Epilog

693 79 34
                                    

*trzy miesiące później*

- Przy tej rozmowie obecny będzie lekarz ordynator, psychiatra oraz ja, komendant główny policji. Badania DNA wykryły, że Sky Collins wcale nie jest pańską córką. - powiedział policjant. - Więc dlaczego powiedział Pan tak Ericowi S.?
- Dlatego, że gdybym powiedział mu, że to porwane dziecko, nie zgodziłby się jej zabrać i byście mnie złapali? Poza tym może nie jestem jej ojcem, ale znam jej matkę. Znałem, zanim postanowiła zniknąć bez śladu. Sam myślałem, że Sky jest moja.
- To Cię nie usprawiedliwia.
- Czy ja próbuję się usprawiedliwić?
- Więc przyznajesz się do porwania dziewczynki? Dlaczego to zrobiłeś?
- Mówiłem już. Myślałem, że jest moja. Wysłałem jej pieniądze, ale wolałem ją zobaczyć. Ale w ogóle nie jest do mnie podobna, więc kazałem dzieciakowi zabrać ją do domu. Nie mogłem tak po prostu jej oddać.
- Mówisz o dziecku, nie o pożyczonej zabawce. Co się z nią działo? Była w klubie?
- Siedziała w szafie, nikt nie mógł jej przecież zobaczyć. Nie jestem tak głupi żeby pobić albo zgwałcić dziecko. Po prostu domyśliłem się, że nie jest moja więc postanowiłem się jej pozbyć, ale dopiero wtedy, kiedy nikt jej nie zobaczy.
- Dlaczego kazałeś zawieźć ją do mieszkania swojej dziewczyny?
- Nie wiem. Dlatego, że nie do swojego? - zakaszlał.
- Jak nazywa się matka Sky?
- Justine Sanders.
- Przecież ona nie żyje od roku. Skoczyła z mostu.
- Przecież mówię, że zniknęła bez śladu.
- A co z Giną Parker?
- Kim? Nie kojarzę. - zastanowił się i ze spokojem kontynuował. - A, no tak. To był akurat wypadek. Walnąłem w nią, bo jechała za szybko, zmiotło ją jakieś trzydzieści metrów, żałuj, że tego nie widziałeś. Ładna jest, w sumie mogłem ją zabrać razem z tym wszystkim, ale taka zakrwawiona to by mi się nie przydała, więc wziąłem tylko jej rzeczy i samochód. Trochę się męczyłem z odholowaniem go. Prawie wszystko sprzedałem. W sumie potem stwierdziłem, że po co mi jej dowód i prawo jazdy, to oddałem je do rzeczy znalezionych.
- Nie osobiście.
- No, zapłaciłem jakiemuś innemu dzieciakowi, temu Michaelowi, żeby zaniósł torbę do biura. No oczywiście nie ze swoich pieniędzy. Za kogo Ty mnie uważasz, przecież to wszystko było przemyślane.
- Po co robiłeś to wszystko?
- Dla pieniędzy, dla rozrywki...
- Byłeś kiedyś diagnozowany przez psychiatrę? - przerwał policjant, nie mogąc już słuchać tych zeznań.
- Nie. A co?
- A po co się zabijałeś? Też dla zabawy?
- Nie. Po to, żeby nie musieć gadać z takimi beznadziejnymi glinami.

Zaraz po tej wypowiedzi, ponownie zaczął kaszleć coraz mocniej.

- Przyznałem się, dasz mi spokój i pozwolisz mi się udusić?
- Przyznajesz się do spowodowania wypadku, ucieczki z miejsca wypadku, nieudzielenia pomocy poszkodowanej Ginie, kradzieży wszystkiego, co miała przy sobie, używania jej pieniędzy, wykorzystania Erica i Michaela, porwania Sky i posiadania broni bez zezwolenia?
- Sporo tego. - powiedział, nadal mocno kaszląc. - No tak. Zostaw mnie już.

Znów rozległ się głośny kaszel Marcusa, po czym nagle został przerwany.

Na sali sądowej zapanowała cisza, po wyłączeniu nagrania z tego przesłuchania.

- Czy lekarz obecny przy pacjencie potwierdza, że jego stan pozwalał na przeprowadzenie przesłuchania? - zapytał sędzia.
- Tak, potwierdzam. Pacjent dopiero po przesłuchaniu zaczął kasłać krwią z dróg oddechowych.
- Przesłuchanie odbyło się dwanaście dni po operacji, trzy dni po wybudzeniu pacjenta, który był całkowicie świadomy i nie był pod wpływem żadnych środków odurzających?
- Tak, Wysoki Sądzie.
- Co stało się po tym przesłuchaniu?
- Nastąpiły poważne powikłania pooperacyjne, krwotok w drogach oddechowych i pacjent bezzwłocznie został przygotowany do kolejnej operacji.
- Jak długo trwała operacja i jaki był jej wynik?
- Zespół lekarzy próbował zapanować nad krwotokiem, jednak nastąpiło rozerwanie zbyt wielu naczyń krwionośnych, w wyniku czego po niecałych dwóch godzinach pacjent zmarł podczas operacji.
- Czy chciałby Pan dodać coś jeszcze?
- Nie, Wysoki Sądzie.
- Może Pan usiąść. Czy psychiatra podtrzymuje diagnozę o nieobliczalności psychicznej pacjenta?
- Tak, Wysoki Sądzie.
- Czy ktoś obecny na sali chciałby coś jeszcze dodać? - zapytał sędzia, po czym odpowiedziała mu tylko cisza. - W takim razie wyrok nastąpi po przerwie.

☑Jestem 404.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz