2. Bajki Leśne

99 14 0
                                    

Kryspin biegnie w kierunku ścieżki, z której zboczył, by się przekonać, jak wygląda ta część lasu. Ta zakazana część.

Na główną ścieżkę wchodzi powoli, rozglądając się na boki, żeby nie narobić hałasu, nikogo nie przestraszyć, nikogo nie zaciekawić. Nie może pozwolić na to, aby ktokolwiek dowiedział się, gdzie był i co widział. A raczej słyszał. Już za samo pójście do Cichego Lasu można go uznać za obłąkanego, a co dopiero by było, gdyby się ludzie dowiedzieli, że rozmawiał tam z jakąś dziewczyną? Że układał z nią dobranockę? Chociaż samo to, że udało mu się wrócić jest podejrzane. Dziwne. Niewiarygodne. Sam nie dowierza. Jak udało mu się to zrobić? Przecież to awykonalne, nikt jeszcze nie wyszedł żywo z Cichego Lasu! Nikt nawet tam nie wszedł...

Co go w ogóle do tego skłoniło?

Przecież wszyscy, wszyscy mówią, mówili i mówić będą, jaki to Cichy Las jest niebezpieczny. Jak bardzo to miejsce jest przeklęte i jak bardzo nie powinno się tam wchodzić. Bo człowiek się zgubi. Nie tylko w sensie fizycznym, ale psychicznie. Kompletnie zeświruje! Może zatem... Może ta dziewczyna to tylko wytwór jego wyobraźni? Chociaż... Wyraźnie ją słyszał, no i nie byłby w stanie wyobrazić sobie takiego głosu! On jest zbyt piękny, aby był fałszywy...

Tylko, skąd tam się mogła wziąć ta dziewczyna? Bo na pewno nie z Księżyca! Co za bajka... Widać, że Cichy Las faktycznie wpływa na ludzką psychikę. Zwariowała. Trzeba jej pomóc i to koniecznie. Wyciągnąć ją jakoś stamtąd. Tylko... jak? Kryspin myślał, że jak jej pomoże ułożyć tę bajkę, aby jakoś brzmiała, to może udałoby mu się ją nakłonić, aby wróciła razem z nim... żeby poszła do jego domu... powiedziałby rodzicom, że zabłądziła w lesie i nic nie pamięta. Że wydaje się być wariatką. Nie skłamałby. Cichy Las to w końcu też las, prawda? Prawda. Nawet nikomu by do głowy nie przyszło, że znalazł ją w Cichym Lesie. Przecież to by oznaczało, że tam był, a nikt tam nie chodzi, zwłaszcza on. Od zawsze chadza tylko tymi ścieżkami, które zna.

Co zatem go skłoniło do odwiedzenia Cichego Lasu?

Puka się w czoło. Mocno. Żeby pomyśleć, że to głupie. W ten sposób sprawdza, czy jego umysł jest wciąż sprawny, zdolny do myślenia. Myśli. Widocznie mózg zawiódł go tylko wtedy, kiedy był po prostu najbardziej potrzebny. Żeby nakłonić jakoś tę dziewczynę do wyjścia zza drzew i pójścia z nim. Ona jest chora. To pewne. Ale, czy tylko psychicznie, czy też fizycznie? Nie zapytał jej, czy ma co jeść, gdzie spać, jak się czuje. Nawalił w tak ważnej kwestii! W kwestii ludzkiego życia!

Powinien przekonać siebie do pomysłu, iż to tylko wytwór jego wyobraźni. Że to tylko Cichy Las tak na niego wpłynął i nie było żadnej dziewczyny. To mogłoby usprawiedliwić jego głupotę.

A co jeżeli ona rzeczywiście istnieje? Jeżeli naprawdę jest ktoś taki... Ktoś, kto twierdzi, że jest z Księżyca i każdego wieczoru opowiada słabe jakościowo dobranocki? Ktoś, kto potrzebuje pomocy...

Przekonać się może jedynie odwiedzając ją drugi raz.

To by oznaczało drugi raz wejść do Cichego Lasu.

Co go skłoniło, aby w ogóle tam wejść?

Tylko spokojnie. Oddychaj, Kryspin, oddychaj.

Idzie znajomą ścieżką, mija znajome drzewa, niektóre oznakowane, niektóre z tych niektórych sam oznakował. Doskonale teraz wie, gdzie się znajduje i bez problemu trafia do domu.

Dom.

Duża, drewniana chata zbudowana przez prapradziadka, po którym ma imię. Dom też będzie jego, chociaż przyjęte jest, że to najstarszy syn przejmuje dom, ale Bogdan uparł się, że chce mieć w stu procentach własny kąt i postanowił sam zbudować swoje gniazdko. Rodzice nie mieli nic do powiedzenia, ale to im nie przeszkadzało, jest jeszcze dwóch kandydatów na przyszłego gospodarza domu. Nie wspominając już, że Bogdan daleko się nie buduje, bo po sąsiedzku, tuż obok.

DobranockiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz