- Że jak?!
Alice patrzyła na Damiana jak na kosmitę. Co on wygaduje? Zdecydowanie za dużo pytań, a za mało odpowiedzi.
- Dobra, ja już nic nie mówię, teraz wasza kolej. - Opadła na fotel i wyczekująco wpatrywała się w Nietoperza.
- Ty naprawdę nie wiesz kto to jest? - zapytał chłopak, wskazując na mężczyznę. - Przecież to... Batman!
- Jasne, a ja jestem królową Anglii - dziewczyna parsknęła śmiechem. Z kim ona w ogóle rozmawia. - Przecież Batman to tylko legenda. Tak samo jego Cudowni Chłopcy.
Chłopak spojrzał na nią zniecierpliwionym wzrokiem.
- Tak, a jaskinia to też tylko tania sztuczka?
Alice zniknął uśmieszek z twarzy. Czy możliwe, aby miała przed sobą prawdziwego Batmana i Robina?
- A co z tą datą? - Chciała zmienić temat.
- Ciekawe. - Tym razem odezwał się Batman. - Wygląda to tak, jakbyś cofnęła się w czasie. Tylko czemu akurat tutaj?
- Czemu przeprowadziłaś się do rezydencji? - wtrącił się chłopak. - Czemu akurat ten dom?
- Należy do mojej rodziny od lat - odpowiedziała. - Panieńskie nazwisko mojej mamy to Wayne, a ta rezydencja...
- Wiemy - przerwał jej Batman. To mój dom. - Mężczyzna zdjął maskę. - Jestem Bruce Wayne, a to - wskazał na Robina. - Damian Wayne - mój syn.
Alice patrzyła oniemiała na obydwu. Bruce Wayne. Czy to jest jej...
- Jeżeli dobrze rozumiem - odezwała się w końcu. - Ja jestem z przyszłości i cofnęłam się niewiadomo dlaczego do roku 2008, a wy jesteście prawdziwymi Batmanem i Robinem? No i jeszcze, żeby nie było tak prosto, ty - pokazała palcem na Nietoperza - no i ty - przeniosła palec na Damiana - jesteście moimi... krewnymi?!
Batman uśmiechnął się nieznacznie.
- Na to wygląda.
Alice kiwnęła głową. Tak, to w zupełności normalne. Każdemu może się coś takiego przytrafić.
- No dobra, i co teraz? - zapytała.
- Proponowałbym zjedzenie obiadu.
Odwrócili głowy w stronę drzwi. Stał tam starszy, wysoki, szczupły mężczyzna. Wyglądał jak starsza wersja Allana.
- O! A kim jest ta młoda dama? - zapytał szczerze zdumiony.
- Później, Alfredzie, później - odpowiedział Bruce. - Chodź, Alice - zwrócił się do dziewczyny. - Nawet nie wiesz, jakim Alfred jest świetnym kucharzem - uśmiechnął się. Razem ruszyli w stronę jadalni.**
- Co zamierzasz?
Bruce siedział przed monitorem w jaskini. Wpatrywał się w ekran, usilnie myśląc. Palce złożył w piramidkę.
- Odeślę ją do domu.
Damian stał oparty o pulpit i z założonymi rękami patrzył na ojca.
- Nie możesz jej tak po prostu odesłać! - zaprotestował chłopak. - Nie możesz zachowywać się, jakby nic się nie stało.
Bruce wstał i ruszył w kierunku kostiumu przewieszonego o barierkę.
- Co zamierzasz? - zapytał chłopak.
- Muszę spotkać się z Barrym.**
- Tak po prostu uruchomiła komputer i znalazła się 138 lat wcześniej?
Barry Allen, znany jako Flash, stał przed Batmanem i patrzył na niego wielkimi oczami. Stali na dachu biurowca. Zachodzące słońce rzucało ciepłe ciepłe światło na postać Flasha. Batman pozostawał w cieniu.
- Czy nie maczał w tym palców, któryś ze Sprinterów? - zapytał Nietoperz.
Sprinterzy to ludzie mający umiejętności nadzwyczajnie szybkiego biegania, należał do nich między innymi Barry.
- Nie mam pojęcia. Z tego co wiem na wolności nie ma żadnego Sprintera. Poza mną i Wallym oczywiście.
Batman zamyślił się. Po głowie krążyło mu przede wszystkim jedno pytanie: Jak?
- Mogłbyś ją odesłać do domu? - zapytał Bruce.
- Oczywiście, że mogę - obruszył się Allen. - Ale tego nie zrobię, dopóki nie dowiem się, jak ona się tu dostała.
- Wspaniale - odburknął Nietoperz.
W dole rozległ się odgłos policyjnych syren. Barry zerknął w tamtą stronę.
- Czy w tym mieście nie może być choć na chwilę spokojnie? - rzekł znużony. - Chyba trzeba... - odwrócił się w stronę Batmana. Lecz nikt tam już nie stał. - ...to sprawdzić. - dokończył sam do siebie. - Uwielbiam jak tak robi - mruknął Allen i po chwili na dachu pozostały już tylko ostatnie promienie słońca.**
Jego peleryna lekko falowała na letnim, ciepłym wietrze. Noc była ciepła i przyjemna, niebo bezchmurne, a księżyc oświetlał wszystko niczym ogromną latarnia.
Mimo, że z tej strony domu nikt nie mógł go zobaczyć, ten i tak miał kaptur zarzucony na głowę. Kucał na zewnętrznym parapecie i przyglądał się dziewczynie śpiącej w ogromnym łóżku. Jej blond włosy były rozsypane na poduszce.
- Jak się tu znalazłaś? - mruknął Damian i zniknął w cieniu rezydencji. Za drzewami ciekawskie oczy obserwujące okno Alice pogrążył mrok.-----
Witajcie!
No, dawno mnie to nie było. Ale wróciłam, z rozdziałem 5. Przyznam się, że po prostu zapomniałam na pewien czas o Wattpadzie. I bardzo za to przepraszam, ale miałam sporo na głowie. Ale teraz postaram się wpadać to częściej. ;-)
Jak zwykle proszę o komentarze, a może i gwiazdki? Pamiętajcie, że z każdym nowym komentarzem i czytelnikiem chęć do dalszego pisania rośnie :-)Do napisania!
Alfik
CZYTASZ
Alice
RandomNa pierwszy rzut oka- zwykła nastolatka. Pewnego dnia przeprowadza się do rodzinnej posiadłości. Alice odnajduje tajemne przejście w gabinecie. Jakie tajemnice skrywa jej rodzina? Co kryje się w otchłani ogromnej jaskini? Jakie niebezpieczeństwa czy...