4.

16.8K 392 62
                                    

Za dokładnie siedem minut znajduję się znowu w pobliżu mojej mamy i doktor Styles. Harry akurat wkracza w obszar zasięgu mojego wzroku i siada na swoim pierwotnym miejscu. Nie patrzy mi w oczy. Jego spojrzenie skupione jest na notesie, w którym uzupełnia brakujące informacje, za chwilę podaje go doktorce i przeciera twarz dłońmi. Fakt, jest już grubo po wpół do siódmej, ale mimo to nie jestem pewna czy gest ten to oznaka zmęczenia czy może kolejna próba odwrócenia ode mnie uwagi. Jedno jest pewne, czuję się ignorowana i to nie tylko przez przystojnego praktykanta, ale również przez dwie kobiety rozmawiające w najlepsze na Bóg wie jakie tematy, na pewno nie związane z moim stanem zdrowia. Kiedy już mam zamiar odchrząknąć, aby uświadomić wiadome osoby, że "No halo! Jestem tutaj!", pani Styles rozbawiona konwersacją z moją rodzicielką spogląda na mnie i zabiera głos.

-O, widzę, że nasza pacjentka przeżyła starcie z niedoszłym lekarzem. - Mówi, podkreślając żartobliwie ostatnią część zdania. Bardzo zabawne, na prawdę. Uśmiecham się tylko do niej niezręcznie. Czuję, że moje policzki nadal nie utraciły rumianego defektu, wciąż bije od nich ciepło i jestem w stu procentach pewna, że dzisiaj się tego nie pozbędę. Specjalistka zagląda w wyniki badań spisane przez bruneta. - Tak, jak myślałam, nie należy się przejmować. Badania nie wykazują nieprawidłowości. Wielkość jajników w normie. Szyjka macicy również. Wyróżniam jedynie małe skazy błony śluzowej. - Widzę jak nagle przez moją mamę przechodzi impuls zdenerwowania, zaciska odruchowo dłoń udzie i przełyka ślinę. Martwi się, to jasne. Stojąc za krzesłem, kładę dłoń na jej ramieniu, by dodać otuchy. - Spokojnie, to nie jest problem, którym powinniśmy się teraz martwić. To naprawdę niewielkie zmiany, proszę mi wierzyć. Najprawdopodobniej z czasem znikną same. - Uspokaja pani Styles i kontynuuje wywód. - Córka jest w trzeciej fazie cyklu. Najbardziej prawdopodobną tezą byłoby wystąpienie cyklu bezowulacyjnego. - Marszczę brwi w skonsternowaniu. 

- Twoje jajniki po prostu nie wytworzyły komórki jajowej. - Wtrąca Harry, wyjaśniając. Zagryzam wargę, zdając sobie sprawę, że przeniósł na mnie wzrok, a on, widząc to, ponownie zaczytuje się w jakichś papierach.

- Tak, panie praktykancie. - Na ustach kędzierzawego pojawia się cień uśmiechu. - Taki cykl to częsty skutek nadmiernego stresu, o którym wcześniej wspomniałam. Myślę, że dobrym pomysłem byłaby wizyta u psychologa. Pomógłby zniwelować stres, zrozumieć jego przyczynę... - Słucham? Psycholog? Pff... - Nie ma co się krzywić, stres to poważna choroba cywilizacyjna. O, powinnaś zacząć trenować jogę. Joga to zdecydowanie najlepszy sposób na zrelaksowanie organizmu. Harry też zmagał się kilka lat temu z nerwami i bardzo dobrze ją poznał. - Brunet prychnął, kręcąc głową w rozbawieniu. - Codziennie rano wychodził z tą taką śmieszną karimatą do parku. - Praktykant momentalnie spoważniał i przeniósł wzrok na przełożoną. 

-O nie. Mamooo, proszę... - Zakrywa twarz dłońmi w geście, jak sądzę, zawstydzenia.

 - Co "mamo"? Tu nie ma się czego wstydzić , miliony Japończyków kochają ten sport i popatrz jak długo żyją! Odznaczają się najwyższą średnią długością życia na świecie. Wciąż nie rozumiem dlaczego przestałeś trenować.

-"Wciąż nie rozumiem dlaczego przestałeś trenować". - Nie mogę opanować cichego chichotu, kiedy Harry zaczyna przedrzeźniać swoją mamę. On to oczywiście zauważa, widzę lekki uśmiech wkradający się na te pełne, malinowe usta, których pozazdrościć mogłaby nie jedna dziewczyna, na przykład ja. Taa, w moich ustach nie ma absolutnie niczego szczególnego - są wąskie, blade i skłonne do pękania, szczególnie jesienią. -  Mamo, błagam, nie rób mi obciachu przy pacjentach.  - Jęczy. Zerka na mnie krótko. Wiem, że zależy mu na tym, aby mnie rozśmieszyć, co, nie ukrywam, udaje się.

-Zachowuj się. - Karci go doktor Styles, trzepiąc jednorazowo w ramię. On syczy, udając ból i gładzi "obolałe" miejsce. - Ojej, już prawie dziewiętnasta. Nie będę pań dłużej zatrzymywać, już wystarczająco długo przeciągnęłam, przepraszam. - Nareszcie ktoś raczył spojrzeć na zegarek. - Jeżeli krwawienie nie wystąpi w przeciągu następnych 14-16 dni, proszę zgłosić się na kolejną wizytę. Wie pani, lekarz też człowiek - może się mylić. Pomyślimy wtedy o jakiejś tymczasowej antykoncepcji, być może wina leży po stronie hormonów. - Moja mama uśmiecha się lekko do pani Styles, zgadzając się z nią. Chwilę później doktor wciska jej do ręki receptę z jakimiś witaminami. Moja rodzicielka wstaje z krzesła, poprawia ubranie i odwraca się w moją stronę.

-Dobrze, myślę, że wszystko zrozumiałyśmy, prawda, Charlie? Bardzo dziękujemy za porady i mile spędzony czas! - podaje rękę pani Styles i szturcha mnie, bym zrobiła to samo. Trzeba się przyzwyczaić, że w moim domu "kultura przede wszystkim".

-A ja dziękuję za towarzystwo tak przyjemnych pacjentek. - Ściska kolejno nasze dłonie. Rozszerzam oczy kiedy smukłe palce mojej opiekunki wędrują w stronę Harry'ego. Za chwile czas na mnie. O, mamo. Wyciągam do niego dłoń z wahaniem, patrząc nieśmiało spod rzęs. On ujmuje ją delikatnie i, cały czas spoglądając mi w oczy, unosi do ust. Jeżeli istnieje intensywniejszy kolor od najintensywniejszego czerwonego, taką barwę przybrała właśnie moja twarz. Jak poparzona zabieram rękę sekundę po tym, jak cmoka moją skórę. Pocieram odruchowo wilgotnym miejscem o spodnie. Kieruję się do drzwi, przy których stoi uśmiechająca się głupio Vivian Dowell ( bo tak właśnie ma na imię moja mama). Ze spuszczoną głową naciskam klamkę z zamiarem opuszczenia gabinetu. Wiem, że Harry się gapi, po prostu to  wiem. Kobiety ostatni raz się żegnają, po czym wychodzimy. Nakładam kaptur na głowę. Za chwilę jednak ponownie słyszę skrzypnięcie drzwi. - Ojej, na śmierć bym zapomniała. Wyniki z laboratorium powinny pojawić się za dwa-trzy dni, jeżeli coś będzie nie tak, skontaktuję się z panią. - Zapewnia i wraca do gabinetu. Opuszczamy budynek kliniki. Od razu uderza we mnie chłodne powietrze. Pada. Co ja mówię, leje. Aż trudno pomyśleć, że to koniec kwietnia. Krzyżuję ramiona, by trochę ogrzać organizm. Najważniejsze, że ten koszmar się skończył. Nie muszę patrzeć na ten biały, przesadnie sterylny pokój, ohydne koszule i ten skórzany fotel. Koniec chorej znajomości z praktykantem. Truchtam do samochodu, moja mama za mną. Już otwieram drzwi, już mam zamiar wsiąść do rodzinnego samochodu, kiedy z budynku wybiega brunet. Tak TEN brunet. Za dosłownie trzy sekundy znajduje się już przy mnie.

- Zapomniałaś. - Mówi zdyszany. Podaje mi mój telefon. - Musiał wypaść w przebieralni. - Czuję, jak specjalnie przedłuża kontakt naszych dłoni, więc zręcznie go przerywam. Nie umiem przerwać za to intensywnego kontaktu wzrokowego. 

- Dzięki. - Odpowiadam cicho po chwili. On uśmiecha się. Nasze oczy nadal są wpatrzone w siebie nawzajem. Chłopak chowa ręce do kieszeni, nie dziwie się, jest zimno. Moje włosy są już całkiem mokre od zimnych kropelek spadających z nieba. 

- Nie ma sprawy. 

- Charlie - Oboje odwracamy głowy w stronę mojej mamy siedzącej już wygodnie na miejscu kierowcy. - Wsiadaj, jesteśmy już spóźnione. - Dzięki, mamo. Chłopak spuszcza na chwilę głowę, po czym odchrząkuje i znów obdarza mnie spojrzeniem. 

- To... Cześć. - Żegnam się. Jest trochę... niezręcznie.

- Do zobaczenia. - Chciałbyś. Wsiadam do auta. Za chwilę ruszamy, zostawiając Harry'ego na parkingu. A więc poprawka. TO był właśnie koniec chorej znajomości z praktykantem.


____________________________________________

Witam wszystkich po dłuuuuugiej przerwie! Co tu dużo mówić... Zawaliłam. Nie miałam jednak wyboru: oddałam komputer do naprawy, po kilku tygodniach mi go zwrócili, jednak nie działał w pełni poprawnie, mianowicie o mało co się nie spalił po 30 minutach użytkowania ( nie podłączyli wentylatora xd), znowu go zaniosłam, oddali za 3 dni, potem byłam tydzień na wycieczce w Bieszczadach (nie polecam, zimno, mokro, śnieg do pasa), aż w końcu zabrałam się wczoraj do pisania i o, mamy dzisiaj 4-rkę :) Rozdział może nie najwyższych lotów, ale wypadało dodać mimo wszystko :D Jeszcze raz bardzo was przepraszam. Od razu mówię, że nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następna notka - mam teraz kilka trudnych (koszmarnych) lektur do przeczytania (wiecie "Dziady", "Pan Tadeusz", "Kordian" i te sprawy...), w tym miesiącu dużo zajęć, więc na pewno dodam w któryś weekend, może za tydzień może za trzy tygodnie, na prawdę trudno mi to teraz określić :/ 

Dziękuję wszystkim czytelnikom! :)

ENJOY! :P 


The Doctor. || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz