Prezenty to nie wszystko

8.6K 488 80
                                    

Dla: NatalinaCullenn13 🌹 i Queen_2kk1 🍀

Ze snu wyrwało mnie głośne mruczenie.

Kiedy otworzyłam oczy, dostrzegłam czarną kuleczkę, leżącą na mojej piersi.

Podpadłam się na łokciach, a mały kotek z pięknymi, zielonymi tęczówkami, przeturlał się na grzbiet i miałkną słotko. Na jego szyji dostrzegłam czarną obroże z ćwiekami i srebrnym dzwoneczkiem. Obok mnie, znalazłam różową karteczkę z napisem:

" Z tego co wiem, kochasz koty, dlatego stwierdziłem, że ten chłopiec może poprawić Ci humor..."

Pogłaskałam go za uszkiem i zaczęłam myśleć nad imieniem.

- Jak by cię nazwać, co? - zapytałam. - A może Nefill?
- Miał...
- Podoba ci się?
- Miał...
- No to wszystko jasne. Nefillu.

Wyskoczyłam z łóżka, a potem poszłam do łazienki, którą niedawno odkryłam. Na szczęście była razem z moim pokojem, więc nie miałam daleko.

Związałam swoje blond włosy w luźny koński ogon i zaczęłam myć zęby...

°°°

Po porannej toalecie, ubrałam się i zeszłam na dół wraz z kociakiem. Błąkając się po wielkiej rezydencji, w końcu trafiłam do kuchni.

Otworzyłam lodówkę oraz wyciągnęłam mleko. W jednej z szafek znalazłam płatki cynamonowe, a w drugiej mieczkę.

Usiadłam przy ladzie ze śniadaniem. Nefill rzucił się na swoją karmę. Po pewnym czasie, usłyszałam za sobą kroki.

Odwróciłam się za siebie, a niebieskooki chłopak posłał mi ciepły uśmiech.

- Ty pewnie jesteś Holly. - raczej stwierdził niż zapytał.

Był wysoki, dobrze zbudowany, o bystrym spojrzeniu i podejrzliwym uśmiechu.

- A ty to kto? - odparłam niegrzeczne.

Postanowiłam być : wredna, pyskata i nieugięta. Nie tylko dla Sama, który mnie oszukał, ale też dla reszty tych podstępnych krwiopijców. No... Może nie licząc Candys. Ona jako jedna wydaje się być w porządku, a poza tym, trzeba mieć jakiegoś sprzymierzeńca.

- Jestem Ian. Brat Sama.
- O! Świetnie! Kolejny popapraniec... - warknęłam.
- Nie... Spokojnie. Nie jestem taki jak on.- pokręcił przecząco głową.

Wziął jabłko z drewnianej miski i usiadł obok mnie.

- Szkoła,że taka dziewczyna jak ty, musi się tu marnować...
- Co to znaczy: marnować ? - zdziwiłam się.
- No wiesz... Osobiście nie jestem za tym całym pakietem. Uważam, że to niesprawiedliwe trzymać kogoś na siłę. - wbił swoje kły w zielony owoc. - Może niektóre dziewczyny to kręci, ale z tego co widzę, nie czujesz się tu dobrze.

Hy! Dobry z niego aktor. Ale ja nie jestem taka głupia, żeby uwierzyć w jego bajeczki. Po wyglądzie widać że jest gorszy od Sama.

- Tak? No co ty nie powiesz? - wywróciłam oczami.
- Holly! - dobiegł mnie zdesperowany głos Candys.
- Już się tak nie nazywam... - powiedziałam.

Dziewczyna stanęła naprzeciwko mnie za blatem.

- Yyy. Jak to? - zdziwiła się.
- Tak to. Nigdy nie lubiłam tego imienia, więc postanowiłam je zmienić.
- To jak się teraz nazywasz? - zagadał Ian.
- Jestem... Em. Może..
- Scarlett? - zaproponowała Candys.- Pasuje ci!
- Tak popieram.- dodał brunet- Ale wydaje mi się że Summer byłoby lepsze.

Hmm. Scarlett... Niegłupie.

- Może być to Scarlett.- przyznałam.
- Super.- ucieszyła się Can- A teraz chodźmy do ogrodu.
- Ja z nią pójdę.- zaproponował chłopak.
- Ale Sam dał mi jasny rozkaz...
- Wiem - przerwał jej- co powiedział ci Sam. Ja natomiast proszę cię żebyś pojechała zrobić zakupy. W końcu też tu mieszkam i mam prawo powierzyć ci jakiejś zadanie.
- No... No dobrze.- zgodziła się.
- A tak właściwie, to gdzie jest Sam. - zapytałam ze zgrozą.
- Miał coś do załatwienia. - odparła blondynka.
- Idź już.- rozkazał Ian.
- To do później Sky!
- Narazie.

Candys złapała za kluczyki od auta i wyszła z willi.

- A teraz: pozwól, że zabiorę cię na przejażdżkę. - rzekł.
- Na jaką przejażdżkę?
- Konną. Oczywiście.

°°°

Po kilkugodzinnej jeździe zadzwonił do mnie telefon. Numer był nieznany dlatego Odebrałam go po dłuższym czasie.

- Halo?
- Witaj, skarbie. - odpowiedział głos w słuchawce.
- Z kąd masz mój numer, Sam?
- Mam swoje sposoby. Podoba ci się kot?
- Jest przepiękny. Dziękuję. - powiedziałam z przekąsem.- Tak samo jak konie.
- O! Widzę, że Candys cię do nich zaprowadziła?
- Zrobił to twój brat. Ian.

Niespodziewanie zamilkną.

- Ian? - jego głos zrobił się nie miły.
-Tak, Ian. Bardzo fajnie mi się z nim jeździło. - skłamałam.

Lepiej byłoby mi bez niego. Cały czas próbował się podlizać. Musiałam oszukać Samuela. Facetów trzeba trzymać na krótkiej smyczy, co nie? Pff. Żeby jeszcze był moim facetem.

- Nie bądź zazdrosny...- powiedziałam jak do dziecka- Przecież mnie ugryzłeś.
- Nie zbliżaj się do niego.
- A ty przestań traktować mnie jak pieska. To że, co rusz kupujesz mi coś nowego, nie znaczy, że cię pokocham i o wszystkim zapomnę! Prezenty to nie wszystko. - rozłączyłam się.

- Chodź Blaze. - powiedziałam do czarnego jak noc ogiera - Muszę porządnie cię wyszczotkować.

Wbrew Woli [END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz