*Ja*
Była piękna letnia noc. Początek wakacji. Szłam po parku godzina 22:00. Wszędzie na chodniku leżały gazety z widocznym nagłówkiem "Jeff the Killer. Słynny morderca uciekł z więzienia!". Włożyłam rękę do kieszeni w której miałam nóż.
Czułam się obserwowana. Odwróciłam się... Nikogo nie było w parku, a więc szłam dalej. W pewnym momencie zauważyłam jakiś nóż na mojej drodze. Podeszłam i wzięłam go do ręki. W tym samym momencie poczułam czyjś oddech na mojej szyi. Odwróciłam się w stronę chłopaka. To był Jeff...
Zakrył mi usta ręką...
- Ciii... Nic nie mów to Ci nic nie zrobię... - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
Potaknęłam mu. Staliśmy tak przez ok. 5 minut...
- Co taka dziewczyna jak ty robi o tej godzinie w parku? - Spojrzał się na mnie z ciekawością w oczach...
- Chodzę. Jakbyś nie zauważył. - Zmierzyłam go wzrokiem. Zatrzymałam się na twarzy.. . Patrzyłam na wycięty uśmiech.
- Uuu.. Pyskujesz?! A wiesz kim jestem? - uśmiechnął się i zabrał mi swój nóż.
- Owszem. Kto by nie wiedział?! - Powiedziałam to i odwróciłam się w drugą stronę. Zaczęłam iść dalej. Poczułam jego rękę na mojej...
- Stój! Jeszcze z Tobą nie skończyłem. - Krzyknął i przyciągnął mnie do siebie.
W tym momencie wyciągnęłam mój nóż z kieszeni i przyłożyłam mu do krtani. Spojrzałam się mu prosto w jego prześliczne oczy.
- A wiesz kim ja jestem? Zapewne nie... A więc daj mi spokój i lepiej żebym już ciebie nie widziała!
Odeszłam od niego. Dał mi spokój. Odwróciłam się żeby sprawdzić czy nie idzie za mną. Stał ciągle w tym samym miejscu, widać było po nim, że jest zaskoczony moją reakcją. A więc szłam dalej.
Na końcu parku usiadłam na ławce i wyciągnęłam mój nóż. Patrzyłam na niego przez dobre 15 minut. Myślałam o tym spotkaniu z seryjnym mordercą...
Gdy wróciłam do domu jak zwykle nikogo nie było. Zamknęłam drzwi i okna, tak dla pewności że Jeff nie wejdzie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rysować... Skończyłam przed 3:00. Byłam już trochę senna. Wzięłam prysznic i położyłam się spać.