1.

21.5K 494 192
                                    

–Proszę o imię, nazwisko oraz datę i miejsce urodzenia córki.

–Charlotte Dowell, 5 września 1999, San Francisco. –Mama właśnie podaje moje dane osobowe niezwykle miłej pielęgniarce z recepcji przychodni. Ta zapisuje wszystko w, jak się domyślam, elektronicznej tabeli przyjęć oraz w mojej karcie zdrowia.

– O, jesteście ze Stanów? - Pyta wyraźnie zaciekawiona. Przywykłam już do tego, że każdy nowo napotkany człowiek pyta o miejsce, w którym przyszłam na świat. Ludzie, co w tym takiego niezwykłego?! Moja mama śmieje się, kręcąc głową.

– Nie, nie, to tylko przedwczesna niespodzianka w podróży poślubnej. – Tak, do takiej odpowiedzi też zdążyłam się przyzwyczaić. Zerkam z wyrzutem na autorkę upokarzających mnie słów.

– Och, rozumiem. Życie często płata figle. –Recepcjonistka spogląda w moja stronę z życzliwym uśmiechem –Oto wasz numerek. Proszę wejść do gabinetu na wezwanie doktor Styles. 

–Dziękujemy Pani bardzo. –Mama z promiennym  wyrazem twarzy odbiera małą karteczkę z rąk pielęgniarki i podąża zająć jedno z wolnych miejsc w niedużej lecz przytulnej poczekalni. Ja ruszam za nią, siadając w fotelu obok. "26" - czytam liczbę na otrzymanym druczku. Lekarz dopiero co zaczął swój dyżur, więc jedno jest pewne - mam przed sobą kilka dobrych godzin bezczynnego czekania. Czekania w stresie, jakiego do tej pory nie doświadczyłam. Sięgam ręką po jedno z czasopism medycznych spoczywających na niewielkim, szklanym stoliku. Gdy tylko moje źrenice skupiają się na nagłówkach artykułów w spisie treści: "Rak szyjki macicy - cichy zabójca", "Życie z rakiem, czyli oswajanie obcego", "Podejmij walkę", "Profilaktyka raka piersi - nie daj się nowotworowi", bez wahania odkładam je na miejsce. Identyczny los spotyka drugie. I kolejne. I jeszcze jedno. Ludzie, czy wy myślicie, że chorzy będą wniebowzięci czytając przed wizytą o nowotworach? Zastanówcie się, błagam.  Odkładam ostatnią gazetkę i ponownie rozsiadam się w wygodnym fotelu, odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy. I na czym wtedy skupia się mój słuch? Na rozmowie dwóch staruszek o tym na jaką chorobę zmarli ich mężowie, ojcowie, przyjaciółki i Bóg wie kto. Zaczynam wiercić się niespokojnie. Po chwili czuję rękę mojej rodzicielki na ramieniu.

– Nie denerwuj się, spokojnie, kochanie. Znam panią Styles od lat i zapewniam cię, że to najwspanialsza specjalistka, do jakiej mogłyśmy się udać. –Mówi z pocieszającym uśmiechem. Jak mam się nie denerwować?! No halo! To moja pierwsza w życiu wizyta! Nie odpowiadam zupełnie nic, schylam się, wyciągam z torebki telefon i umieszczam w uszach słuchawki. Wybieram pierwszy utwór z playlisty i we właśnie taki sposób spędzam następne półtorej godziny. Z zamkniętymi oczami przesłuchuję kolejne piosenki, kiedy nagle czuję lekkie szturchnięcie. Unoszę powieki, a przede mną ukazują się otwarte drzwi gabinetu. Słuchawki opuszczają moje uszy.

–Teraz nasza kolej, skarbie. –Słyszę głos mojej mamy, więc odruchowo na nią spoglądam. Ona wskazuje ręką na drzwi i lekko popycha mnie w ich kierunku. Przekraczam próg gabinetu mówiąc nieśmiałe "dzień dobry", co powtarza po chwili moja opiekunka z tym, że pewniej i głośniej.

–Dzień dobry! Numerek 26? Z–a szklanym biurkiem siedzi kobieta z ciemnymi włosami, na oko około czterdziestki, o naprawdę przyjaznym wyrazie twarzy. Obok niej miejsce zajmuje zielonooki brunet z burzą loków na głowie, również ubrany w lekarski fartuch. Drżącymi dłońmi podaję pani doktor druczek z moim numerkiem i nazwiskiem, po czym staję obok mojej mamy, która, jak gdyby nigdy nic, zajęła jedyne krzesło dla pacjenta. –Więc słucham, co złego się u was dzieje? –Pyta specjalistka posyłając mi szczery uśmiech. Ja w zdenerwowaniu bawię się bransoletkami zdobiącymi nadgarstek i przysłuchuję się rozmowie, co chwila zerkając spod rzęs na lekarkę. Przez cały czas od momentu wkroczenia na teren gabinetu czuję na sobie wzrok chłopaka, co, nie ukrywam, ani trochę nie pomaga.

–Problemy z miesiączką, nie pojawia się już drugi miesiąc. –Wyznaje moja mama. Doktor Styles przytakuje, spoglądając raz na mnie, raz na swoją rozmówczynię. –Córka mówiła mi, że ciąża na pewno nie wchodzi w grę, a ja jej oczywiście wierzę, więc powód musi być inny. –Przybijam sobie mentalnego "facepalma" i wywracam oczami na zdanie o ciąży. Brunet widocznie to zauważa, gdyż spuszcza lekko głowę, a kąciki jego ust drżą.

–Rozumiem. –Mówi pani Styles –To bardzo częste zaburzenia u młodych dziewczyn i najczęściej spowodowane są nadmiernym stresem - szkoła, przyjaciółki, chłopcy... – Puszcza mi oczko po czym śmieje się cicho, na co moje policzki zarumieniają się i po raz drugi przybijam mentalnego "facepalma" –Ale dokładne badanie nigdy nie zaszkodzi, prawda? –Moja mama ochoczo przyznaje rację kobiecie, po czym rozmawiają jeszcze chwilę o "dawnych czasach". –Dobrze. Dzisiaj mam do pomocy praktykanta. –Uśmiecha się w stronę kędzierzawego. –Nie będzie problemem, jeżeli to on przeprowadzi badanie? –Że co proszę?!  Błagam, niech to będzie tylko zły sen.

–Myślę, że nie ma żadnego problemu, prawda Charlie? –Świetnie. Moje serce bije dwa razy szybciej. Spoglądam z lekko otwartymi ustami na moją mamę i, widząc jej ponaglającą minę, zrezygnowana przytakuję. W tym momencie chłopak wstaje ze swojego miejsca.

–Skoro tak, zapraszam do przebieralni. Znajdziesz tam koszulę szpitalną, będzie ci w niej bardziej komfortowo. Udaj się za parawan, kiedy będziesz gotowa. –Doktor Styles podaje mi ostatnie wskazówki, po czym człapię w kierunku wskazanego miejsca. Jestem tak przejęta tym, co mnie czeka, że moje kolana wprost uginają się podczas każdego kroku. Z trudem zdejmuję z siebie dżinsy i bluzę oraz bieliznę i nakładam jedną z obszernych, białych koszul w najmniejszym możliwym rozmiarze. Biorę głęboki oddech i trzęsącymi rękoma odsuwam kotarę przebieralni. Później znajduje się już za parawanem, gdzie czeka na mnie zielonooki praktykant.

____________________________

Cześć i czołem! :)

Witam Was ciepło w pierwszym rozdziale mojego drugiego opowiadania! Szczerze, nie czytałam nigdy fanfiction o podobnej tematyce (choć na pewno takie istnieją), dlatego powiązałam Harry'ego z lekarzem, a konkretniej, no właśnie, z ginekologiem! :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Proponuję rozdziały tej długości. Jeżeli ktoś ma jakieś uwagi, chce mi dać radę, poprawić - śmiało! Jeżeli ci się podoba - również daj znać :) Komentarze i gwiazdki niezwykle mnie motywują ;D

To tymczasem do następnego! :) Enjoy!



The Doctor. || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz