IX

162 18 2
                                    

Malwina leżała w łóżku, będąc myślami gdzie indziej. Przypominała sobie to, co powiedziały jej dziewczyny. Usiadła po chwili, zauważając Sehuna, jak podążał do niej.
  Usiadł obok Malwiny, widząc, że czymś się gryzła.
   — Co jest? — spytał zatroskanie, łapiąc ją za rękę.
   Dziewczyna spojrzała na dłoń, a potem na niego.
   — Nie, nic — odparła tylko, odwracając głowę w inną stronę.
   Chłopak przyjrzał jej się uważnie, po czym rozejrzał się, zauważając kwiat nadziei na stole, wstał natychmiast podążając do niego. Odwrócił głowę na nią.
   — Skąd go masz? — zapytał, zaskoczony, podziwiając kwiat i pokazując na niego palcem.
   Malwina westchnęła.
   — Znalazłam go — skłamała, drapiąc się po karku.
   Sehun spojrzał na nią ponownie.
   — Sama? Jak? — zdziwił się, a po chwili wyczuł, że coś kręciła — Ty chyba łżesz... — powiedział, podchodząc do niej powolnymi krokami.
   Malwina wstała natychmiast, cofając się do ściany.
   — N-nie... — odparła łamliwym głosem.
   Sehun podążał w jej stronę.
   — Nie kłam! — krzyknął, na co dziewczyna aż podskoczyła ze strachu, a łzy znowu pojawiły jej się w oczach. Ominęła go i wybiegła jak najprędzej z domu.
   Chłopak westchnął bezradnie, kręcąc głową.

●●●

Malwina biegła szybko, po czym zauważyły ją te same dziewczyny.
   — Dokąd biegniesz?! — krzyknęła jedna z nich, ale ona biegła dalej.
   — Chodźmy za nią, ale tak, żeby nas nie widziała — powiedziała druga, po czym ruszyły.
   Malwina była już w lesie, opadając na ziemię i zakrywając swoją twarz kolanami, płacząc po cichu.
   Dziewczyny schowały się za drzewem, patrząc na nią. Dojrzały w pewnym momencie, jak Anioł Ciemności do niej podszedł i stał nad Malwiną. Właśnie jedna miała krzyknąć z przerażenia, ale druga zasłoniła jej twarz.
   Zitao patrzył na dziewczynę ze smutną miną. Usiadł obok niej, obejmując ją mocno i głaszcząc po plecach.
   Podniosła szybko głowę, patrząc na niego ze łzami w oczach i na policzkach.
   Patrzył w jej oczy, ocierając jej łzy.
   Dziewczyny stały i nie dowierzały. Spojrzały na siebie z otwartymi ustami.
   — Jak to? — zdziwiła się, zszokowana Koreanka.
   — Co się stało? — zapytał zatroskanie, głaszcząc ją po policzku.   
   Malwina zaszlochała cicho, spuszczając wzrok. Milczała, wolała nic nie mówić.
   Anioł przytulił ją z powrotem do siebie, opierając swój policzek o jej. Malwina przymknęła oczy, łapiąc jego szatę na ramieniu i zaciskając oczy.
   Obie przełknęły ślinę.
   — A co jeśli to od tego Anioła dostała ten kwiat nadziei? — zapytała Polka, patrząc na koleżankę.
   Kiwnęła jedynie głową bez słowa. Była w szoku. Odwróciły się za siebie widząc innych, jadących na koniach w ich stronę. Wyszły natychmiast zza drzewa.
   — Uciekaj! — krzyknęła jedna z nich do Malwiny, na co dziewczyna wstała natychmiast wraz z Aniołem. Oboje spojrzeli na nie, a potem na ludzi.
   Malwina spojrzała szybko na Anioła.
   — Uciekaj! Oni jadą po ciebie! — krzyknęła niespokojnie, ale on nadal stał w jednym miejscu, przełykając ślinę i mając smutną minę. Patrzył na nią.
   Malwina oddychała szybko, spoglądając od czasu do czasu na dziewczyny i ludzi, którzy byli już blisko.
   Nagle Anioł poczuł, jak ktoś łapał go od tyłu za ręce, przytwierdzając go do ziemi. Cała trójka była w szoku. Dlaczego on się nie bronił?
   — Uciekaj szybko! Już mu nie pomożesz! — krzyknęła znowu Polka.
   Malwina spojrzała na nie.
   — Nie! — krzyknęła, próbując pomóc Aniołowi, ale ktoś ją złapał mocno za ramię i nie puszczał, to był Chen, który miał złą minę.
   — Nie próbuj mi się wyrywać! — ostrzegł groźnie, a ona jęczała z bólu.
   — Puść mnie... — mówiła ledwo, za mocno jej ściskał ramię.
   Związali Anioła, założyli mu wokół szyi sznur i zaprowadzili go do wioski.
   Malwina szła razem z nimi, Chen dalej ją trzymał. Spoglądała na niego co jakiś czas ze łzami w oczach.
   W końcu dotarli na miejsce. Chen zaprowadził ją do domu. Gdy wszedł z nią do środka, zaprowadził ją od razu do Sehuna, rzucając ją na podłogę. 
   Chłopak spojrzał na niego, po czym podbiegł szybko do dziewczyny.
   — Co ty wyprawiasz?! — krzyknął wściekle, zbierając ją z podłogi.
   — Co ja wyprawiam?! Raczej co ona wyprawia?! Właśnie widziałem ją w lesie razem z Aniołem-Demonem! — krzyczał, pokazując na nią palcem.
   Sehun odwrócił wzrok na Malwinę, puszczając ją.
   — Czy to prawda? Mów! — krzyknął, zdenerwowany.
   Malwina oddychała niespokojnie, patrząc na nich obu.
   — Tylko nie próbuj kłamać! Mam świadków! — ostrzegł Chen, podkreślając swoje zdanie, unosząc palec wskazujący do góry.
   Dziewczyna nie miała innego wyjścia. Spuściła głowę, ukrywając swoją twarz i płacz.
   — To prawda... — potwierdziła przez płacz, na co Sehun złapał ją za włosy i przyciągnął do siebie. Jęczała z bólu, łapiąc się za głowę obiema rękami.
   — Zdradziłaś nas! — krzyknął, rzucając nią o ścianę.
   Malwina jęknęła, opadając na ziemię, łapiąc się za rękę z rozpaczą. Sehun spojrzał na nią, a potem na Chena.
   — Trzeba będzie ją ukarać i to surowo! — odparł Chen, spoglądając na dziewczynę.
   Malwina otworzyła szeroko oczy.
   — Nie, błagam! — krzyknęła z płaczem, podbiegając do Chena i klęcząc przed nim — Daruj mi! Daj mi jedną szansę!
   Chłopak spojrzał na nią, kręcąc głową.
   — Trzeba było myśleć o tym wcześniej! — odparł, łapiąc ją znowu za ramię i wychodząc z nią z domu.
   Oboje podążyli do klatki, w której był Zitao i się szarpał z łańcuchami. Ryczał głośno, a gdy zobaczył przed sobą Malwinę ucichł i na nią patrzył.
   Chen rzucił ją na ziemię.
   — Przyjrzyj mu się! To maszyna do zabijania, a nie kochania! On nie potrafi kochać! — mówił podniesionym głosem do niej, na co Anioł aż zaryczał wściekle — Widzisz?! Nawet ryczy o byle co, a wiesz dlaczego? Bo nie ma serca i nigdy go nie miał! — dodał, uderzając ją w policzek.
   Malwina złapała się za twarz z płaczem.
   Zitao warknął bardzo głośno, próbując się uwolnić, ale starania były na próżno.
   — To nieprawda! — krzyknęła, odwracając się do chłopaka — On umie kochać! Ma serce! I nie jest w cale maszyną do zabijania! To, co o nim wypisują, to podłe kłamstwa! — krzyczała, wycierając łzy.
   Anioł spojrzał na nią, przestając się szarpać i słuchając, co mówiła.
   Chen popatrzył na nią wściekle.
   — Sugerujesz, że księga kłamie?! Jak śmiesz! — uderzył ją ponownie, ale w głowę, dziewczyna upadła cała na ziemię, nie mogąc już wstać. Oddychała, a łzy leciały jej strumieniami.
   Anioł nachylił się do niej, wyciągając rękę zza kraty i dotykając jej dłoń ledwo palcami, była trochę za daleko.
   Chen to zauważył, dlatego podszedł do niego, wyciągając nóż, chcąc mu go wbić, ale jedynie przejechał mu po policzku, zostawiając mu ślad, w ostatniej chwili zdążył się odsunąć, dlatego przetrwał, mimo to, czuł ból, złapał się za twarz palcami, widząc na nich krew. Siedział na ziemi, po czym odwrócił wzrok na Chena, który podążał z Malwiną do osobnego zamknięcia. 
   Gdy już ją zaprowadził, zamknął ją szczelnie.
   Dziewczyna podniosła się ostrożnie, była cała obolała. Usiadła, patrząc na niego, jak odchodził. Oddychała głęboko, opierając się rękami o ziemię, aby nie tracić równowagi. Była zamknięta i nie mogła już nigdzie uciec. Spuściła głowę, nadal płacząc. Była w takim zamknięciu, gdzie światło prawie nie dochodziło, siedziała w bardzo szczelnym zamknięciu. Rozejrzała się wszędzie, szukając wyjścia, ale nic z tych rzeczy. Mogła jedynie siedzieć i modlić się, aby przeżyła ona i Anioł.

KONIEC ROZDZIAŁU IX

|| THE ANGEL OF DARKNESS ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz