- Wyłączcie to cholerne radio! - krzyknęłam, zaciskając mocniej poduszkę do uszu. Andrew zarchotał i podgłośnił. Lubił działać mi na nerwy.
Po raz siódmy w ciągu godziny puścili Biebera i szósty już - One Direction.
- Jak z tobą skończę to nie będą mogli zidentyfikować twoich zwłok! - wrzasnęłam. Moje groźby już nie robiły wrażenia na Andrew, który pokładał się ze śmiechu, ledwo dając radę prowadzić.
Nikt z nas nie lubił tych piosenek, a już na pewno nie wykonawców. Wszyscy jednak mieli ze mnie polewkę. Ha, ha. Nie ma to jak denerwować Zoey.
- To, że słuchasz muzyki klasycznej, Zoey, nie oznacza, że my też - palnęła Raven.
Prychnęłam.
- Masz słuchawki, Fel? - zwróciłam się do chłopaka. Westchnął cicho i podał mi swój telefon wraz z owym okablowaniem.
- Nareszcie przestanie narzekać - mruknął Andrew, ale już więcej nie słyszałam, będąc zasłuchana w Bachu.
Spokój i błogostan tej muzyki nie mógł jednak trwać długo. Przez słuchawki przedostwał się ryk wokalisty AC/DC.
- Chyba sobie żartujesz?! - wrzasnęłam i rozeźlona podeszłam do radia. Zaczęłam się siłować z czarnowłosym, który ledwo trzymał kierownicę drugą ręką. Na pomoc przyszedł mu Felix, próbując odciągnąć mnie od pokrętła.
Radio przeskoczyło na inny kanał, na stałe się na nim zatrzymując. Busa wypełniła irytująca, dziecięca muzyka.
- Ja się zabiję - jęknęłam i podreptałam z powrotem do kanapy, by paść na miękkie poduszki.
Chwilę potem wszyscy zanieśliśmy się śmiechem.Przyjechaliśmy przez granicę Francji bez większych przeszkód. Celnicy rzucili tylko okiem na wnętrze busa, a potem otworzyli bramkę. Magia strefy Schengen.
- Zatrzymaj się tutaj - poleciłam, wskazując na stację benzynową, w której słabo świeciła jedna lampka. Nieopodal stał jakiś samochód, chyba marki Ford. Nie byłam pewna, było już ciemno.
Za ladą dostrzegłam mężczyznę w średnim wieku, który czytał gazetę, raz po raz sięgając po kawałek czekolady.
- Ja zatankuję, idźcie coś kupić - powiedział Andrew i wyskoczył z busa.
Niedużą grupką poszliśmy do budynku, z którego tynk odpadał płatami, a dach porastał mech.
Pchnęłam drzwi i powiedziałam cicho dzień dobry, po czym skierowałam się do toalet. Za sobą usłyszałam też kroki Raven, która weszła do kabiny obok. Reszta rozpierzchła się po stacji, wybierając jedzenie i picie.Kiedy myłam ręce, zza drzwi doszły mnie krzyki.
Już chciałam wybiec z łazienki, jednak zostałam wyprzedzona przez Raven. Nie minęła sekunda, kiedy stację wypełnił huk wystrzału. Drzwi zostały ponownie otwarte przez upadające ciało blondynki.
Z cichym syknięciem padła na podłogę. Zagryzłam pięść, tłumiąc krzyknięcie. Kucnęłam przy Raven, spoglądając na ranę. Kula drasnęła ją w bok zatrzymując się w drzwiach, więc obeszło się bez większych obrażeń.
Podeszłam na palcach do dystrybutora papieru i wzięłam jego odpowiedni zapas. Przyłożyłam szorstki ręcznik, a na twarzy blondynki pojawił się grymas bólu. Napastnik krzyczał coś do sprzedawcy. Postanowiłam wykorzystać moment. Raven oplotła ręce wokół mojej szyi. Na kuckach podeszłam do ściany, ciągnąc za sobą szlochającą przez zęby przyjaciółkę. Usadziłam ją pod zlewem. Zapomniałyśmy jednak o drzwiach, które z impetem się zamknęły.
Krzyki w pomieszczeniu obok ucichły.
- Cholera - zaklęłam pod nosem. Od wejścia ciągnął się słabo widoczny pas krwi, który prowadził wprost na mnie. Usiadłam pod brudną ścianą i złapałam się w miejscu, w którym Raven ubrudziła mnie krwią. Do pomieszczenia wpadł wysoki, zamaskowany mężczyzna, mamrocząc coś po francusku. Kątem oka dostrzegłam przerażenie w oczach Raven.
Chwilę później zrozumiałam powód jej zdenerwowania.
Mężczyzna jednym krokiem znalazł się przy mnie i przystawił mi pistolet do czoła. Serce zaczęło łomotać w piersi. Powietrze z trudem dostawało się do moich płuc. Rabuś odbezpieczył broń. Do łazienki wbiegł Felix, po czym rzucił się na mężczyznę. Ten przewidział jednak atak. Kolejny huk wypełnił toaletę. Blondyn osunął się bezwładnie na podłogę.
- Felix! - wrzasnęłam. Mężczyzna tylko omiótł mnie wzrokiem i wybiegł na zewnątrz.
Nie zważając na wszystko podbiegłam do chłopaka, który leżał w bezruchu na ziemi ze łzami w oczach. Oddychał płytko, lewą ręką trzymając się za ranę przy lewym płucu, ostatkami sił próbując zatamować krwawienie.
Otarłam mu łzy, a ten spojrzał się na mnie życzliwie.
- Pamiętasz co sobie obiecaliśmy w podstawówce? - Jego głos był zachrypnięty. W kąciku ust dostrzegłam krew, która po chwili spłynęła mu po policzku i skapnęła na podłogę.
- Felix, proszę, nie mów nic... - powiedziałam cicho. Wolną ręką przejechał po moim czole, jak to miał w zwyczaju.
- Zwalniam cię z tej obietnicy - wyszeptał i zakasłał. Jego wzrok stał się pusty, a ręka zwiodczała.
- Felix? Felix?! - zaczęłam nim potrząsać, ale bez reakcji z jego strony. Zaczęłam żałośnie szlochać. - Felix, Felix, proszę, Felix...
nie zauważyłam nawet, jak Raven przyczołgała się do nas, wyjęła telefon z kieszeni chłopaka i zadzwoniła po pogotowie. Nie zauważyłam, że przestępca ukradł naszego busa, że Andrew podszedł do mnie i mówił, żebym odsunęła się od Felixa. Cały czas powtarzałam imię blondyna. Andrew siłą mnie od niego odciągnął. To działo się zbyt szybko. Czarnowłosy przystąpił do reanimacji Felixa. Ale było za późno.

CZYTASZ
Life is a journey || ZAWIESZONE
Adventure[Opowiadanie w trakcie remontu, ogłoszona długa przerwa] Moje życie dotychczas zapełniała monotonia i szablonowość. Zawsze chciałam uciec. I udało się. Poznałam nowych ludzi. Zyskałam przyjaciół. Doznałam straty. Ale żyłam pełnią życia. Byłam sobą. ...