Po długim narzekaniu matki i wielogodzinnych przemyśleniach, Travis postanowił odnaleźć Ginę. Zjawił się najpierw na komendzie, by zdobyć informacje o adresie kuzynki Giny. Nie mogli powiedzieć mu nic więcej, sam adres wyciągnął z nich z naprawdę wielkim trudem. Nie mógł się doczekać, aż znów się z nią zobaczy i bał się tego, co nastąpi później.
Kiedy odnalazł już właściwy blok i zapukał do białych drzwi mieszkania, usłyszał ze środka dziwne odgłosy i śmiech. Po dość długim oczekiwaniu drzwi otworzyła blondynka ubrana tylko w różowy szlafrok. Uśmiech momentalnie zniknął z jej ust.
- Jest Gina? - zapytał, nie przejmując się zupełnie tym, w jakim stanie jest fryzura Lauren i że prawdopodobnie pod szlafrokiem nie ma nic więcej.
- Nie ma jej. - odpowiedziała cicho.Z mieszkania dało się słyszeć szelest, co sprawiło, że Travis próbował spojrzeć za Lauren, nad jej ramieniem. Jednak jedyne, co widział to korytarz.
- Słyszę, że ktoś tam jest.
- Ale to nie Gina. Wyjechała dwa dni temu.
- Lauren, kto przyszedł? Wracaj do sypialni! - zawołał męski głos, brzmiący wesoło.
- Czekaj! - krzyknęła, co sprawiło, że zamiast czekać, ten mężczyzna zjawił się tuż za nią bez koszulki. Oczywiście Travisa nadal obchodziło tylko jedno.
- Jak to wyjechała? Sama? Dokąd?
- Do Nowego Jorku.
- I tak po prostu jej na to pozwoliłaś?
- Przecież nie mogę jej zabronić. Jest dorosła.
- Czy ja mogę wiedzieć o co chodzi i kim on jest? - zapytał blondyn.
- Pokłóciłyśmy się, kupiła telefon i wysłała mi wiadomość, że nie chce żebym się z nią kontaktowała. Ona chce zacząć nowe życie i zapomnieć o wszystkim, nie zamierzam niszczyć jej planów. - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Ale przecież miała zgłosić się na badania, poza tym nadal nie rozwiązała się cała sprawa jej tożsamości.
- Znaleziono jej dokumenty, dostała trochę pieniędzy ze swojego konta na czas, kiedy zmienią kod dostępu i odblokują je. Może ma mniej pieniędzy, ubrań i innych rzeczy, ale może już wrócić do normalnego życia. Dlatego wyjechała, tak, jak miała w zamiarze na początku.
- Ostatnim razem nie skończyło się to dobrze. Kto jak kto, ale ja dobrze o tym wiem. Po tamtym wypadku naprawdę była na krawędzi życia i śmierci. Przeszła poważną operację, była w śpiączce i uciekła ze szpitala. Do tej pory nie zgłosiła się na żadną kontrolę lekarską, a teraz Ty tak po prostu pozwoliłaś jej wyjechać. Dasz mi chociaż jej numer?
- Czy naprawdę muszę wyjaśniać kolejnemu facetowi, że Gina ma go dość? - spytała, biorąc do ręki telefon i zapisując na kartce numer Giny, który widniał na wyświetlaczu. Kiedy już to zrobiła, oddała Travisowi kartkę. - Ten numer nic Ci nie da. Wyjechała, bo chce o was zapomnieć. Obaj jesteście beznadziejni. Jeden ucieka i nie wraca, drugi wskakuje do łóżka przypadkowym kobietom, nawet mnie.
- Mówi to dziewczyna, która śpi z byłym swojej kuzynki. - dodał James.
- Czy możemy nie mówić o waszych przygodach łóżkowych i skupić się na Ginie?
- A więc to Ty? - powiedział James, patrząc na Travisa. - Ten facet, który jest lepszy ode mnie. Jesteś lekarzem, pewnie masz dużo więcej pieniędzy niż ja. Bo wątpię, że możesz być lepszy w łóżku.
- Nie jestem w nastroju na takie żarty. Może pooceniamy się nawzajem, kiedy znajdziemy Ginę?
- Czemu Ci tak zależy? Ona nie chce się z nami kontaktować. Z Tobą też, nawet jeśli kilka dni temu mówiła, że Cię kocha, a to ja chciałem jej pomóc, kiedy ty ją zostawiłeś po tym, jak się z nią przespałeś.
- Powiedziała, że mnie kocha?Travis spojrzał zdezorientowany na mężczyznę, którego imienia nawet nie znał. Lauren stała nadal nieruchomo, trzymając drzwi. Po chwili jednak dotarło do niej to, o czym mówili mężczyźni i otworzyła usta ze zdziwieniem.
- To między wami naprawdę coś było w realu? A ty mimo to tak po prostu uciekłeś? Dlaczego wracasz dopiero, kiedy ona wyjechała? Zawsze masz taki refleks?
CZYTASZ
☑Jestem 404.
AksiyonJeszcze niedawno była Giną Parker, miała 26 lat, pracę i mieszkanie. Postanowiła jednak zacząć nowe, lepsze życie. Chciała żeby wszystko ułożyło się lepiej. Bez starej pracy, bez byłego chłopaka, bez problemów. Nie spodziewała się jednak, że wszystk...