IV. Chłodne przywitanie

239 13 2
                                    

- Kim jesteś? - powtórzył chłopiec na schodach. Na jego twarzy malowało się skrajne zdumienie. Z jego niezwykle niebieskich oczu tryskała ciekawość, ale i nieufność. Jego czarne jak węgiel włosy zostały zaczesane do tyłu, choć parę niesfornych kosmyków odstawało w różne strony. Miał na sobie czarne spodnie i wysokie zgniłozielone buty zawiązane bordowymi sznurówkami. Spod tuniki w tym samym kolorze wystawały czarne rękawy, a na dłoniach spoczywały zielone rękawice. Z jego ramion spływała czarna sięgającą kolan peleryna z kapturem. Mógł mieć na oko 14 lat.
Alice zaniemówiła. "Skąd ten chłopak się tu wziął?". Siedziała z rozdziawionymi ustami i gapiła się na przybysza. W końcu odezwała się równie zdziwiona:
- Mogłabym zapytać o to samo!
Chłopak spojrzał na nią jak na intruza, a w jego oczach pojawił się gniew.
- To tajne miejsce! Kim jesteś i jak tu weszłaś?! - Nastolatek zszedł parę stopni niżej. Alice patrzyła uważnie na każdy ruch tego dziwnego chłopca. Skąd on się urwał? Z balu przebierańców?! Alice postanowiła jednak złagodzić sytuację.
- Dobrze, spokojnie - powiedziała, unosząc ręce w geście poddania. - Jestem Alice i parę tygodni temu wprowadziłam się do tego domu nad nami - pokazała palcem na kamienny sufit, poczym uśmiechnęła się ciepło.
Chłopiec nie odwzajemnił uśmiechu. Ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się dziewczynie w skupieniu. Nagle skoczył do przodu, prosto ku niej, i przygwoździł ją do podłogi.
- Ej! Co robisz?! - wrzasnęła i zaczęła się wyrywać. - Puszczaj!
Ale chłopak nie puszczał. Przeciwnie - tylko wzmocnił uścisk.
- Nie kłam! - w oczach bruneta zalśniła złość. - Mów prawdę, albo...
- Puść ją, Damianie - rozległ się męski głos ze schodów. Alice spojrzała w tamtym kierunku, ale chłopak nawet nie drgął. Po chwili jednak zwolnił uścisk i wstał. Dziewczyna zrobiła to samo i usilnie próbowała wypatrzeć postać na schodach. Chłopak nie spuszczał z niej oka, patrząc na nią z pode łba.
Nagle czarna postać wyłoniła się z cienia i pojawiła przed nastolatkami. Alice wydała z siebie krótki krzyk i odskoczyła przestraszona.
- Kim jesteś? - spytał mężczyzna. Był ubrany w czarny strój i pelerynę w tym samym kolorze. Twarz częściowo zasłaniała maska z nietoperzymi uszami, a na jego piersi widniał czarny symbol tego zwierzęcia.
- Już mówiłam, nazywam się Alice i przeprowadziłam się z Ager City do rezydencji na górze - odpowiedziała już lekko zirytowana dziewczyna. - A wy kim jesteście? I co to za miejsce? - Tym razem to Alice zadała pytania.
Z twarzy mężczyzny ciężko było cokolwiek wyczytać. Za to chłopiec, który stał lekko z boku, nie ukrywał swojego zniecierpliwienia.
- Przecież ona kłamie, ojcze! - odezwał się chłopak. Mężczyzna nie odpowiedział, wciąż wpatrywał się w Alice.
- Mów dalej. - To nie była prośba, to było żądanie.
- Nic nie powiem, dopóki nie wyjaśnicie mi, o co w tym wszystkim chodzi! - Alice poczuła się pewniej. Ci dwaj przebierańcy jej nie przestraszą. - I możemy wrócić na górę, trochę to zimno -zapytała, już łagodniejszym tonem. Po jakiejś chwili mężczyzna odezwał się.
- W porządku, chodź Damianie - skinął głową na syna i ruszył w górę schodów. Alice wymieniła spojrzenie z chłopcem, który dopiero po chwili ustąpił jej miejsca.
- Panie przodem - powiedział przez zęby z lekkim, złośliwym uśmieszkiem. Nie chciał tracić jej z oczu. Alice ruszyła więc w ślad za czarną postacią. Czuła na sobie spojrzenie tego chłopca. Kim on jest, że się tak do niej odnosi? Co ona mu zrobiła? Miała już w głowie jeden wielki mętlik.
Wydawało jej się, że minęły wieki zanim dotarli wreszcie do gabinetu, który też wyglądał tak samo, tylko, że jakby... bardziej zadbany. Szła w milczeniu, pokonując już dobrze znane jej korytarze. W końcu dotarli do salonu, gdzie przebieraniec wskazał jej ręką fotel. Kiedy już Alice usiadła odezwał się niskim głosem:
- A teraz opowiadaj.
Alice stwierdziła, że bez sensu się kłocić i później zacznie zadawać pytania. Zaczęła swoją opowieść o tym jak się przeprowadziła, jak znalazła tajne przejście za regałem, jak włączyła komputer i w końcu jak ten cały Damian rzucił się na nią z niewiadomego powodu. Na to ostatnie, chłopiec tylko prychnął w koncie pokoju.
W końcu mężczyzna się odezwał.
- W którym roku się urodziłaś?
To pytanie zbiło Alice z tropu. Czemu dla tego faceta było to takie ważne?
- 2132
Obaj przebierańcy spojrzeli na siebie ze zdumieniem.
- To niemożliwe - wyszeptał Nietoperz. Alice zaczęło to już grać na nerwach. Ona ciągle mówi o sobie, a oni nadal nie byli łaskawi jej tego wszystkiego wyjaśnić!
- Dobra, o co tutaj chodzi? Kim jesteście, co robicie u mnie w domu i, u licha, co to za przebrania?! - nie wytrzymała i poderwała się z fotela.
Tym razem to chłopak się odezwał.
- Po pierwsze, to TY jesteś w NASZYM domu - zawahał się. - A poza tym mamy rok... 2008 - dodał.

---------
Hej hej!
Witajcie wszyscy! Mamy kolejny rozdział. Jestem niezwykle ucieszona Waszą reakcją na moją książkę. Mam nadzieję, że za każdym razem będę Was czymś nowym zaskakiwać i będzie się podobało. Jak zawsze proszę o komentarze, a jeśli zasłużę, to może i gwiazdkę?

Do napisania niedługo!
Alfik

Alice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz