnie tyłem.

- Sam się wal!



Byłem wściekły. Nie chciałem powiedzieć tego, co powiedziałem, ale on mnie zmusił. Ruszyłem szybkim tempem w stronę samochodu. Nie obchodziło mnie, czy pójdzie za mną. Nie mogłem go dłużej znieść. To wszystko jego wina.


Usłyszałem ciche westchnienie i czyjś doganiający mnie krok. Po chwili znowu byłem przyciśnięty ramieniem do ściany.

- Michał, j-ja - Remek wypuścił powietrze, patrząc w ziemię, po czym skierował wzrok na mnie, biorąc głęboki oddech - Ja nie chciałem, żeby to tak wyszło.

- Trochę za późno, żeby to zmienić - popatrzyłem w bok. Nie chciałem, żeby patrzył mi w oczy.

- Przepraszam - spuścił głowę, wyraźnie zasmucony - Naprawdę nie chciałem, żeby to się tak potoczyło.

Afraid of the Light      (Multigiusz)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz