III. Piosenka

211 12 3
                                    

Stała na szczycie śliskich kamiennych schodów. W jej głowie ciekawość staczała zaciętą walkę z rozsądkiem. Powinna wrócić do pokoju i zapytać o wszystko Allana. Ale co ten odpowie? Pewnie będzie chciał się wymigać od odpowiedzi, w przeciwnym razie powiedziałby o przejściu za regałem od razu. Odetchnęła głęboko i powolnym krokiem zaczęła schodzić po stopniach. W dole po jej lewej stronie dostrzegła platformę, wokół której stały najróżniejsze przedmioty. W oczy rzucały się ogromne ekrany i pulpit sterowniczy. Po jej prawej stronie ziała czarna otchłań. Nie chciała nawet sobie wyobrażać, co by było, gdyby poślizgnęła się na schodach i spadła w mroczną przestrzeń.
Stanęła na środku platformy i pochłaniała wzrokiem wszystko dookoła. Nie mogła uwierzyć, że taka... jaskinia jest pod jej domem. Co to w ogóle ma znaczyć?! Kto używał tego miejsca i do czego? Dlacego Allan o niej nie wspomniał? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi. Stanęła przed strasznie zakurzonym pulpitem. Spod białej warstwy kurzu nie było widać ikon. Alice podeszła bliżej i zamaszystym ruchem starła biały pyłek. Ukazały się obrazki na powierzchni pulpitu. Alice przypominało to trochę ogromną płytę indukcyjną. Przycisnęła małą ikonkę włącznika. Środkowy ekran rozbłysnął, a ikonki na płycie zaświeciły bladoniebieską poświatą. Po chwili na ekranie pojawiły się słowa:

Witam. Czy otworzyć system?

Alice wystukała odpowiedź.

Tak.

Słowa zniknęły i przez parę niesamowicie długich sekund nic się nie działo. W końcu pojawiły się ostatnie wyrazy.

"In the darkness before the dawn"

Alice zastanowiła się przez chwilę. Kojarzyła te słowa. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się po jaskini szukając w swojej pamięci odpowiedzi. To na pewno jest fragment jakiejś piosenki.
W jaskini słychać było tylko kapiące z sufitu krople. Panowała tu głucha cisza. Dziewczyna czuła się tutaj trochę nieswojo. Jakby była intruzem.
  W końcu pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Słowa na ekranie tworzą pierwsze zdanie z piosenki, którą mama włączała jej na dobranoc. Szybko wpisała kolejną linijkę zwrotki.

"In the swirling of the storm"*

Ekran zawiesił się. Alice powoli odsunęła dłonie od klawiatury.
"Stary złom" - pomyślała Alice. Już miała odejść, gdy ekran zgasł i rozległo się buczenie. Na początku ciche, potem coraz głośniejsze. Przysiadła na skórzanym, obrotowym fotelu, stojącym naprzeciwko komputera. Wpatrywała się w monitor z otwartymi ustami. Czekała.
  Nagle oślepiło ją białe światło wydobywające się niewiadomo skąd. Zasłoniła oczy palcami. Poczuła nagłe szarpnięcie i poleciała do przodu na panel. W ostatniej chwili wyhamowała uderzenie o klawiaturę rękami. Podniosła powoli głowę.
Wszystko było takie samo... a jednak inne. Było po prostu... czyste. Czyste i nowe. Na pewno nie takie jakie zastała parę minut temu. Coś jeszcze było nie tak. Odgłos kroków. Ktoś się zbliżał.
  - Kim jesteś? - usłyszała za sobą. Alice odwróciła się powoli. Na szczycie schodów stał chłopiec.

* "In the darkness before the dawn. In the swirling of the storm" - "W ciemności przed świtem. W wirującej burzy"
- frag. "Midnight" Coldplay

----------
Witajcie! Kolejny rozdział się jakoś wyskrobał. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze, jesteście cudowni! Postaram się jak najszybciej dodać kolejny wpis. A tymczasem czekam na Wasze opinie. :-)
Domyślacie się kto stoi na schodach? :-P

Pozdrowionka!
Alfik

Alice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz