Chlust zimnej wody, wymierzony w moją twarz, skutecznie wyrwał mnie ze snu.
Zachłysnęłam się i zaczęłam kaszleć. Widocznie spałam z otwartymi ustami, co raczej mi się nie zdarzało.
Obok mnie z miską stała przebrana w czarne jeansy i szarą bluzkę Raven, spoglądając na mnie z ukosa.
- Wyspałaś się? - spytała chłodno.
- Nie masz humoru?
- Ubieraj się - odparła oschle, nie odpowiadając na moje pytanie. Wyprostowała się.
- Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi?! - podniosłam głos. Jej wyraz twarzy złagodniał, ale zaraz po tym zagościł na niej grymas.
- Ciotka po ciebie przyjechała.* * *
Pierwszy raz od dziesięciu dni spojrzałam w lustro.
Włosy w kolorze ciemnej czekolady zaczęły się nieznacznie kręcić. Piwne oczy straciły blask, jaki miały, gdy wyruszałam. Wąskie usta wydawały się sine, a cała twarz była blada i ściągnięta. W normie był tylko zadarty nos, którego nienawidziłam.
Ona naprawdę to zrobi? Z a b i e r z e mnie z powrotem do Bad Gastein? Jak się w ogóle o tym dowiedziała? - w mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań. W głębi duszy wierzyłam, że to jakaś pomyłka, albo że pozwoli mi ruszyć dalej. Złudne nadzieje.
Chcąc o tym nie myśleć, wzięłam ciepły prysznic i ubrałam świeże ubrania. W pokoju nikogo nie zastałam, więc skierowałam się na schody.
Kiedy zeszłam na parter, na kanapie siedziała ciotka Hristopha. Wydawała się jeszcze bardziej pomarszczona niż zwykle, jej kwiecista suknia nie pozostała nienagannie wyprasowana, a krótkie włosy były bardziej siwe, niż je zapamiętałam.
Westchnęłam cicho.
- Witaj ciociu! - powiedziałam i zdobyłam się na udawany uśmiech. Staruszka spojrzała się na mnie stalowoszarymi oczami, które zawsze przyprawiały mnie o dreszcze.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Dałam ci dach nad głową, wyżywienie, ciuchy, posłałam cię do szkoły! A ty tak mi się odwdzięczasz?! UCIEKASZ?! - ryknęła a ja zmrużyłam oczy. Serce biło mi jak szalone.
Mam nadzieję, że ktoś tego słucha. Przynajmniej się przekona, jaka ona jest - pomyślałam.
Spojrzałam nerwowo na zegar ścienny. Osiemnasta dwadzieścia trzy.
Gdzie są Raven, Andrew i Ann?
- Przepraszam ciociu ja nie... - urwałam. Przecież właśnie tego chciałam! - Nie. Nie przepraszam. Wolałam takie życie, niż tkwić w jedym domu z tobą. Słuchać samych zakazów i rozkazów. Pamiętasz jeszcze ile razy tygodniowo mnie biłaś, żebym była dobrze wychowana? Do dziś mam blizny od paska i siniaki od twoich rąk! Cały czas pamiętam twoje groźby i momenty, w których wisiałam za oknem, a ty trzymałaś mnie za nogi, by dać mi nauczkę, kiedy zbyt późno wróciłam do domu! To miało być w y c h o w a n i e?! Nigdy w życiu do ciebie nie wrócę! Nigdy! - krzyczałam, a z oczu płynęły mi łzy. Ciotka siedziała osłupiała przede mną.
Szybko jednak się spoważniała i kontynuowała swój nędzny wywód:
- Wrócimy zaraz do domu. Nikt tego nie słyszał, więc niepotrzebnie to wykrzyczałaś, dumme Sau. Poinformowałam twoich znajomych, że cię zabieram, a tu mam twój plecak. Jeśli kiedykolwiek komuś o tym powiesz, to dostaniesz coś gorszego niż to wszystko, co teraz wymieniłaś.
Ogarnęła mnie panika, a po plecach przeszedł mi zimny dreszcz.
- To jak? Masz coś jeszcze do powiedzenia? - spytała jeszcze i uśmiechnęła się słodko.
- Może ona nie, ale ja mam - powiedział wysoki i umięśniony mężczyzna, z przyciętymi krótko włosami, wychodząc z pokoju obok.
- O, jak dobrze panie policjancie, że pan tu jest. Nie będzie pan chyba jednak potrzebny, bo ta smarkula zgodziła się dobrowolnie iść. - Wyszczerzyła się ciotka, ukazując słabo doklejoną protezę. Pamiętam, że w domu trzymała ją w słoiku z wodą w łazience, przez co codziennie ją widziałam.
- Sierżancie, ja naprawdę wolałabym trafić do domu dziec...
Przerwał mi skinieniem ręki. Posta
- Wszystko słyszałem. Trafisz teraz do najbliższego domu dziecka, a twoja ciotka pojedzie ze mną do aresztu. Rozmowa była zresztą nagrywana. Są to jednak poważne oskarżenia. Podtrzymujesz je?
Skinęłam głową, zamykając oczy pełne gorących łez.
- W takim razie muszę zabrać panią na komendę - powiedział i wyciągnął kajdanki zza pleców. Dotychczas milcząca ciotka, teraz się odezwała:
- Nie może pan! Skąd pewność, że to prawda?!
Podwinęłam lewy rękaw, ukazując ogromnego siniaka, którego do teraz ukrywałam.
- A to tylko część - rzekłam. Spuściłam z powrotem koszulkę i spojrzałam na nią triumfalnie.
- Wiedziałam, że będziesz sprawiała kłopoty... Teraz, gdy zabierają mnie do aresztu, na pewno mnie skażą... Nie dam się tak shańbić! Nie...
Urwała. Złapała się w miejscu, w którym powinno znajdować się serce. Skrzywiła się i padła bezwładnie na podłogę, wytrzeszczając oczy. Mężczyzna zadzwonił po pogotowie.
- Ciociu! - wrzasnęłam i podbiegłam do kobiety. Sprawdziłam puls. Nic.
- Odsuń się - rozkazał policjant i przystąpił do reanimacji.
Wstałam, zakrywając dłonią usta.
- Nie chciałam tego... Nie chciałam... - szeptałam.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, uciekłam do pokoju. Zastałam plecaki znajomych, ale ich samych tam nie było. Dziwne.
Rzuciłam się ponownie na łóżko i wtuliłam głowę w miękką poduszkę, pachnącą lawendą.
CZYTASZ
Life is a journey || ZAWIESZONE
Adventure[Opowiadanie w trakcie remontu, ogłoszona długa przerwa] Moje życie dotychczas zapełniała monotonia i szablonowość. Zawsze chciałam uciec. I udało się. Poznałam nowych ludzi. Zyskałam przyjaciół. Doznałam straty. Ale żyłam pełnią życia. Byłam sobą. ...