Niewiadoma.

16 2 0
                                    

Zasłoniłam rolety, zgasiłam światło i pobiegłam do łóżka.
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o tej wiadomości. Kto normalny mógł mnie podglądać?
Dochodziła już druga w nocy, a ja nadal leżałam i patrzyłam w sufit. Zastanawiałam się czy zadzwonić pod ten numer, bo było bardzo możliwe, że rozpoznam głos tego człowieka.
Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i zadzwoniłam.
Pierwszy sygnał - nic.
Drugi sygnał - nic.
Trzeci sygnał - nic.
Chciałam się już rozłączyć, ale usłyszałam głos.
- Halo? - spytał mężczyzna.
Nie odpowiedziałam, bo byłam zszokowana.
- Halo? - powtórzył... już chyba lekko zdenerwowany.
Rozłączyłam się. Ten facet to ojciec Wiktora. Byłam tego pewna.
Świetnie. Bo drugiej stronie ulicy mieszka zboczeniec. Zboczeniec, który w dodatku ma mój numer. Jeszcze nie wiedziałam czy komuś o tym powiedzieć. Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam.

Wstałam rano, zwlokłam się z łóżka i ostrożnie wyjrzałam przez okno. Niczego podejrzanego nie zauważyłam, więc to chyba dobrze, prawda?

Zjadłam szybko śniadanie podczas którego już wiedziałam co zrobię.
Będę obserwować dom Wiktora i gdy tylko zobaczę, że jest sam, to o wszystkim mu powiem. Znaczy się o tym, że ma ojca zboczeńca.
Wróciłam do pokoju, bo musiałam przebrać się w wygodniejsze rzeczy niż piżama. Tym razem pamiętałam by nie robić tego w pokoju. Zabrałam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki.

,,Wiatr niesie zapach kwiatów
I orzeźwia mnie.
Słońce chowa szare barwy
Bym rozchmurzył się.
Wszystkie muszki i kwiatuszki
Przyjacielem mi.
Tylko ludzie jacyś dziwni
Jakby byli źli".

Usłyszałam pierwsze słowa mojego dzwonka i pobiegłam odebrać.
Wiadomo kto dzwonił - Alicja.
- Siemka - powitałam ją.
- No hej. Spotkamy się dzisiaj?
- Wiesz co, dzisiaj nie mogę. Muszę załatwić pewną sprawę. Jutro ci pasuje? - spytałam.
- Uuuu. A kto jest tą ważną sprawą? - zaczęła się dusić ze śmiechu.
- Głupek z ciebie - odpowiedziałam i też zaczęłam się śmiać.
- Dobra, ja lecę na tańce, a ty chwytaj byka za rogi - powiedziała ze śmiechem i się rozłączyła.
Z kim ja się zadaje.

Cały dzień piekłam. Jedyna rzecz która mi wychodziła. Zresztą kochałam to. Podczas pieczenia zapominałam o wszystkim.
Oczywiście co jakieś dwadzieścia minut sprawdzałam czy ich auto stoi pod domem. Już miałam się poddać i przełożyć rozmowę z Wiktorem na inny dzień, a tu nagle wow. Nie ma auta!
Szybko ubrałam grubą bluzę i pobiegłam do ich domu.

- Cześć? - bardziej spytał niż powiedział Wiktor.
Widziałam na jego twarzy zaskoczenie, ale też jakby radość? Nie, musiałam się przewidzieć co do tego drugiego.
- Musimy poważnie porozmawiać - powiedziałam.
Spoważniał, ale nic nie powiedział. Odsunął się i wskazał ręką, że mam wejść do środka.
- Napijesz się czegoś? - spytał.
Chciało mi się pić, ale stwierdziłam, że chcę już mieć to z głowy.
- Nie. Przyszłam tu bo... - Nie zdążyłam dokończyć, bo mi przerwał.
- Wiem o czym chcesz mi powiedzieć. Jest mi głupio z tego powodu, naprawdę - powiedział patrząc w ziemię.
- I nie zamierzasz nic z tym zrobić? - spytałam - Przecież twój ojciec jest zboczeńcem! Jak on mógł mi coś takiego napisać - nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć.
Usłyszałam śmiech. Histeryczny śmiech. Spojrzałam na Wiktora. No pięknie. Ojciec zbok, a on psychol. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Był cały czerwony, a ja czułam, że jeszcze chwila, a będę musiała mu robić sztuczne oddychanie.
- Co cię tak śmieszy, debilu? - powiedziałam i wstałam udając się w kierunku drzwi.

Kolejny rozdział, którego pewnie i tak nikt nie przeczyta. No cóż. Gdyby jednak ktoś przeczytał, to proszę o komentarz 🍩

I'll be the one, if you want me to.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz