Już pora

11.1K 611 21
                                    

Dzień zleciał mi jak z bata strzelił.

Od samego rana, zajęta byłam przygotowaniami do mojego skromnego przyjęcia urodzinowego. Właściwie nie było to przyjęcie, tylko wspólny obiad z rodziną.
A dokładnie z mamą i tatą.
Nie mam rodzeństwa, które (jeśli było by siostrą) musiałoby przechodzić przez to samo co ja w tej chwili. Może to i nawet dobrze...?

Po wspólnej uczcie, udałam się do swojego pokoju. Nie mineła minuta,a w progu białych drzwi, pojawiła się moja rodzicielka.

- Kochanie... Już pora. - odparła jedwabistym głosem.
- Mamo... Nawet nie wiadomo czy, któraś z tych pijawek po mnie przyjdzie. - bąknełam.
- To nic. Takie są zasady...
- Łatwo tobie mówić! Ciebie nikt nie wybrał! I z tego co wiem,to nie śnił ci się żaden proroczy sen!
- Co? Miałaś...
- Tak! I wiesz co...?! - przerwałam jej choć w końcu ciężko westchnełam. - Ohhh... Przepraszam.
- Już dobrze. Rozumiem. A teraz.. Ubierz w coś stosownego, dobrze? - spojrzała mi głęboko w oczy.
- Ehh... No dobrze. Niech ci będzie - zgodziłam się niechętnie.

°°°

Czarna,rozkloszowana sukienka z pianki,leżała na mnie idealnie. Chciałam pokazać mojej matce,że ubiorę się jak należy,ale to wszystko będzie niepotrzebne. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Może jednak nikt po mnie nie przyjdzie?

Nagle,w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Moje serce na chwilę przestało bić. Usłyszałam tylko jak któryś rodziców otwiera wrota do potworowi,a potem:

- Holly!

Teraz to już koniec.

Wyszłam po cichu z pokoju, choć było trudno zrobić to w koturnach. Zeszłam powoli na dół,przysłuchując się każdemu z słów zamienionych przez moich rodzicielów z nieznanym mężczyzną. Rozmawiali jakby znali się do lat.

Następnie zobaczyłam oblicze obiektu moich nocnych koszmarów: wysoki,dobrze zbudowany ciemny blondyn,o ostrych rysach i zielonych oczach. Wpatrywał się we mnie z pożądanie. Co prawda,był przystojny i to bardzo, ale to wampir...

- Holl? To Samuel. Twój przyszły mąż.

Długo byłam przygotowywana do tej chwili,ale nie spodziewałam się tak dziwnego zawiadomienia z ust taty.

- Część kochanie. Jesteś naprawdę urocza. - powiedział.
- Nie. - odparłam - Nigdzie z nim nie idę...
- Ależ no co ty? Skarbie...- mama uśmiechnęła się szeroko.

Po oczach dostrzegłam,że coś nie gra. Były jakieś puste,pozbawione jakiegokolwiek blasku, który zawsze można było w nich dostrzec.

Zahipnotyzował ich. Dlatego rozmawiali z nim tak swobodnie!

- Pójdź się spakować. - polecił Sam.
- Nigdzie nie idę. Rozumiesz? - warknęłam.
- Za pozwoleniem... - popatrzył na mamę i tatę.

Podszedł do mnie wolnym krokiem i chwycił w talii. Odruchowo zaczęłam się szarpać. Niespodziewanie jego usta delikatnie musnęły moją dolną wargę. Nogi zrobiły mi się jak z waty,a przed oczami miałam ciemno. Ostatnią rzeczą jaką czułam to ostre kły, które lekko skubnęły moją buzię.

- Słodkich snów,kochanie...

°°°
Siemanko kochani! :)
Mam nadzieję,że rozdział się Wam podoba. Zostawcie po sobie ślad ;)

Wbrew Woli [END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz